🥀9🥀

1.2K 47 3
                                    

-Nie ważne, po prostu mnie wypuście. Nie znam was i nie wiem jakie macie zamiary, dlatego nie chce przebywać w waszym domu.- Powiedziałam raptownie wstając, bo czułam się bardzo niekomfortowo w domu dwóch obcych dla mnie kolesi.

Przez to, że za szybko wstałam zaczęłam trochę kaszleć ale próbowałam tego aż tak nie pokazać.
Ten starszy widząc mój stan podniósł jedną brew i przewrócił oczami.

-Uparta jesteś. Ile ty masz lat w ogóle co?- Spytał ten młodszy, nawet nie wiem jak ma na imię.

-Nie będę wam nic o sobie mówić, ja o was też nic nie wiem, a jakoś żyje.

-W takim stanie to już niedługo.- Zawtórował mi Xander, przez co ja również przewróciłam oczami.

-Pokażcie mi po prostu gdzie jest wyjście i dajcie mi spokój!- Krzyknęłam.- Muszę wracać do pracy.

-Nigdzie nie wrócisz w tym stanie, już napisałem Pani Rosannie, że przez najbliższe kilka dni nie pojawisz się u niej w sklepie.- Powiedział a mi w oczach pojawiły się łzy, które za wszelką cenę chciałam ukryć. Byłam na niego zła.

-Słucham?- Powiedziałam łamliwym głosem.- Kim ty jesteś człowieku, żeby mówić mi co mogę a czego nie? Nie rozumiesz, że ja do cholery potrzebuje tych pieniędzy?

-Właśnie nie rozumiem. Możesz mi wytłumaczyć.- Powiedział patrząc na mnie wyczekująco.

Miałam tego dość. Chciałam po prostu stamtąd wyjść, ale wiedziałam, że on nie odpuści.

-Okej, chcesz wiedzieć? W porządku.- Zaczęłam patrząc na niego z łzami w oczach.- Wczoraj przyleciałam tu z Polski. Uciekłam bo mój ojczym zabił mi matkę i to samo chciał zrobić ze mną. Pobił mnie prawie do nieprzytomności zresztą tak jak praktycznie zawsze. Ale w większości bił mnie właśnie do nieprzytomności. Zdążyłam tylko zadzwonić po pogotowie i karetkę a później uciekłam. Nie spałam całą noc, a noga boli mnie od wczorajszego skoczenia przez okno. Coś jeszcze? Czy mogę wyjść?- Powiedziałam już nie hamując łez. Widziałam w ich oczach kilka emocji. Gniew, troskę, zmartwienie i zaskoczenie.- Mogę wyjść? Proszę.- Powiedziałam już praktycznie błagając.

Mężczyźni spojrzeli po sobie nie wiedząc najprawdopodobniej co zrobić. No cóż nie dziwię im się. W końcu nie codziennie znajduje się dziewczynę, która uciekła z domu aby nie zostać zabita.

-Melanie...- Zaczął ten młodszy ale mu przerwałam.

-Nie błagam, nic nie mów, po prostu mnie stąd wypuście.- Schowałam twarz w dłoniach znów czując, że nie mogę wziąć oddechu. Tym razem nie była to wina żeber, a ataku paniki.

-Co się dzieje?- Zapytał Xander, nagle odzyskując zdrowy rozsądek.

-N-ic, wy-puść mnie.- Odpowiedziałam z trudem ledwo łapiąc oddech.

-No wezwałem tą karetkę, a o co tu chodzi?- Zapytał jakiś mężczyzna, którego nie znałam, wchodząc do salonu. Był młodszy od tych stojących obok mnie.

-Obiecałeś.- Powiedziałam z wyrzutem i rzuciłam się w stronę najbliższych drzwi. Jak się okazało wyjściowych.

Otworzyłam je i wybiegłam. Dalej trudno było mi złapać oddech ale adrenalina mi podskoczyła więc było odrobinkę łatwiej. Słyszałam za sobą krzyki ale nie reagowałam. Nie wiedziałam czy ktoś za mną biegł czy nie, uciekałam nie patrząc na to gdzie. W pewnym momencie już zabrakło mi tlenu, a do tego noga nie pozwoliła na dalsze bieganie. Zatrzymałam się, próbując unormować oddech, ale nie potrafiłam. Znów zaczęłam za dużo myśleć, w uszach mi szumiało, głowa zaczęła mnie boleć a do tego mi się w niej kręciło, najgorsze jednak były mroczki przed oczami przez, które już po chwili nic nie widziałam.
Zapadła ciemność.

♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪
Hejkaa.
Macie nowy rozdział, mam nadzieję, że wam się spodoba.
Teraz niestety najprawdopodobniej następny będzie dopiero w piątek/sobotę. Ale nic nie obiecuję, może będzie szybciej może później.
Do zobaczenia!🫶🏼
Buxiaki!💋

<511>

Rodzeństwo Black 🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz