Rozdział 22

991 141 13
                                    

Przez resztę dnia towarzyszyła mi Olga. Jeszcze nigdy nie miałam koleżanki, co wydaje się nawet fajne. Z zaciekawieniem słucham jak opowiada mi wszystkie plotki ze szkoły. Przez większość czasu nie mam pojęcia o kim mówi ale czasem wskazuje na jakąś dziewczynę albo chłopaka bym mogła dopasować twarz do opowieści. 

-Mieszkam tu od dziecka, uwierz mi przez nasze krótkie życie może stać się wiele ciekawych rzeczy. O widzisz tą parę. -delikatnie wskazuje na wysokiego chłopaka idącego za rękę z dziewczyną. Typową szarą myszką, która boi się wszystkiego. Choć mogę się mylić i tylko tak wygląda na pierwszy rzut oka. -To Gemma i Jackson. Swoją drogą jej rodzice trochę ją skrzywdzili tym imieniem ale ogólnie jest bardzo fajna. -dodaje kiedy się krzywię. Podoba mi się gdy opowiada mi o innych ale nie lubię gdy wygłasza głupie opinie. Ogólnie nie lubię szufladkować innych. 

-Wiesz, że oryginalne imiona są fajne? Zauważ, że Katherina czy Caroline są tak popularne iż nosi je wiele dziewczyn. Założę się, że praktycznie w każdej klasie jest po jednej o takim imieniu. Gemma za to jest jedna i może też jedyna w szkole. 

-Chyba masz rację. Już samo imię ją wyróżnia. -uśmiecha się i jest lekko zawstydzona więc nie ciągnę dalej tematu imion. 

-To co z nimi? -pytam by powrócił jej dobry humor. 

-Ogólnie to ciągle kręcą się ze sobą w kółko. Niby twierdzą, że się przyjaźnią ale nikt im już nie wierzy. Każdy widzi jak na siebie patrzą już od dwóch lat. Nie raz widziałam jak zaszywali się w ciemnym kącie i uwierz mi nie szli tam obgadać swoich prac domowych. Słyszałam, że Jackson ma swoje problemy i nie chce wpuścić jej do swojego świata. -Zerkam jeszcze raz na chłopaka oddalającego się od nas i mogę go trochę zrozumieć. Też nie chciałabym nikogo wpuścić do swojego świata jeszcze miesiąc temu. Może tak jak i ja boryka się z wieloma problemami w domu. I wszystko możliwe, że nie chce wciągać kogoś tak niewinnego jak Gemma w swoje życie. 

Obie kierujemy się na zewnątrz, jest gorąco i pewnie będę się gotować w długich spodniach i szerokiej podkoszulce, którą dzisiaj założyłam na top. Ślady na moich plecach bledną ale nadal grube czerwone pręgi przecinają je jakby Kimberly namalowała mi krechy czerwonym mazakiem. Jedyną pociechą jest brak bólu. Pewnie gdyby ktoś mnie uderzył nie byłoby to miłe ale wczorajszej nocy nawet ułożyłam się po raz pierwszy na plecach. Robiłam to delikatnie i pod małym strachem ale okazało się niepotrzebnie. Ból się nie pojawił i gdyby nie ślady nic by mi już nie było. Dziś nawet użyłam tylko delikatnej ilości korektora pod oczami i na karku. Byłam z siebie tak zadowolona, że wparowałam na śniadanie nie zauważając Dereka przy stole. 

Ogólnie nie pojawia się zbyt często na śniadaniach. Wychodzi zazwyczaj bardzo wcześnie z domu ale za to codziennie stara się wracać koło szesnastej by mieć czas dla rodziny. 

Siadam na schodkach w cieniu jednego z drzew zadowolona, że beton nie jest aż tak mocno nagrzany. 

-Chcesz trochę? -Olga wyciąga w moją stronę pojemnik z jakąś tortillą i uśmiecha się znów zawstydzona. -Moja mama. -wskazuje na pojemnik. -Twierdzi, że jedzenie w szkołach jest do bani i od lat szykuje mi drugie śniadanie. -Podaje mi pojemnik i wyciąga drugi z taką samą zawartością. -Dzisiaj zrobiła też dla ciebie. 

-Naprawdę? -zaskoczona biorę pojemnik i układam na swoich kolanach. Uchylam pokrywkę i przyglądam się ładnie zrolowanym tortillą. Pewnie były większe ale by zmieściły się do naczynia musiały zostać przekrojone. Dzięki temu można zobaczyć, że składają się z sałaty, pomidorów, ogórków i jak się nie mylę jakiegoś serka. W samym środku mieści się jakieś mięso. 

-O zapomniałabym. -Olga wskazuje na jedzenie. -Nie miałam pojęcia czy jesz mięso, zawsze widzę Cię jedynie z jabłkami więc założyłam, że możesz być wegetarianką czy coś. Mama stwierdziła, że ułoży wszystko tak byś mogła pozbyć się tego czego nie lubisz bez problemu. -Zamykam na chwilę oczy by nie pozwolić głupim łzą wydostać się na wierzch. 

WillowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz