Rozdział dziesiąty: Perspektywa

202 14 20
                                    

hejj! miłego czytania! widzimy się na dole :))

będzie mi miło, jeśli zagłosujecie (naciskając gwiazdkę na dole) :3

#aooswatt

***

Margarett

Nazajutrz tamtej przejażdżki dyrektor na wieczornym apelu wygłosił nowe zasady, które miały obowiązywać w akademii, i które wśród uczniów odbiły się niemałym echem. W trakcie przerw między zajęciami korytarze aż huczały od ciągłych szeptów, czy na glos wypowiadanych myśli niezadowolenia. Nic dziwnego, zasady te były dość ograniczające i nikt tak naprawdę nie wiedział, co spowodowało ten ruch dyrektora.

No, bo niby dlaczego jakiś ważniak w garniaku miał decydować o tym, o której mogę wyjść na korytarz? Nie ma na to sensownej odpowiedzi.

- Masz gościa - Daphne wyłoniła się zza drzwi, a tuż za nią dojrzałam zmierzwione brązowe włosy. Czyli wychodzi na to, że Raven znów będzie zatruwał mi życie. Świetnie. Stwierdziłabym, że wręcz bajecznie.

Chłopak wszedł do pokoju, następnie zamykając za sobą drzwi.

- Hej, piękna - rzucił jak gdyby nigdy nic.

- Jeszcze raz tak do mnie powiesz i obiecuję, że wbiję Ci ten ołówek w dłoń, albo w zdecydowanie bardziej bolesne miejsce - odburknęłam, bawiąc się ołówkiem w palcach.

- Usłyszysz to ode mnie jeszcze nie raz i jeśli nadal będziesz chciała to zrobić, z czystą przyjemnością ci na to pozwolę.

Zostawiłam tę głupią rozmowę bez słowa, powracając do szkiców, które właśnie kończyłam. Zostało mi dosłownie kilka kosmyków włosów kobiety, która była plecami odwrócona do odbiorcy i drobne cieniowanie, by urzeczywistnić cień rzucany na pojedyncze części ciała obu osób. Byłam bardzo dumna z tego szkicu. Przedstawiał kobietę, która otoczona była szerokimi ramionami mężczyzny przed nią. Obejmowali się tak dotkliwie, że ich czułość, czy bezpieczeństwo jakie stanowili dla siebie nawzajem, wylewały się poza brzegi kartki. Prawdą było to, że sama pragnęłam poczuć kiedyś coś tak dotkliwego i namacalnego. Dlatego przelałam to na kartkę.

Każdy z nas potrzebuje czasem dać ujście swoim emocjom, lękom, czy pragnieniom. Jedni, tak jak ja, ruchem ołówka czy pędzla potrafili odsłonić to, co siedzi w ich środku. Drudzy zaś przelewali swoje myśli na kartki, spisując słowo po słowie, aż układali je w piękne historie, które porwały niejedno serce. Trzeci natomiast, swoim ukojeniem mianowali sport w przeróżnej formie. Czasem była to siatkówka, czasem boks, a nawet pływanie czy jazda konna. Bo kiedyś każdy odnajdzie coś, co będzie jego ukojeniem i prawdziwą miłością. Czasem po prostu potrzeba na to więcej czasu, ale to co jest nasze, zawsze nas odnajdzie.

- Co tam czarujesz tym ołówkiem? - Raven podszedł bliżej i stanął za krzesłem, na którym siedziałam.

- Nic takiego, zwykły szkic na szybko - odparłam i w ostatniej chwili chwyciłam kartkę, by ją odwrócić.

- Czemu to chowasz? Pokaż. Chcę zobaczyć co tam ci siedzi w głowie.

- Nie jestem pewna czy... - Zamarłam, gdy jego dłonie sięgnęły moich i je sobą nakryły. Jego dotyk był tak... Był delikatny, przyjemny i... czuły. Dotyk Ravena Harrisa był czuły, a gdy jego ciepły oddech głaskał moją szyję, poczułam coś, czego nie czułam jeszcze nigdy. Coś, na co nie zasługiwałam. Mimo wszystko, nie opierałam się i pozwoliłam Harrisowi na przejęcie kontroli.

Art of our souls Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz