#aooswatt
***
Margarett
kilka tygodni później...
Dyrektor po raz kolejny zaostrzył zasady przekraczania granic akademii. Wprowadził coś na kształt godziny policyjnej. Od godziny dwudziestej trzeciej nie wolno nam było wychylać się za bramy akademii, a co gorsza, za drzwi swoich pokojów. To było chore. Ojciec Ravena tak bardzo pragnął trzymać fason i mieć władzę nad wszystkim i nad wszystkimi, że popadał w obłęd. Bo to nie było normalne. Najgorsze było to, że kadra poszła za nim. W skutek tego lekcje prawie nie istniały. Jako uczniowie mieliśmy ograniczone prawa, a każde wychylenie się przed szereg groziło srogą karą. Dlatego w moim przypadku lepiej było siedzieć tak cicho, jak mysz pod miotłą. Mimo wszystko, nikt z nas nie podejrzewał, że człowiek, któremu odbiera się prawa kiedyś pęka i zaczyna się buntować. Uczniowie byli odważni, albo skrajnie głupi, bo mało kto przestrzegał nowych zasad.
Po takim czasie spędzonym w tym miejscu czułam się jak część społeczeństwa. Nie obchodziły mnie szepty na korytarzach, gdy kroczyłam ich środkiem czy ukradkiem rzucone spojrzenia. Nie zależało mi na opinii innych. Zależało mi na moich bliskich. Okazało się, że moja współlokatorka - Daphne - jest moją bratnią duszą. Była pierwszą, tak szczerą, chwilą w moim życiu. Z każdym dniem stawała mi się bliższa, czego nie można powiedzieć o reszcie dziewczyn z apartamentu. Kira, jak to Kira, nieustannie mordowała mnie wzrokiem, Hazel miała w dupie wszystko, co ja otacza, włącznie z nami, a Jasmine zgrywała miłą i pomocną, lecz w tamtym momencie nie znałam jej prawdziwych intencji.
Sytuacja z Ravenem też nie była prosta. Odkąd zaczęliśmy się do siebie zbliżać, ja robiłam wszystko, by zachować między nami dystans. Uciekałam przed nim. Nie uczęszczałam na treningi, unikałam go wszędzie i o każdej porze. Bałam się, że jeśli zacznę coś czuć, znowu zostanę zraniona. Że znów sama będę musiała posklejać swoje serce. Chłopak początkowo nie dawał za wygraną i domagał się kontaktu, lecz z każdą odmową z mojej strony, jego motywacja słabła. W taki sposób nasz kontakt z dobrze rokującego zamienił się w sporadyczny.
Najmocniej dotykał mnie jego wzrok, kiedy na mnie patrzył. Blady turkus przepełniony szczerym bólem. A to ja byłam tego powodem. Byłam okropna, bo ten chłopak o złotym sercu nie zasługiwał na ból spowodowany utratą bliskiego. Jednak ja byłam tchórzem. Tchórzem, który bał się spojrzeć prawdzie w oczy.
Ucieczka wydawała mi się najprostszą z dróg. Niestety to co proste, nie zawsze jest tym właściwym. Ale przecież każdy z nas przed czymś ucieka. Przed światem, by ukryć prawdziwą wersję siebie. Przed sobą, bojąc się własnych uczuć. Przed własnymi pragnieniami, obawiając się, że gdy nas pochłoną, będzie już za późno. Przed przyszłością, czując na karku oddech przeszłości.
Wychodząc ze wschodniego skrzydła akademii, napotkałam wzrokiem Aresa. Jeśli sądziłam, że uciekałam przed Ravenem, to z pewnością od Aresa spierdalałam gdzie pieprz rośnie, jak nie dalej. Dręczył mnie po nocach, gdy w mojej głowie odtwarzała się scena, w której budzę się w damskiej toalecie. Bezsilna, bezbronna. Upokorzona.
Nikomu nie zdradziłam, kim był człowiek, który mi to zrobił. Nie miałam odwagi. Wolałam zapomnieć. Bo czasem zapomnienie jest jedynym rozwiązaniem.
Z własnej woli nosiłam w sobie ciężar tego dnia. A może tak naprawdę wmawiałam sobie, że zapomniałam, a z tyłu głowy nadal widniało wyryte imię tego potwora? Może znikało tylko przy ludziach, którzy wnosili do mojego życia światło, a zabierali strach i ból gdzieś hen w nieznane. Każdy z nas zasługuje na kogoś takiego, a jeśli jeszcze nie odnalazłeś go pośród ciemności, wierz mi, pojawi się w najmniej oczekiwanym momencie. A gdy ujrzysz jego blask i poczujesz bezcenny spokój spowodowany jego obecnością, zrozumiesz. Pojmiesz, że warto było kryć się pośród mroku. By móc doświadczać światłości większej niż blask słońca, księżyca i wszystkich gwiazd na niebie podczas bezchmurnej nocy. By nareszcie poczuć się ważnym.
CZYTASZ
Art of our souls
RomancePod swoimi drzwiami znalazła list, a w nim zaproszenie do owianej tajemnicą Akademii. Wraz z zaproszeniem dołączona była zagadka. Jak daleko posunie się 18 letnia Margarett Morgan, by uwolnić się od toksycznej matki? Czy przyjmie zaproszenie? Czy u...