- Wciągnij brzuch - marudziła mama patrząc na mnie.
Stałam przed lustrem w nowej białej sukience. Matka chciała bym ubrała ją na dzisiejszy wieczór. Nie czułam się w niej komfortowo. Była trochę zbyt obcisła i sięgała mi do łydek. Nie podobała mi się i to bardzo. Ledwo w niej chodziłam.
- Nie, w tej ci wystaje brzuch. Mówiłam żebyś schudła. Ubierz tą niebieską.
Miałam ochotę zwymiotować na te wszystkie sukienki. Chciałam tylko pójść spać i przemyśleć wszystko co się dzisiaj stało. JJ nie wyglądał jakby był zadowolony z tego, że idę na dzisiejszą sobótkę ale to nie jest wcale moja wina a jemu nie powinno być nic do tego. Muszę się tam zjawić i reprezentować to jaka nasza rodzina jest "świetna".
Przymierzyłam jasno niebieską sukienkę sięgającą mi do kolan. Cienkie ramiączka były denerwujące i podkreślała mi dekoly ale na pewno była wygodniejsza od poprzedniej.
- Tak, ta będzie dobra. Do tamtej musisz zrzucić parę kilo. Najlepiej tak... z pięć?
Byłam już przyzwyczajona i nie zwracałam uwagi na jej okrutne słowa. Na głowę założyła mi wianek ze stokrotek a ja patrzyłam na nas w lustrze. Im starsza byłam tym bardziej się do niej upodabniałam wyglądem. Pomimo tego jaka była piękna, ja nie chciałam być jak ona. Nie mogłam się stać nią i byłam tego świadoma.
- W końcu jest okazja by pokazać się z lepszej strony - mówiła patrząc na nas w lustrze. Trzymała mnie za ramiona i poprawiała pojedyńcze kosmyki włosów. - Żadnych kłótni z bratem i masz siedzieć cicho. Nie rozmawiasz sama z obcymi i nawet nie patrzysz na kolegów Kasona bo wiem, że wyprowadzają cię z równowagi. Poznasz dziś pewnego chłopaka, nazywa się Nathan. Jest bogaty i idealny dla ciebie.
Słuchałam tego wszystkiego z obrzydzeniem. Całe życie próbowała mnie wychować tak żebym była nią ale ja nie chciałam. Nie mogłam się taka stać. Po za tym planowałam wyjść za mąż jak już to z miłości a nie dla pieniędzy.
- Muszę go poznawać?
- Oczywiście, że tak! Jak chcesz z nim tworzyć wspólną przyszłość nie wiedząc o nim nic?
- Ty jakoś jesteś z tatą - palnęłam głupio. Może jednak nie powinnam się była odzywać?
Rodzicielka spojrzała na mnie z pogardą. Nienawidziła mnie. Czasem sama wmawiała mi słowa "nie mogę znieść myśli, że jesteś moją córką". Słyszałam to co najmniej raz na dwa miesiące. Teraz nie powiedziała nic takiego co było jeszcze gorsze. Nie wiedziałam wręcz co robić.
- Chodźmy już. Ojciec czeka na dole.
Zjebałam.
Posłusznie wyszłam z pokoju. Schodziłam po schodach patrząc na każdy schodek po kolei. Wciąż czasem czułam ból w nodze choć starałam się go ignorować. Ale on zawsze wracał.
Na zewnątrz widziałam ojca i Kasona. Ten pierwszy nawet nie podniósł na nas wzroku a drugi za to od razu spojrzał. Miał na sobie białą koszulę i czarne spodenki co nie wydawało się do końca eleganckie. No ale psycholowi do rozsądku nie przemówisz.
Wsiadłam do auta będąc zmuszona do siedzenia z bratem obok siebie. Droga dłużyła się nie miłosiernie. Nie rozmawiałam z nim od dzisiejszego incydentu, który miał miejsce parę godzin temu. Nie wiedziałam kiedy brunet wrócił do domu bo nie wyszłam z pokoju ani razu.
- Powiecie mi o co się pokłóciliście? - spytał tata.
- Nie - odpowiedzieliśmy równo na co ten skinął głową i popatrzył na nas w lusterku.
CZYTASZ
Pogue Forever ||
FanfictionElizabeth Harries od zawsze należała do bogolek. Nigdy nie czuła się jedną z nich, lecz nigdy nie sądziła by mogła pasować do płotek. Rodzina i przyjaciele zawsze wmawiali jej, że płotki to okrutne, nie miłe i aroganckie osoby. Dopiero gdy ich pozna...