Gliny w nocy przyjechały ale nam nie uwierzyły - jak w sumie zawsze. Grupa nastolatków próbująca oczyścić za wszelką cenę przyjaciela z zarzutów nie wyglądała dla nich przekonująco. Planowaliśmy odzyskać broń i zdobyć w końcu dowód na nie winność Johna B. Wiedzieliśmy, że żyje ale gdyby wrócił to od razu zamknęli by go w więzieniu.
Rano obudziłam się nie wyspana oraz z bólem głowy co zupełnie zniweczyło moje i tak już nie wielkie chęci do szukania pistoletu po kanałach. W ciągu całej nocy obudziłam się jakieś pięć razy i za każdym słyszałam czyjeś głosy co znaczyło, że nie tylko ja miałam ciężką noc. Jednak mimo to wstałam jako pierwsza i czekałam na wszystkich około godzinę, próbując jednocześnie wymyślić jakiś plan działania.
- Wymyśliłaś coś? - spytał JJ wchodząc do pomieszczenia.
Nie był w zbyt dobrym humorze ale co mu się dziwić. Tyle się napracowaliśmy by zdobyć pieprzony dowód a na końcu go zniszczyć. Najbardziej jednak denerwował mnie fakt, że chłopak od wczorajszego wieczoru był dla mnie oschły co jeszcze nigdy się nie zdarzyło. Co prawda często mnie wkurzał ale nigdy nie był wobec mnie chujem - a przynajmniej nie tak wielkim.
- Możemy poszukać broni w miejscu gdzie kończy się kanał, po takim czasie już dawno powinna tam spłynąć.
Byliśmy akurat we Wraku a rodziców Kiary o dziwo tu nie było. Chociaż jeżeli mam być szczera to siedzieliśmy tu często a prawie w ogóle ich tu nie widywałam. Blondyn usiadł koło mnie na blacie a reszty wciąż nie było. Nie przeszkadzało mi to bo z nim pomimo wszystko miałam najlepszy kontakt. Z Carrerą nie rozmawiałam za dużo a o Heywardzie nawet nie wspomnę. Gdyby nas zostawili w jednym pomieszczeniu na chociaż minutę, była by to najniezręczniejsza chwila w moim życiu.
- A wiesz gdzie się kończy? - prychnął psując tym jeszcze bardziej mój i tak już zjebany humor.
- Nie, ale ty pewnie wiesz - odparłam zaplatając ręce pod piersiami.
Zjechał mnie krótkim spojrzeniem, po czym spojrzał z powrotem przed siebie. Co się z nami działo? Odkąd wróciłam do nich i przejęłam miano płotki już nie było tak jak dawniej. Nasze dogryzanie sobie przemieniło się w prawdziwe, lecz nie zbyt długie kłótnie. Bolało mnie to bo naprawdę coś do niego czułam i w końcu potrafiłam to przed sobą przyznać. Rozumiałam, że dotknęło nas zniknięcie Johna B i Sarah ale teraz już powinno być dobrze.
- No jasne - parsknął ale nie był to mój ulubiony śmiech. - Przecież to logiczne, że wiem skoro przesiaduję w kanałach całymi dniami.
- Nie o to mi chodziło - próbowałam się usprawiedliwić ale powiedziałam to tak chamskim tonem, że sama bym sobie nie uwierzyła.
Już otwierał usta by coś odpowiedzieć gdy przerwał mu dźwięk przychodzącej wiadomości. Zeskoczyłam z blatu by podejść do telefonu, który ładował się nie daleko nas. Pożyczyłam ładowarkę od właścicieli Wraku, bo swoją zostawiłam w domu.
Miałam już sto procent więc odłączyłam go od kontaktu i spojrzałam na wyświetlacz. Już zdążyłam zapomnieć o swoim bracie, który od rana próbował się do mnie dodzwonić ale ja ignorowałam wszystkie powiadomienia. Przez kilka minut miałam od nich spokój ale jak widać przypomniało mu się o mnie. Zignorowałam to i wyciszyłam urządzenie po czym przeniosłam spojrzenie znowu na Maybanka.
- Kto to? - spytał jak gdyby nigdy nic.
- Kason - odpowiedziałam nie chętnie. - Pewnie Sean mu mówił o tym co się wczoraj stało.
- Twój kolejny chłopak - wymamrotał cicho ale na tyle bym mogła to bez problemu usłyszeć.
Westchnęłam głośno bo miałam dość udawania, że wszystko jest dobrze a my wcale nie wkurzamy się o drobiazgi. Dlaczego Kiary i Pope'a nadal nie było? Mogli by to na reszcie przerwać.
CZYTASZ
Pogue Forever ||
FanfictionElizabeth Harries od zawsze należała do bogolek. Nigdy nie czuła się jedną z nich, lecz nigdy nie sądziła by mogła pasować do płotek. Rodzina i przyjaciele zawsze wmawiali jej, że płotki to okrutne, nie miłe i aroganckie osoby. Dopiero gdy ich pozna...