Rozdział 23

969 146 9
                                    

-Jesteś pewna, że nie jedziesz z nami? -Patrzę na Dianę i kiwam jej głową.

-Kim zaraz będzie gotowa. Jakby coś się stało...

-Tak, wiem będę dzwonić. -ostatnio nie schodzi jej uśmiech z ust i wiem, że cieszyła się na weekend poza domem. Nie bardzo chciałam by zabierali ze sobą Kim. Mieli odpocząć i spędzić trochę czasu wspólnie a nie zajmować się dziećmi. Jednak Diana przekonywała mnie bym puściła Kim. Twierdzi, że razem z Paulą będą zajęte sobą nawzajem. Może i racja. Stały się nierozłączne i ciężko je rozdzielić nawet na spanie. -Spodoba jej się farma dziadków. 

-Też tak myślę. Jednak boję się trochę o jej podejście do Helen i Thomasa. 

-Nie martw się. Już z nimi rozmawiałam. Zapewnili, że będą ją traktować tak jak Paulę. -wiem o tym. Po ich wizycie nie raz już wypytywali kiedy ich odwiedzimy. Helen chce naprawić swoje błędy i twierdzi, że już więcej nie będzie taka podejrzliwa. Kim ma mieszane uczucia ale ja czekam. Nie nadstawię jej drugiego policzka. Potrzebuję czasu by jej zaufać. Czasem pierwsze wrażenie jest najważniejsze a ja nie mam zbyt dobrego o niej. -Jakbyś chciała możesz w niedzielę przyjechać z Lukasem na obiad. -Diana nadal nie odpuszcza i w końcu się zgadzam. 

-Dobrze. -wzdycham i zamykam książkę. I tak nie idzie mi nauka a sam fakt, że zostaje sama z Benem trochę mnie przeraża. Lukas wybył do Gusa i ciągle wypisuje bym dołączyła z chłopcem do nich. Zapewnia, że wszyscy są trzeźwi ale sama nie mam pojęcia czy iść. -Przyjedziemy. Mam nadzieję, że Lukas wie jak tam trafić.

-Wie, tym się nie martw. 

-Zadzwonisz wieczorem? -Kim podchodzi do mnie z plecakiem w ręku. 

-Oczywiście. -przytulam ją i zostawiam całusa na jej głowie. -Baw się dobrze i słuchaj się Diany i Dereka. 

-Zawsze jestem grzeczna. -mówi dumna i pokazuje mi zawartość swojego plecaka. Parę zabawek i książek. Praktycznie cały jej dobytek. Może w przyszłym tygodniu zabiorę ją na zakupy by mogła kupić sobie coś dla siebie. 

-W torbie masz wszystkie rzeczy, których potrzebujesz. Ubrania, piżama i szczoteczka do zębów. -wskazuję na torbę, którą trzyma Diana na co Kimberly uśmiecha się i ponownie mnie przytula. 

-Jesteś najlepsza. -tym razem to ona zostawia całusa na moim policzku na co się uśmiecham. 

-Leć by nie musieli na ciebie czekać. 

-Zadzwonię przed spaniem. -zapewnia i biegnie do Diany. 

Obie wychodzą więc idę sprawdzić czy Ben wstał. Maluch nadal przytulony do misia leży w łóżku więc robię sobie kawę i siadam na tarasie ciesząc się ciszą. 

Nadal nie wiem co zrobić z matką i obietnicą, którą jej złożyłam. Obawiam się, że jeśli nie pójdę na eliminacje będzie chciała zabrać mi dzieci. Wiem, że ona jest ich matką. Jednak nie jest odpowiedzialna i w dodatku zdrowa psychicznie. Im bliżej do pierwszej wizyty u niej tym bardziej się stresuję. 

Wiem, że powinnam ją olać ale nie potrafię. Wychowała mnie i choć Kim razem z Benem nie są jakoś z nią zbytnio związani, ja już tak. Kiedyś byłyśmy tylko we dwie. Zawsze powtarzała, że jestem jej oczkiem w głowie. Może czasem chcemy pamiętać tylko te dobre chwile. Nie zawsze była złą osobą. Często po pracy zabierała mnie na plac zabaw albo do kina. Raz w miesiącu dla tradycji jadłyśmy obiad w lepszej restauracji próbując czegoś innego. Od tamtego czasu minęło prawie dziesięć lat ale nadal najbardziej smakuje mi włoska i chińska kuchnia za to omijam owoce morza na kilometr. Nawet ryby nie są jakoś moimi ulubieńcami.  

Pamiętam jak kiedyś matka powtarzała mi, że jak czegoś nie spróbujemy to nie będziemy wiedzieć czy to nam będzie smakować albo nie dowiemy się czy to polubimy. Dlatego też próbowałyśmy wielu rzeczy. Jeździłyśmy nad ocean albo w głąb kraju y pozwiedzać. Pomimo konkursów miałam dobre dzieciństwo do momentu gdy nie pojawił się Piter. 

WillowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz