Rozdział 14

180 3 0
                                    

Szeryf Peterkin nie żyła, a razem z nią umarły nasze wszelkie nadzieję na lepsze życie. Ona jako jedyna w nas uwierzyła, chciała pomóc ale nie zdołała. Zabił ją pieprzony Rafe Cameron, brat naszej Sarah. Nie mogłam tak po prostu przyjąć tego wszystkiego do świadomości. Z każdą chwilą myślałam o tym coraz więcej. John B miał jej krew na własnych rękach. Był przy gdy została postrzelona. Nie mógł nic zrobić, był za młody na to wszystko.

Wszyscy byliśmy.

Nigdy nie sądziłam, że tak potoczy się moje życie. Nie widziałam siebie patrzącej na czyjeś postrzelone ciało dlatego cieszyłam się, że ten jeden raz wybrałam rodzinę zamiast przyjaciół. Gdybym nie spotkała się z Kasonem, pojechałabym z całą ekipą na lotnisko. Nie stałabym tam bez czynnie, patrząc jednocześnie jak mój przyjaciel jedzie na pewną śmierć tylko po to by uratować dziewczynę i zdobyć złoto.

Wsiadłabym z nim do samochodu.

Widziałabym wszystko. To jak Ward zabrania swojej córce wysiąść z samolotu. To jak Peterkin przyjeżdża wszystkich uratować a potem jak Rafe ją zabija. Widziałabym martwe ciało kobiety, krew wokół nas. Nie wyobrażałam sobie tego jaki ból musiała czuć, chodź za wszelką cenę chciałam go sobie wyobrazić. Mogłabym nawet umrzeć za nią byle by pomogła reszcie.

Ale to nie Rafe'a ogłosili jej mordercą. Został nim John B a cała wyspa w to uwierzyła. Policja go szukała, porozwieszali nawet listy gończe a my ukrywaliśmy go w vanie, tak jakby to coś dało. W radiu mówili o naszym przyjacielu. Radiowozy jeździły wokół nas. Co trzy minuty przejeżdżał kolejny. Czułam się jakby nas obserwowali ale nie mieli pojęcia, że tu jesteśmy. Na pewno nie. Nie mogli wiedzieć no bo niby skąd? Ja sama nie wiedziałam gdzie dokładnie jesteśmy, ponieważ mentalnie byłam w innej rzeczywistości.

Nagle ktoś wyłączył radio, gdy zaczęli podawać rysopis oskarżonego. Spojrzałam w bok i ujrzałam, że to musiała być Kiara. Poczułam nagły przypływ nienawiści do niej. Pomiędzy nami zapanowała cisza przez to, że to wyłączyła. Chciałam by coś ją zagłuszało a ona mnie tego pozbawiła.

- Pomóżcie bo jesteście mądrzy - rzucił w końcu JJ. - Komu uwierzą gliny? Wardowi Cameronowi czy nam?

Odpowiedź była prosta ale ja nie chciałam odpowiadać. Wolałabym już siedzieć w nie zręcznej ciszy i poukładać wszystkie swoje myśli niż w ogóle o czymś gadać. Ale co ja mogłam zrobić? Moje zdanie nigdy się nie liczyło.

- Oskarża nas wielki deweloper, pan całej wyspy. Gubernator je mu z ręki. Oskarżony to John B, obecnie bezdomny szesnastolatek - kontynuował chłopak.

- Dzięki odparł poszukiwany.

- Cholera - dodał Heyward.

- Zwiewajmy na Jukatan - podsumował JJ.

- Skończ z tym Meksykiem.

Pomimo faktu, że bardzo nie chciałam słuchać ich rozmowy to zrobiłam właśnie to. W ostatnim czasie robiłam mnóstwo rzeczy, których nie zamierzałam. Przynajmniej nie musiałam mieszać się w rozmowę, Kie też tego nie robiła.

- Sarah go z tego wyciągnie - powiedziałam w końcu. Miałam wielką nadzieję, że na tym zakończymy. - Była świadkiem zajścia.

- Wyda własnego brata? Nie ma opcji - odparł Maybank.

- Ja bym to zrobiła.

Spojrzał na mnie z politowaniem a ja zwycięsko się uśmiechnęłam. Wydanie brata szczytowało na mojej liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią tylko jeszcze nie miałam okazji. Ten psychopata na razie nikogo nie zabił. Nie wiem czy powinnam się cieszyć czy raczej nie.

Pogue Forever ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz