Nie chodziłam do szkoły a moi jedyni przyjaciele niestety nie mieli wyboru dlatego postanowiłam znaleźć pracę. Uznałam też, że raczej w najbliższym czasie nie powinnam brać udziału w akcjach typu oczyszczanie Johna B z zarzutów morderstwa, więc nie musiałam się przejmować opuszczaniem godzin.
Zajęłam rolę kelnerki w jednej z restauracji dla snobów. Kiedyś pracował tu JJ, ale odszedł w niezbyt miłych warunkach dlatego też dobrym pomysłem było nie pokazywanie się z nim tutaj.
Wciąż coś do niego czułam i wydawało mi się, że on czuję to samo ale ciągle nie miałam stuprocentowej pewności i wolałam poczekać na jego ruch. Nie zamierzałam się ośmieszać bo to właśnie płotki zapewniały mi dach nad głową.
- Zanieś to do stolika piątego - moje przemyślenia przerwał Chris, czyli blondyn pracujący tu razem ze mną.
- Nie ma sprawy - mruknęłam nie chętnie chociaż lubiłam tego chłopaka. Nie przepadałam za tą pracą.
- Szczęśliwa jak zwykle - rzuciła Sally przechodząc obok mnie.
- Znasz mnie jeden dzień i już masz wyrobioną o mnie opinie - zaśmiałam się zabierając zamówienie.
Sally była naprawdę ładna co szło na naszą korzyść. Faceci zaczepiali ją a ja miałam spokój od natrętnych snobów. Bardzo się od siebie różniłyśmy ale z charakteru wydawałyśmy się podobne. Była ciemnoskóra i o wiele chudsza ode mnie a jej kręcone włosy znajdowały się wszędzie. Zawsze podkreślała swoją figurę, którą i tak miała ładniejszą niż ja. Nie dziwiło mnie to, byłam od niej młodsza o trzy lata. Trochę przypominała mi Kiarę chociaż nie były zasadniczo do siebie podobne.
Ruszyłam w stronę stolika a gdy zobaczyłam kto przy nim siedzi, miałam ochotę zapaść się pod ziemie. Mogłam się w sumie tego spodziewać ale gdy brałam tą posadę to nie myślałam o żadnych konsekwencjach.
Bez słowa położyłam talerze na stole starając się równocześnie unikać oczu klientów. Byli pochłonięci rozmową o szkole a raczej o dzisiejszych wagarach na jakie poszli. Nie powinnam tego podsłuchiwać, lecz zrobiłam już tyle złych rzeczy w ostatnim czasie, że nie przejmowałam się tym. Miałam teraz ważniejsze sprawy na głowie.
- Pracujesz tu? - usłyszałam za sobą gdy już odwróciłam się od moich rówieśników.
Stanęłam jak wryta zastanawiając się czy lepiej było by odejść bez słowa czy obrócić się i odpowiedzieć jednym słowem. Obie opcje zdawały się nie korzystne dla mnie skoro musiałam obsłużyć ich jeszcze kilka razy. Mogłabym poprosić Sally by się tym zajęła ale wtedy byłabym zmuszona to zajmowania się jakimiś facetami, którzy siedzieli tu i pili piwo przez godzinę by pozaczepiać kelnerki.
Nienawidzę bogoli.
Ostatecznie postanowiłam obrócić się z uśmiechem do chłopaka, który chwilę temu zadał pytanie. Prezentował się tak samo dobrze jak zawsze co stawało się irytujące. Wolałabym wrócić do czasu kiedy w ogóle go nie spotykałam.
- Od nie dawna - odparłam miło. - Potrzebujecie czegoś jeszcze?
Sean uśmiechnął się do mnie lekko, po czym pokręcił głową dając mi tym pozwolenie do odejścia. Cieszyłam się, że nie planował ciągnąć rozmowy.
- Tak właściwie to... - odezwała się blondynka siedząca na przeciw niego. - mogłabym prosić o kawę?
Uniosłam kącik ust widząc jak bardzo dziewczyna próbowała brzmieć wrednie. Pewnie była zazdrosna o to, że Sean rozmawia z inną dziewczyną niż ona.
- Oczywiście - odpowiedziałam odwracając się od nich.
- Bez cukru i z mlekiem kokosowym - dokończyła.
CZYTASZ
Pogue Forever ||
FanfictionElizabeth Harries od zawsze należała do bogolek. Nigdy nie czuła się jedną z nich, lecz nigdy nie sądziła by mogła pasować do płotek. Rodzina i przyjaciele zawsze wmawiali jej, że płotki to okrutne, nie miłe i aroganckie osoby. Dopiero gdy ich pozna...