Rozdział 13

198 4 0
                                    

Czekałam na Kasona w porcie. Uznałam to za odpowiednie miejsce, ponieważ dziś nie było tu praktycznie nikogo. Kręciło się tu jedynie parę osób, które i tak nie zwróciły by na nas uwagi. Bardzo nie chciałam się z nim żegnać, pomimo tego wszystkiego.

Przez jakiś moment pomyślałam czy nie lepiej by było gdybym wróciła do domu, do swojego starego życia i przyjaciół. Przeprosiła wszystkich i udawała, że nic się nie stało a ja nie spędziłam najlepszego tygodnia - lub chyba nawet więcej ale nie miałam pojęcia ile minęło już dni - w życiu i to na dodatek z płotkami.

Nie umiałabym tego przyznać przed nikim ale czułam się z nimi dobrze, tak jakbym w końcu gdzieś pasowała. Dlatego właśnie powrót był okropnym pomysłem.

Tak naprawdę to nigdy nie stresowałam się tyle co przez te kilka dni. Moja psychika już wysiadała ale chciałam pozostać silna. Pomóc nowym przyjaciołom, spędzać z nimi czas i śmiać się z najbardziej beznadziejnych żartów zapominając jednocześnie o dawnych czasach kiedy to nie umiałam się szczerze uśmiechać. Cały czas podpasowywałam się wszystkim a teraz byłam sobą.

Nie jestem pewna ile tak czekałam. Może kilka minut a może i godzinę. Pamiętam za to nagłe rozwianie wszystkich myśli gdy zobaczyłam brata idącego w moją stronę. Miał na sobie czarne dresowe spodenki, tego samego koloru bluzkę oraz okulary przeciwsłoneczne, które zdjął gdy mnie zauważył.

Wszystkie głosy w mojej głowie momentalnie się rozeszły. Nie zastanawiałam się nad tym jak zareaguje, co postanowi zrobić, czy opowie wszystko rodzicom mimo ich okropnego kontaktu. Patrzyłam na ten jego obojętny wyraz twarzy będący maską, którą od lat zakładaliśmy by przypodobać się wszystkim oraz uporządkować się rodzicom.

Podszedł do mnie jak gdyby nigdy nic. Nie odezwał się nawet słowem. Brak przywitania, zero chęci do rozmowy. Rozejrzał się dookoła aż w końcu przeniósł wzrok na mnie, próbując mnie tym zachęcić do rozpoczęcia monologu, którego oczekiwał.

- Chciałam się pożegnać - wydusiłam z siebie a ton mojego głosu okazał się bardziej obojętny niż tego oczekiwałam.

Spojrzał na mnie spod wachlarzu rzęs tak jakby mnie nie znał. Takimi oczami patrzył na nowo poznanych ludzi, od których nie oczekiwał zbyt wiele. Pewnie zdziwiły go moje słowa. Nie tylko jego. Sama zadziwiłam się tym jak źle zaczęłam tą rozmowę.

- Dlaczego?

Zadawałam sobie to samo pytanie. Z jednej strony dziwiłam się sama sobie, że chcę z nim gadać. Z drugiej jednak to rozumiałam bo mimo wszystko był to mój starszy brat. Spędziłam z nim całe dzieciństwo i nie tylko. Potrzebowałam go i nie mogłam odejść bez wytłumaczenia.

- Postanowiłam, że będzie lepiej jeśli odetnę się na razie od naszej rodziny. Potrzebuję przerwy od tego całego bogolskiego życia - wytłumaczyłam nie pewnie choć mój głos brzmiał pewniej niż zawsze.

- Myślałem, że to miała być ta przerwa - mruknął nie patrząc mi w oczy. - Co chcesz zrobić? Wyjechać?

Niekontrolowanie westchnęłam głęboko. Obiecałam coś pewnemu chłopakowi a ja dotrzymywałam słowa. Wyjazd był dla mnie nie korzystny, ponieważ zależało mi na Maybanku ale mogłam zrobić coś innego.

- Chcę zniknąć z Figure Eight na najbliższy czas. Najlepiej już na zawsze. Prawdopodobnie udało nam się zdobyć złoto. Uprzedzając pytania, nie, nie dam ci nawet centa. Dzięki temu utrzymam się bez waszej pomocy.

- Nam - prychnął. - To są teraz twoi przyjaciele?

Zawahałam się przed odpowiedzią. Znałam go bardzo dobrze i wiedziałam, że próbuję mnie tym zmanipulować. Wyśmiać mój pomysł utrzymywania z nimi kontaktu bo ich nienawidził i myślał, że złamię się i wrócę do znajomości ze snobami.

Pogue Forever ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz