🌹10🌹

1.2K 43 5
                                    

-Kazałeś mu wezwać pogotowie?!-Krzyknąłem na Cadena wkurwiony.

-Nie on tylko ojciec. Zadzwonił do mnie i powiedział, że zobaczył przez kamery nie ciekawą sytuację w salonie i mam wezwać karetkę.- Wytłumaczył Archer a ja na chwilę przymknąłem powieki po to aby po chwili je otworzyć i wybiec z domu w towarzystwie dwójki po mnie najstarszych braci.- Ktoś mi powie o co chodzi?- Zapytał w końcu, gdy biegliśmy ten najmłodszy z nas.

-Ona potrzebuje pomocy.- Powiedziałem mu tylko i przyśpieszyłem widząc zatrzymującą się dziewczynę.- Mel!- Krzyknąłem widząc jak upada.- Cholera.- Wymruczałem tylko bo byłem pewny, że nie uda mi się jej złapać. Na szczęście się udało i dziewczyna opadła w moich ramionach.

Wziąłem ją na ręce i zacząłem szybkim krokiem wracać do domu. Całe szczęście, że nie uciekła za daleko i już po chwili byliśmy w domu.

-Kto to jest?- Zapytał Archer.

-Długa historia.- Odpowiedziałem.- Podaj mi torbę.- Tym razem zwróciłem się do Cadena stojącego obok mnie.
Znów położyłem dziewczynę na kanapie w salonie.
Zmierzyłem jej parametry, które nie wyglądały najlepiej. Ona była wykończona...
Przy okazji tego, że była nieprzytomna sprawdziłem jej kostkę, która okazała się skręcona.
Westchnąłem, słysząc sygnał ambulansu, który po chwili wjechał do nas na posesję.
Wysiadło z niego trzech mężczyzn. No to świetnie. Dziewczyna boi się facetów a teraz ma jechać z trójką nieznajomych. Japierdole.
Wytłumaczyłem ratownikom sytuację, że dziewczyna ma skręconą kostkę, złamane żebro i przebite płuco. Zabrali ją do karetki, podczas gdy mi wcześniej udało się dowiedzieć gdzie jedzie, jak i również wsunąć jej karteczkę z moim numerem telefonu do kieszeni, tak wrazie co.

Gdy już odjechali spojrzałem na telefon gdzie ujrzałem 13 nieodebranych połączeń od ojca.
W końcu oddzwoniłem.

-Xander! W końcu. Dlaczego przejmujesz się jakimś obcym dzieckiem podczas gdy twoja siostra zaginęła!?- Zaczął na mnie krzyczeć.

-Tato, ona już od 11 lat jest ogłoszona jako zaginiona.- Westchnąłem. Byłem pewny, że już jako tako się z tym pogodził.

-Ona żyje, rozumiesz?! Dzwonili do mnie z Polski. Osoba która ją porwała to jakaś Maya Collins. Ta kobieta związała się z nijakim Jeremiahem Collins, który zabił tą swoją żonę na oczach mojej małej córeczki, która zdążyła tylko wezwać pogotowie a później zapadła się pod ziemię.- Zaczął tłumaczyć ojciec a mnie Olśniło.- Melanie żyje rozumiesz!?- Wykrzyczał znów.

-Tato, to obce dziecko to była... To była Melanie!- Wykrzyczałem i od razu pobiegłem do auta aby udać się do szpitala.

-O czym ty mówisz?- Zapytał już trochę spokojniej.

-Ona jest z Polski, ma na imię Melanie i właśnie wczoraj stamtąd uciekła, no zobaczyła zamordowaną matkę, ten fagasek chciał zrobić z nią to samo ale zdążyła zadzwonić po pogotowie i policję a później uciekła bo nie chciała iść do domu dziecka. Ona myśli, że ty nie żyjesz...- Powiedziałem praktycznie na jednym wydechu, jadąc do szpitala.

-Może to zwykły przypadek.- Zawtórował ojciec.

-Dlatego właśnie jadę to sprawdzić.- Powiedziałem.- Nasza Melanie, miała dwa znamiona. One same nie znikają.- Wytłumaczyłem.- Jedno na prawym ramieniu a drugie na prawej nodze. Pamiętasz?- Dopytałem.

-Pamiętam. Daj mi znać. Jeśli to ona będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie...- Powiedział ale ja słyszałem jak jego głos się łamie.

-Koncze, właśnie dojechałem do szpitala.-  Powiedziałem rozłączając się.

Jeśli to ona zabije człowieka który wyrządził jej taką krzywdę.

♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪
No witam Was bardzo serdecznie!
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba.
Do następnego!🫶🏼
Buxiaki 💋

<527>

Rodzeństwo Black 🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz