#aooswatt
***
Raven
Tamtego wieczoru wróciliśmy do mojego apartamentu zmęczeni wrażeniami, które zafundował nam los. Mimo, że w krwiobiegu krążyły mi procenty, zapamiętałem każdy szczegół, każde jej słowo. Kochała mnie. Isabelle Margarett Morgan, moja paskuda, mnie kochała.
Leżeliśmy w moim łóżku. Meg bokiem podpierała się o materac, a jej dłoń znajdowała się na mojej klatce piersiowej. Wkrótce potem przesunęła się tak blisko mnie, że to ona leżała mi na torsie. Zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo ważyła tyle, co nic. Mogłem zatopić palce w jej włosach i wdychać jej uzależniający zapach. Słodka brzoskwinia.
- Powiedz to jeszcze raz, bo chyba nadal do mnie nie dotarło - wyszeptała.
Pokręciłem głową, rozbawiony tą sytuacją.
- Kocham cię, paskudo.
- Musisz wszędzie wpieprzać tą paskudę? Co ona ci zrobiła, że tak ją męczysz?
- Chyba mnie zaczarowała. I przy okazji uratowała mi życie.
- Co? - spojrzała na mnie z dołu.
- Zanim cię poznałem, dużo piłem. Opijałem smutki: śmierć mamy, okropne zachowanie ojca i brak Gabriela. Żyłem życiem ofiary. Miałem na wszystko wyjebane. A gdy się pojawiłaś, coś się zmieniło. Ty mnie zmieniłaś. I nadal to robisz. Dla ciebie wyszedłem z cienia ofiary. Nabrałem odwagi, by żyć naprawdę. Bo chcę przeżywać te wszystkie cudowne chwile, które spędzam z tobą. To nasz początek, Meg.
- A koniec? Co jeśli na naszej drodze stanie przeszkoda nie do przeskoczenia?
- Będziemy rozmawiać tak długo, aż znajdziemy jakiś kompromis. Nie mam zamiaru cię tracić z byle powodu. Wcale nie mam zamiaru cię tracić. Będę walczył o nas tak długo, aż ponownie w nas uwierzysz - pragnąłem odgonić od niej złe myśli.
- Ty serio jesteś prawdziwy? Bo wszystko, co robisz lub mówisz, wskazuje na to, że wyszedłeś z którejś z moich książek - zaśmiała się melodyjnie.
- Jestem w stu procentach prawdziwy. I w stu procentach twój.
Dziewczyna wspięła się wyżej, a następnie pocałowała mnie.
Jakim cudem była tak piękna, ale i urocza?
Już po chwili dostrzegłem jak dziewczyna, która na mnie leżała, zasypia. Przemknąłem dłonią do jej głowy, by móc wepchnąć jej za ucho fragment włosów, które opadały jej na twarz.
Trzymając ją w ramionach, poczułem, jak niesamowite jest to, że wparowała do mojego życia tak nagle, całkowicie zmieniając moją rzeczywistość, a teraz nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Od nikogo wcześniej nie dostałem tak ogromnego wsparcia. Nikt nie pokazał mi jak bardzo mu na mnie zależy. A ona tamtego dnia została, słuchając gorzkich słów, które wypowiadałem. Czułem się potworem, kimś, kogo ojciec stworzył na swoje podobieństwo. Do rozmowy z Melanie Davies, nie miałem pojęcia czym spowodowane były moje częste pobyty w szpitalu, czy chwile, które pamiętam jak za mgłą. To, co mi wyznała, ukuło mnie w serce w stopniu, którego nie doświadczyłem jeszcze nigdy. Ból, jaki poczułem, przewyższył nawet śmierć mamy. Dotarło do mnie, że mimo, iż dołożyłem wszelkich starań, by być dobrym człowiekiem, ojciec ingerował w moje życie podczas mojej nieświadomości. Wykorzystywał mnie do własnych celów. Brzydziłem się nim. Sobą też się brzydziłem. To przez to wypluwałem z ust słowa pełne jadu w kierunku Margarett. Chciałem, żeby ona również się mną brzydziła, aby mnie znienawidziła. Ponieważ gdyby mnie znienawidziła i zostawiła, miałbym kolejny powód do znienawidzenia samego siebie. Chciałem ją zranić, by zranić siebie.
CZYTASZ
Art of our souls
RomancePod swoimi drzwiami znalazła list, a w nim zaproszenie do owianej tajemnicą Akademii. Wraz z zaproszeniem dołączona była zagadka. Jak daleko posunie się 18 letnia Margarett Morgan, by uwolnić się od toksycznej matki? Czy przyjmie zaproszenie? Czy u...