Przyszliśmy z JJ spóźnieni. Czego zresztą się można było po nas spodziewać. Oni mimo tego byli bardziej przewidywalni. Pierwsze co zauważyłam to Kiarę chodzącą po werandzie wściekłym krokiem. Obok siedzieli John B, Pope i oczywiście Sarah Cameron czyli największy wróg dziewczyny.
- Stawiam pięć dolców, że zaraz któraś straci głowę - mruknęłam na przywitanie nawet nie chcąc słuchać tej kłótni.
- Przyjmuję! Stawiam dolara na Sarah - dodał JJ.
- Ja chyba jednak na Kie - stwierdził Pope.
Podeszłam i usiadłam na wolnym krześle. Całą drogę przekomarzałam się z Maybankiem a teraz byłam tym wykończona. Z jednej strony się lubiliśmy a z drugiej nienawidziliśmy. A więc kim dla siebie byliśmy? Na pewno nie przyjaciółmi, lecz nie mogliśmy się też nazwać wrogami. Byliśmy jednocześnie wszystkim jak i niczym.
Obie dziewczyny patrzyły na siebie z nienawiścią. Chciałam temu jakoś zaradzić ale nie mogłam. Jedyną osobą jaka mogła to zrobić był sam John B jednak on chyba nie umiał. Dobrze by było gdyby to one same sobie to wyjaśniły.
- Kie jesteś moją najlepszą przyjaciółką, Sarah, jesteś moją dziewczyną - próbował naprostować sytuację Routledge.
- Kto by się spodziewał - wymamrotałam tak cicho, że prawdopodobnie usłyszeli to tylko Pope i JJ obok, których siedziałam.
- A ta gadka o wyciągnięciu z niej informacji? - przypomniała Carrera.
- Naprawdę tak powiedziałeś - spytała Sarah skupiając teraz uwagę na nim.
- Przecież z Lizzy też miało tak być! Ją akceptujesz - zignorował ją John B.
- Miło, Routledge - stwierdziłam.
- Słuchajcie! Może i tak powiedziałem ale się zakochałem!
- Będę rzygać - oznajmiła Kiara.
- Nie planowałem tego, nie będę zaprzeczał.
- To obciach - szepnął JJ.
Walnęłam go w ramię. To nie był najlepszy moment do mówienia takich rzeczy. Spojrzał na mnie z wyrzutem, zupełnie tak jakby nie zasłużył na uderzenie go. Przewróciłam tylko oczami i wróciłam do słuchania kłótni.
- Dość pierdolenia. Jeśli ona w to wchodzi, ja wychodzę - wkurzyła się i tak już zdenerwowana brunetka.
- Nie każ mi wybierać.
- Tak? Jestem ciekawa co wybierzesz. - kontynuowała.
- Ja też - dodałam podnosząc rękę jakbym się zgłaszała.
- I ja - dołączył Maybank.
- Ja czy ona?
- Obie - odparł bez problemu.
Patrzyłam na niego jak na idiotę. To na pewno nie była odpowiedź jakiej wszyscy oczekiwaliśmy. Zerknęłam najpierw na brunetkę a potem na blondynkę, obydwie wpatrywały się w niego z niedowierzaniem.
- Desperat - szepnął JJ ale tym razem nic z tym nie zrobiłam.
- Jesteś pomocny - westchnęłam.
Kiara gdzieś poszła a ja nie myśląc wiele, ruszyłam za nią. Cieszyłam się, że chociaż mnie akceptuje. Szła wciąż wściekła tak szybko, że aż się zmęczyłam podążając za nią. Próbowałam ją jakoś zatrzymać, lecz to było ciężkie.
- Przestań za mną łazić - rozkazała ale to zignorowałam.
Cały czas szłam za nią aż w końcu się obróciła. W jej brązowych oczach pojawiły się łzy, które próbowała zamaskować. Dawno ich nie widziałam. Ostatnia okazja do zauważenia jej płaczącej była na pierwszym roku w akademii dla bogoli. Pamiętałam to bardzo d-obrze pomimo tego, że ona mnie wtedy nie znała. Przyjaźniłam się wtedy z Florą i Alice dlatego nawet do niej nie zagadałam. Nie potrzebowałam więcej przyjaciół.
![](https://img.wattpad.com/cover/364628242-288-k972114.jpg)
CZYTASZ
Pogue Forever ||
FanfictionElizabeth Harries od zawsze należała do bogolek. Nigdy nie czuła się jedną z nich, lecz nigdy nie sądziła by mogła pasować do płotek. Rodzina i przyjaciele zawsze wmawiali jej, że płotki to okrutne, nie miłe i aroganckie osoby. Dopiero gdy ich pozna...