Rozdział 27

844 138 11
                                    

Budzę się w nocy co jakiś czas i sprawdzam co z Benem. Jest bardzo niespokojny i co trochę muszę go tulić i zapewniać, że nic mu nie grozi. Przez ten cały czas Scott wciąż jest z nami. Mam wręcz wrażenie, że nie ruszył się o minimetr i w dodatku nie śpi. Za każdym razem gdy odwracam się w jego stronę obserwuje mnie uważnie i gdy tylko chłopiec ponownie zasypia obtula mnie swoimi ramionami. 

Nad ranem budzę się a w mojej dłoni ląduje aspiryna i szklanka wody. Nawet nie mam pojęcia skąd wiedział, że będę jej potrzebować. Głowę wręcz mi rozsadza. 

-Dziękuję. -mówię gdy kładę się ponownie tym razem twarzą do niego. Odkłada szklankę i ponownie wyciąga ramiona by mnie w nich zamknąć. Wciąż się do mnie nie odzywając. 

Sama nie mam pojęcia co mu powiedzieć. Jak skomentować wczorajszy wieczór. Wiem tylko to, że Piter wróci. Zdaję sobie z tego sprawę. Od zawsze był uparty i zawzięty. 

Może gdyby Lukas powiedział mi prawdę od razu nie wróciłabym do domu. Zrobiłabym wszystko byleby go nie spotkać. Po cholerę w ogóle weszłam do środka skoro czułam, że nic dobrego się tam nie dzieje. 

Duża dłoń ląduje na moim policzku i bardzo delikatnie odsuwa na bok moje włosy. Scott palcami unosi mój podbródek i tak, że zmusza mnie bym patrzyła prosto w jego oczy. 

-Nie myśl o tym. -jego zachrypnięty głos sprawia, że przechodzą mnie ciarki po plecach. 

-Nie potrafię. -odpowiadam tak cicho, że prawie mnie nie słychać. 

-On nie wróci, Derek tego dopilnuje. -zapewnia i przyciąga mnie jeszcze bardziej do siebie. Nasze twarze są tak blisko, że stykamy się praktycznie nosami. -Przetrwasz to. -Jestem tylko w stanie kiwnąć minimalnie głową. 

-Nie mam pojęcia co moja matka w nim widziała. -mówię cicho w końcu wyrzucając z siebie ten ból. -Od samego początku był okropnym człowiekiem. 

-Ej, nie myśl o nim. -przyciska mnie bardziej do siebie. Mój nos ląduje przez to przy jego szyi. Zaciągam się jego zapachem, tak znajomym. Jakby od zawsze był mi potrzebny. Przez kilka sekund napawam się nim, zbierając się w sobie żeby się odsunąć. -Willow. -Scott mamrocze i lekko mnie od siebie odsuwa by móc spojrzeć mi w oczy. Patrzę w tą głębię oceanu i wiem o czym myśli. Widzę jak zjeżdża wzrokiem do moich ust po czym powraca nimi do oczu. 

Robię to samo. Patrzę na jego usta i zastanawiam się jakby to było go pocałować. Czy przez to nie zepsułabym tego co się między nami utworzyło. Drżę pod jego bacznym spojrzeniem i oblizuję delikatnie wargi. Z jego ust wyrywa się cichy jęk, opiera swoje czoło o moje a ciepły oddech owiewa mój policzek. 

-Kusisz mnie. -szepce, palcami odgarnia luźne kosmyki z mojej twarzy, sprawiając, że ponownie powraca delikatne mrowienie. 

Ostatecznie stwierdzam, że w tej chwili i tak nie mam nic do stracenia. Wplatam swoje palce w jego  włosy i przyciągam go do siebie dopóki nasze usta się nie łączą. Dotykam jego miękkich warg swoimi i mam ochotę jęknąć z przyjemności. Pocałunek jest dość niewinny z początku ale brunet jakby obudzony z amoku zaciska dłoń na moich włosach i wręcz mnie pochłania. 

Sprawia, że wszystko wokół znika. Jestem tylko ja i on i pragnienie. 

Pragnę by nie przestawał.

Pragnę by zrobił coś więcej. 

Pragnę by już zawsze sprawiał, że zapominam przy nim o całym świecie nas otaczającym. 

Jego wargi muskają moje i gdy chce się odsunąć chwytam jego wargę pomiędzy moje zęby. Syczy ale jego oczy płoną. Wyczuwam w nim tą samą potrzebę co w sobie. Pogłębia pocałunek i muska mój język swoim, dłońmi błądzi po moich plecach. Przyciska mnie do swojego torsu dzięki czemu mogę otrzeć się o niego. Piersi robią się wrażliwe a podniecenie zbiera się w dole brzucha. 

WillowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz