Rozdział dwunasty

663 29 1
                                    

*Anna*
Siedzę na ziemi oparta plecami o drzwi. Przestałam płakać bo już na prawdę nie mam czym. Zayn dobijał się jeszcze trochę,ale chyba zrozumiał,że muszę pobyć sama. Słyszę kroki na schodach i wzdycham ciężko, myślałam,że nikogo nie ma.
-Anna? Nie pojechałaś? - pyta moja mama stając przede mną.
-Nie mam siły... - zakrywam twarzą dłońmi, nie lubię płakać przy kimś.
-Co się stało? - klęka przede mną i poprawia moje włosy.
Opowiadam jej co zaszło przed chwilą, pomijając szczegóły, mama wygląda na zdenerwowaną.
-Chciałam ci coś powiedzieć,ale nie chcę cię bardziej denerwować. - mówi cicho.
-Mów, nie będzie gorzej. - próbuje się uśmiechnąć.
-Nie powinnam. - odwraca wzrok.
-Mój przyjaciel od trzynastu lat i od niedawna miłość mojego życia nazwał mnie szmatą i upokorzył, co ty możesz mi powiedzieć? - podnoszę na nią brew, gdy mówię to na głos brzmi to jeszcze żałośniej niż jest.
-Dzwoniła moja daleka kuzynka, jej syn Luke przyjeżdża tutaj na studia i nie ma gdzie się podziać, zapytała czy mógłby zatrzymać się u nas dopóki się nie usamodzielni, a ja się zgodziłam. - mama mówi tak szybko, że potrzebuje chwili by to zrozumieć.
-CO?! - praktycznie duszę się powietrzem, po czym szybko wstaje.
-Och, daj spokój! Ma 20 lat i na pewno jest w porządku. - tłumaczy się.
-Nie znasz go! - krzyczę na nią.
-Anno! Ja już podjęłam decyzję! - poprawia swoje zadbane włosy i opuszcza salon.
Opadam na kanapę i jęczę wściekła, jeszcze jakiegoś dupka mi tu brakowało do kolekcji.
*Harry*
Wsiadam do samochodu, London siedzi obok i poprawia swoje mocno czerwone usta.
-Dobrze jej nagadałeś! - komplementuje mnie i nachyla się by mnie pocałować, ale się odsuwam.
-Harry! - warczy i zostawia swoją szminkę na mojej białej koszulce.
-Jedziemy, muszę się napić. - mruczę i odpalam silnik.
Po dwudziestu minutach, które z London wydają się wiecznością parkuje przed domem Lou.
-A po co tu? -pyta dziewczyna.
-Tu mieszka mój kumpel Louis. - odpowiadam i wysiadam z auta,a ona zaraz za mną.
Puka kilkakrotnie do drzwi, ale nikt nie otwiera, co London komentuje swoim pyskatym językiem. Gdy już mamy odejść drzwi uchylają się,a w nich staje Eleanor. Ma na sobie koszulkę Lou,która jest jej do połowy ud, jej włosy są potargane, a świeże malinki są tak widoczne,że niewidomy by je dostrzegł.
-Harry. - szepczę, a na jej twarz wchodzi rumieniec.
-Przeszkodziłem? - pytam podchodząc do niej.
-Już kończyliśmy... - mówi, a ja wybucham śmiechem, dawno się tak śmialiśmy.
Gdy dziewczyna uświadamia sobie co powiedziała dostaje takiego rumieńca,że pokrywa on całe jej ciało.
-Wejdź. - szepcze i wpuszcza nas do środka.
Wchodzę pierwszy,a London wygląda jakby miała zemdleć. Fakt, mieszkanie Lou do najczystrzych nie należy,ale i tak wygląda tu lepiej, to pewnie dzięki El. Odwracam się do dziewczyny mojego kumpla i posyłam jej najlepszy uśmiech jaki umiem.
-Powiem mu,że przyszedłeś. - odpowiada i krzywi się na London, po czym znika na schodach.
-Styles, co my tu do cholery robimy?! - burczy London.
-Odpoczywamy. - siadam wygodnie na kanapie i zamykam oczy.
London przeklina pod nosem,ale po chwili siada obok mnie.
-Harold! Co ty tu robisz? - wrzeszczy Louis.
-Też dobrze wyglądasz. - otwieram jedno oko i mu się przyglądam.
Ma na sobie koszulkę, którą chwilę temu miała El, no proszę...
-Wal się! - pokazuje mi środkowy palec i siada na stole przede mną.
-Co wy tu robicie? - pyta po chwili, gdy Eleanor do nas dołącza, siada mu na kolanach i lekko się uśmiecha.
-Jestem tu by się nawalić.
-Bo?
-Zwyzywałem Annę i chcę o tym zapomnieć! - krzyczę i wstaję.
El wydaje z siebie cichy pisk i zakrywa usta dłonią.
-Okej, chodźmy do Enigmy! - mówi spokojnie Tommo, czym kompletnie mnie zaskakuje.
Przytakuję na jego propozycję, po czym zostawiam London z Eleanor i wychodzę zapomnieć.
*Anna*
Mama sprzątała dziś prawie cały dzień, by ten cały Luke nic złego o nas nie pomyślał. Masakra! Ale dzięki pomaganiu jej, mój humor się polepszył. Dwadzieścia minut później dzwoni dzwonek,a mama jak zaczarowana biegnie otworzyć. Słyszę jak się z nim wita, po czy drzwi się zamykają.
-A to są moje dzieci. - mama spogląda na nas troje. - Bliźniaki, Ally i Tobby oraz Anna.
-Hej! - krzyczą dzieci i przybijają mu piątkę.

-Cześć.- wstaje z kanapy i podaję mu dłoń, ale on mnie przytula.
-Luke. - mówi wyciągając dłoń, gdy mnie puszcza.
-Anna. - szepczę lekko skołowana, podając mu swoją.
Luke uśmiecha się, ja mogę stwierdzić,że to piękny uśmiech. Luke jest blondynem, włosy ma postawione, oczy niebieskie, a do tego kolczyk w wardze i dołeczki.
*
Gdy nadchodzi wieczór idę do pokoju naszego gościa i pukam cicho, gdy słyszę pozwolenie wchodzę.
-Hej, chciałam zapytać czy nie poszedł byś ze mną do klubu i z przyjaciółką? - pytam niepewnie. /

-Jasne! - uśmiecha się.
Po chwili jesteśmy już w aucie mojej mamy, która pozwoliła chłopakowi prowadzić, dojeżdżamy pod Enigmę i nawet w ciemności mogę dostrzec Leillę.
Luke wita się z nią,a ona wydaje się być bardzo zauroczona.
Już na wejściu odurza nas mocny zapach alkoholu, tańca, papierosów czy potu. Luke ciągnie nas do wolnej loży i wygodnie się rozsiada. Proponuję im drinki, po czym udaję się sama do baru by je zamówić, co jest błędem bo na barowym stołku tyłem do mnie siedzi Harry...


______________________________________________

Hej:) Co myślicie? 

Dziękuję bardzo za komentarz oraz za gwiazdki czy za tak wielu czytelników :*

To dla mnie wiele znaczy, mam cichą nadzieję,że będzie Was jak najwięcej, następny rozdział w następnym tygodniu :)

FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz