Rozdział osiemnasty: Czysty przypadek

137 9 8
                                    

#aooswatt

***

Margarett

Nad rankiem obudziłam się, czując coś ciężkiego na swojej talii. Dopiero po chwili przypomniałam sobie to wszystko, co działo się dzisiejszej nocy. Szczere wyznania, pocałunki przepełnione emocjami i dotyk, który symbolizował bezpieczną przystań. Nie sądziłam, że ktoś doceni mnie taką, jaka jestem. Że ktoś zaakceptuje mnie w stu procentach i będzie mu zależało na mnie, moim bezpieczeństwie i przede wszystkim na moim szczęściu. Nadal nie mogłam w to uwierzyć i wydawało mi się to nierealne.

Nieznacznie wyswobodziłam się z jego objęć tak delikatnie, by go nie obudzić. Spoglądałam na jego spokojna, delikatną twarz, która kontrastowała z ciemnym odcieniem włosów czy konturami czarnych tatuaży. Wyglądał jak połączenie diabła i anioła. Usiadłam na skraju łóżka i sięgnęłam na telefon. Za dziesięć dziewiąta. Planowałam wstać, lecz ktoś mi to uniemożliwił. Raven ledwo przytomny chwycił mnie za dłoń, co skutkowało tym, że odwróciłam się z powrotem w jego stronę,

- Chodź tu. Nigdzie ci się nie spieszy - wypowiedział cicho, a chrypka w jego głosie dodała mu uroku.

Nie mogłam się oprzeć i zrobiłam to, co mi zasugerował. Wypełzłam jeszcze raz pod kołdrę, a chłopak objął mnie w talii, przytulając swoja twarz w okolice mojego brzucha. W ten sposób mogłam dotknąć jego włosów, które od jakiegoś czasu stanowiły moje imperium rzymskie. Nie zliczę ile razy pomyślałam jak cholernie miękkie muszą być. I miała rację. Włożyłam palce między ciemne kosmyki jego gęstych włosów, mierzwiłam je. Układałam je w jeszcze większy nieład, niż ten, który stanowiły, zanim wplotłam w nie dłoń. Były tak miękkie w dotyku... Przysięgam, to stanie się moją obsesją. Chłopak co jakiś czas mruczał w mój brzuch, pokazując mi, że sprawiam mu tym przyjemność. Dość miłe rozpoczęcie poranka.

Minęło dwadzieścia minut i leżenie oraz smyranie jego włosów, znudziło mi się.

- Wstajemy, Harris - wypowiedziałam stanowczo.

- Jak sobie życzysz - odparł i uniósł kąciki ust.

Oboje zwlekliśmy się z łóżka, a ja pokonałam parę kroków z zamiarem porannej toalety, ale Raven okazał się większą przylepą, niż zakładałam. Stanął tuż przed drzwiami, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Nachylił się, a następnie podarował mi krótki pocałunek.

- Nie myłam zębów, debilu.

- Ja też nie. I mam to w dupie, chcę cię tylko pocałować. - kolejny raz otarł się ustami o moje wargi. Jebana przylepa.

Zaśmiałam się, a następnie odkleiłam się od niego. Okrążyłam go, by móc wejść do łazienki. Umyłam twarz i zęby, a następie nałożyłam swoja ulubioną pielęgnację. Gdy wróciłam, Harris był już przebrany. Założył na siebie czarne dresy i dużą, białą koszulkę z jakimś napisem. Przyjrzałam się i dostrzegłam dokładnie każdy wyraz. Jego koszulka miała na sobie: ,, Break her bed, not her heart". Zaśmiałam się, a on to odwzajemnił.

- Co, podoba ci się? - zapytał.

- Cóż... jeśli zatrzymałeś się w dwa tysiące szesnastnym, to tak, jest spoko - odparłam, a później podeszłam do torby, w której trzymałam ubrania.

- Wiesz, że możesz się wypakować, prawda?

- Tak, tak, wiem. Jakoś wcześniej nie było na to czasu. - Prawda była taka, że wcześniej nie czułam się tam na tyle komfortowo, by móc się rozpakować. Ale tamtego dnia coś się zmieniło.

Art of our souls Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz