hej! życzę wam miłego czytania, a my, jak zwykle widzimy się pod rozdziałem.
Ps. Będę bardzo wdzięczna za gwiazdki i komentarze :3#aooswatt
***
Margarett
Mroźne popołudnie dobiegało właśnie końca, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Mamy nie było. Co prawda, miałam nie otwierać obcym, ale może ten jeden raz nic się nie stanie.
Zeszłam na sam dół i pełna obaw zapytałam:
– Kto to?
– To ja, kochanie, ciocia. Musisz mi otworzyć, dobrze? – znałam ten głos.
Ciocia B.
Uśmiechnęłam się, a następnie przekręciłam klucz. Ciocia otworzyła i weszła do środka, a gdy mnie zobaczyła, wyglądała na spokojną. Kucnęła blisko mnie.
– Posłuchaj mnie teraz uważnie, słoneczko. Spakujemy Ci kilka najważniejszych rzeczy i zrobimy sobie małą wycieczkę, dobrze?
Nie rozumiałam, czemu wycieczka była tak nagła, ale cieszyłam się. Lubiłam ciocię. Lubiłam spędzać czas w jej towarzystwie, bo z nią było lepiej. Przy niej czułam się lepiej. Przy niej nie płakałam, nikt na mnie nie krzyczał i choć na chwilę mogłam poczuć spokój.
Stało się tak, jak powiedziała. Poszłyśmy do mojego pokoju i do małego, fioletowego plecaka spakowałyśmy garść różnych rzeczy. Od ubrań, po kredki.
Bo od dziecka kochałam rysować, malować. Tak, jakby to płynęło w mojej krwi lub było zapisane w moim dna. Kochałam zatracać się w sztuce, czując, jak ona bezpowrotnie wżera się we mnie jak narkotyk, jak dym papierosowy, który początkowo drapie ci płuca, by później jawić się jako czysta przyjemność. Słodki smak zakazanego owocu.
To ona nim była. Sztuka. To, co nią wyrażałam, było dla mnie zakazane.Mama nigdy nie lubiła, gdy oddawałam się swojej pasji. Sama nigdy nie kupiła mi kredek, flamastrów, czy bloku z białymi kartkami. Krzyczała na mnie, gdy prosiłam nieznajomego pana w sklepie, by kupił mi kredki. Chciałam te najmniejsze. Sześć kolorów, sześć kredek. Tyle w zupełności by mi wystarczyło. Czy to aż tak wiele? Według mojej matki to okazało się za dużo.
O sześć kolorów za dużo.
Nie pamiętam co działo się dalej. Mogę przypuszczać, że to była kolejna kara z jej listy…
Z czasem zrozumiałam, że lepiej nie wywoływać niepotrzebnych kłótni więc porzuciłam swoją największą pasję. Wtedy przysięgłam małej, dwunastoletniej sobie,, że kiedy dorośnie, będzie rysować tak, że świat dojrzy jej talent i oczaruje nim każdego, kogo spotka.
I tego zamierzam się trzymać.
Teraz mam szansę.
Bo po tylu latach życia w cieniu matki, ktoś wreszcie mnie zauważył. A człowiek, jak każde inne stworzenie żyjące w grupie, w stadzie, pragnie docenienia. Wszyscy pragniemy zapewnienia, że jesteśmy ważni.
CZYTASZ
Art of our souls
RomancePod swoimi drzwiami znalazła list, a w nim zaproszenie do owianej tajemnicą Akademii. Wraz z zaproszeniem dołączona była zagadka. Jak daleko posunie się 18 letnia Margarett Morgan, by uwolnić się od toksycznej matki? Czy przyjmie zaproszenie? Czy u...