- Słyszałam, że Ward... - zaczęła Sally. - No wiesz.
- Tak, wiem. Byłam przy tym. - odparłam nawet nie podnosząc na nią wzroku.
- To musiało być okropne. Jak czuję się Sarah?
Na moment przestałam wycierać stolik. Cały dzień starałam się ignorować Sally, lecz to było silniejsze ode mnie. Może i nie zawsze byłam miła, ale często potem żałowałam swojego zachowania. Wyrzuty sumienia były dla mnie najgorszym uczuciem i niestety, miewałam je częściej niż bym sobie tego życzyła.
W końcu odważyłam się spojrzeć na dziewczynę, jednak gdy przypomniałam sobie widok zapłakanej przyjaciółki w moich ramionach, przymknęłam na chwilę oczy. Nie mogłam się rozpłakać. Nie pozwoliłabym sobie na to.
- A jak ma się czuć? Jej ojciec dosłownie... - nie dokończyłam tej wypowiedzi. - To stało się wczoraj, ledwo minęła doba. Sądzę, że dalej się nie pozbierała.
Brunetka skinęła głową najwyraźniej rozumiejąc jak bardzo wrażliwy jest ten temat. Dla wszystkich to tylko kolejny temat do rozmów ale dla tych co przy tym byli lub dla jego bliskich, rozmowa o tym przypominała tą okropną chwilę.
- Shoupe był tak zszokowany...
- Shoupe? - zdziwiłam się.
Jej oczy stały się większe a twarz wyglądała na przerażoną. Zdradziła się. Tylko co on miał z tym wspólnego? Nie odpowiedziała, więc coś musiało być na rzeczy. Ukrywała coś przede mną i nie pierwszy raz to pokazała.
- Znasz go - stwierdziłam przerywając tym samym nie zręczną cisze. - To dlatego zadawałaś mi tyle pytań, zbierałaś informację.
- Lizzy, ja...
- Nie tłumacz się - powiedziałam nie zamierzając słuchać nie potrzebnych wymówek. - Powiedz tylko kim on dla ciebie jest?
- Jestem jego siostrzenicą - odpowiedziała bez żadnego zawahania.
Wszystkie moje wątpliwości rozwiały się w jednym momencie. Gdy zaczęłam tu pracować, wszyscy żyli w przekonaniu, że John B nie żyje. Potem Shoupe chciał go znaleźć i zamknąć, więc Sally starała się zdobyć moje zaufanie i wyciągnąć ze mnie informacje. Jej wujek nigdy nam nie ufał dlatego zawsze chciał nas mieć na oku.
- To po to były te wszystkie pytania? Przenocowałaś mnie nawet, byłam przekonana, że po prostu chcesz być miła a ty próbowałaś zdobyć moje zaufanie. Pomagałaś mi a w zamian wyciągałaś ze mnie to co akurat robiły płotki i w jakie kłopoty się wpakowali.
- To wcale nie tak, mogę ci to wyjaśnić.
- Niby co chcesz wyjaśniać? Okłamywałaś mnie przez cały ten czas. Codziennie pytałaś mnie o moje życie prywatne a ja byłam głupia i wszystko ci opowiadałam.
Zamilkła a we mnie jeszcze bardziej się zagotowało. Nie potrafiła nawet odpowiedzieć, choć odkąd ją poznałam to kreowała się na taką, co w takiej chwili by mnie zwyzywała i wypomniała wszystkie błędy jakie w życiu popełniłam. Pierwszym było zaufanie jej.
- A ta sytuacja z JJ-em? Podrywałaś go, już wtedy mogłam się domyślić, że nie chcesz przyjaźni - przypomniałam sobie.
- Podrywałam go bo byłam pewna, że nie będziecie razem.
Zastanawiałam się co miała na myśli mówiąc to. Jednakże wolałam nie kompromitować się jeszcze bardziej pytając o to.
- Tak mi ufałaś, że uwierzyłabyś nawet gdybym powiedziała ci, że w ten sposób chciałam wam pomóc. Dziwie się, że naprawdę coś do niego czujesz, bo gdy on jest w ciebie wpatrzony jak w obrazek, ty traktujesz go tylko jak przyjaciela.
CZYTASZ
Pogue Forever ||
FanfictionElizabeth Harries od zawsze należała do bogolek. Nigdy nie czuła się jedną z nich, lecz nigdy nie sądziła by mogła pasować do płotek. Rodzina i przyjaciele zawsze wmawiali jej, że płotki to okrutne, nie miłe i aroganckie osoby. Dopiero gdy ich pozna...