Rozdział dwudziesty drugi

597 27 0
                                    

*Harry*
Anna,całemoje myśli zajmuje Anna. Wyrzuciła mnie ze swojego domu, gorzej,zakochała się we mnie, a teraz mnie nienawidzi. Cały dzieńrozmyślam o tym co wydarzyło się w jej domu. Paczkapapierosów,alkohol i usta London nie mogą mnie odciągnąć odproblemów.
-Powinieneś się ogarnąć. - mówi London wychodzącz łazienki. Ma mokre włosy i tylko moją koszulkę na sobie.
-Niemogę tak po prostu jej zostawić, to moja najlepsza przyjaciółka.- odpowiadam mierząc ją wzrokiem.
-Była. - zauważaLondon.
-Wyznała mi,że mnie kocha. - wypalam bezmyślnie.
-Wiem.- London siada na moich kolanach twarzą do mnie.
-Jak? - pytammrużąc oczy.
-Widziałam to w niej, gdy ją poznałam wpizzerii, to jak na Ciebie patrzy, z miłością, pożądaniem. -London zniża głos i spuszcza głowę. - Nikt nigdy na mnie niepatrzał tak jak ona na Ciebie, kocha Cię bardziej niż RomeoJulię.
Uśmiecham się na jej porównanie, przynajmniej cośzapamiętała ze szkoły. Jednak mój uśmiech znika, kochała mnieod dawna, może od początku? Jestem takim idiotom,że nie widziałemtego wcześniej. Czy ja czuję coś do niej? Nie wiem, ale muszę sięprzekonać.
-Wyjeżdżam. - mówię jej, zdejmując ją zsiebie.
-Co?! - mruga szybko powiekami, jakby w szoku.
-Muszęjej nie widzieć, co najmniej przez trochę. - wyciągam z szafytorbę.
-Na ile?
-Nie wiem, na kilka dni, może tydzień. Poprostu muszę odetchnąć.
-A co ze mną? - podchodzi do mnieszybko.
-Jesteś dużą dziewczynką, poradzisz sobie. - uśmiechamsię i łączę nasze usta w namiętnym pocałunku.
*
Po półgodzinie schodzę na dół, moja mama siedzi na werandzie z tabletemw ręku i coś ogląda. Siadam na drugim krześle obok.
-Coś sięstało? - pyta nie odrywając wzroku od urządzenia.
-Możemyporozmawiać? - pytam z nadzieją.
-O czym? - chwyta kubek zherbatą i wraca do urządzenia.
-O dziewczynie.
-Tej nagórze?
-Nie, o Annie. - mama podnosi na mnie wzrok i odkładatablet na stolik.
-Słucham. - siada na wprost mnie i przyglądami się badawczo.
-Muszę wyjechać. - łapię ją za rękę.
-ZAnną? - mama się odsuwa.
-Nie, muszę pomyśleć o mnie i oniej, ja po prostu nie wiem, co czuję, ani czego pragnę, ale niechcę jej tracić, ale czy jestem gotowy ją kochać tak jak na tozasłużyła – mówię wszystko szybko i bez namysłu.
-Synku,warto porozmawiać z nią...
-Nie, ja muszę najpierw sam,a potemz nią – przerywam jej.
-Dokąd pojedziesz? - pyta odwracającwzrok.
-Do domu nad jeziorem, tylko na kilka dni. Mamo. - kucamobok niej, łzy zebrały się w jej oczach.
-Przepraszam, ja poprostu nie wierzę,że jesteś już taki dorosły, masz własneproblemy, wyjeżdżasz... - łka przez łzy.
Mocno ją przytulam,nie chcę by płakała, kocham ją, ona zawsze przy nas była, gdyojciec nas zostawił, zawsze jest dla mnie wsparciem, a jawyrządziłem jej wiele złego,ale ona zawsze mi wybacza.
Mamauspokaja się po dłuższej chwili i od razu wstaje.
-Kiedyjedziesz? - ociera zapłakane policzki.
-Wieczorem, dziś. -odpowiadam spuszczając głowę.
-Potrzebujesz czegoś?
-Właściwie to nie, mam trochę pieniędzy, tylko obiecaj mi,żenie powiesz Annie gdzie jestem. - staję na wprost mamy.
Kiwadelikatnie głową i mocno mnie przytula.
Po uczuciowympożegnaniu z mamą udaję się na górę, London wyszła, a ja muszęwziąć prysznic.
Pod wieczór do domu wraca Gemma, który wchodziszybko do mnie do pokoju.
-Wyjeżdżasz. - szepczę i podchodzi domnie.
Mocno ją przytulam, na nią też zawszę mogę liczyć imuszę to wykorzystać.
-Obiecaj mi coś. Opiekuj się Anną,pilnuj jej, jakieś chuje mogą zrobić jej krzywdę,a ty nie możeszdo tego dopuścić, okej? - pytam łapiąc jej twarz w dłonie.
-Dobrze. - nie zadaje zbędnych pytań tylko zgadza się,kochana. Całuję ją w czoło, po czym razem schodzimy razem,ostatni raz się z nimi żegnam, wsiadam do auta, mój wzrok lądujena domu Anny,ale odjeżdżam zanim zrobię coś głupiego.
*SabrinaStyles*
Mójsynek wyjechał wczoraj wieczorem, dzwonił rano,że jest na miejscu.Mam nadzieję,że ułoży sobie swoje życie emocjonalne.
Popołudniu Maria postanowiła do mnie wpaść. Bardzo ją lubię, adawno nie rozmawiałyśmy. Rozmawia nam się miło przy kubkuherbaty, dużo się śmiejemy.
-Jak tam Harry? - pyta nagle.
-Cóż,dużo się u niego dzieje. Ale mam nadzieję,że niedługo wyjdzie naprostą. - uśmiecham się.
-Anna również, chodziarz zaczęłapalić, martwię się o nią.
-Tak, Harry również wpadł wkilka nałogów. - obie spuszczamy wzrok.
-Tylko oni mogą sobiepomóc, razem. - Maria przerywa ciszę.
-Kochają się, wiemto.
-Ja też.
-Mój syn też to zrozumie, wkrótce. - uśmiechamsię, wiem,że tak.
-Obyś miała rację i oby Anna niezapomniała. - kobieta wzdycha ciężko.
Reszta rozmowy już niejest taka lekka iprzyjemna.
------------------------------------------------------------------
Hejka♥Wiem,że długo mnie nie było i bardzo przepraszam,miałam sporeproblemy z komputerem, ale wróciłam. :) Od razu mówię,że jeszczedziś wieczorem pojawi się rozdział.
Jak myślicie, Harryzrozumie?
Piszcie śmiało :)
Komentujcie,gwiazdkujcie. Bardzodziękuję <3
Buziole xx

FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz