ROZDZIAŁ 2 - Pokonana

481 27 6
                                    


Olivia

Nie wiedziałam, czy minęło kilka czy kilkanaście godzin, ale byłam zdrętwiała z bezruchu, głodna i spragniona, a poza tym bardzo potrzebowałam skorzystać z toalety.

W bagażniku, w którym jechałam, uderzyłam się o coś twardego, więc na moim prawym ramieniu i biodrze prawdopodobnie miałam siniaki, bo z bólu, jaki tam czułam, nie mogłam leżeć na tym boku, a nie mogłam leżeć na wznak, bo zimne powietrze dostawało się wówczas pod moją koszulę nocną i szlafrok.

Przez cały czas byłam więc ułożona w pozycji embrionalnej na lewym boku.

Nie zasnęłam, mimo, że minęła noc i bez wątpienia nastał już ranek następnego dnia, a ja byłam wcześniej wieczorem zmęczona po całym dniu mojej pracy w terenie.

Nie mogłam spać ze stresu, strachu, zimna, ale też przez to, że myślałam.

Niestety, moje przemyślenia nie były dobre.

Dotarła do mnie cała posępna tragiczność sytuacji, tego koszmarnego położenia bez wyjścia, w jakim się znalazłam z winy mojego męża, więc opanował mnie marazm, frustracja, zniechęcenie i mogłam powiedzieć, że całkowicie pogodziłam się z moim beznadziejnym losem.

Poddałam się, bo nie miałam już więcej siły, by walczyć.

A teraz usłyszałam ciężkie, szybkie kroki na korytarzu, czyli coś, czego nie słyszałam, odkąd tu się znalazłam, więc automatycznie, bez zastanowienia przeniosłam swój apatyczny wzrok na drzwi.

Zostały otwarte z klucza, potem otworzyły się szeroko, wpuszczając więcej światła z korytarza, a potem do pomieszczenia wszedł wielki, ponury facet, którego nie widziałam wcześniej, ale przecież nie widziałam też tego, który mnie tu przyniósł i rzucił na to łóżko, na którym teraz byłam.

- Idziemy - warknął, a ja próbowałam się podnieść z materaca, ale byłam zdrętwiała, obolała, niewyspana i zmęczona, więc szło mi to opornie.

- No, już, suko, pospiesz się! - prawie krzyknął na mnie ten mięśniak, który najwyraźniej był bucem nie potrafiącym wczuć się w moje obecne położenie lub z kompletnym brakiem empatii.

W końcu zabrakło mu do tego cierpliwości, więc wszedł do pomieszczenia, wyciągnął rękę, złapał mnie za ramię i szarpnął mną do góry, chociaż już prawie siedziałam na łóżku.

Ogromna siła, z jaką ten potwór zacisnął dłoń na moim bicepsie, znowu wydusiła ze mnie jęk z bólu, jaki poczułam, a byłam również pewna, że jego palce zostawiły tam ślady, a jutro będę tam miała siniaki w ich kształcie.

Poderwano mnie na równe nogi, wywleczono z „celi pierwszej" i, chociaż miałam oczy zasłonięte włosami, które opadły mi przy tym na twarz, a których nie mogłam odgarnąć, bo ręce nadal miałam zaklejone w nadgarstkach, to i tak mogłam wreszcie obejrzeć to miejsce.

Korytarz był dość krótki i kończył się metalowymi, najwyraźniej grubymi drzwiami, a po jego bokach były jeszcze trzy pary innych drzwi oprócz tych, z których wyszliśmy.

Oświetlony był kilkoma lampami, które były umieszczone na suficie i dawały słabe, żółte światło.

Ściany wykonane były z gładkiego betonu i nie pomalowane, szare.

Do drzwi wyjściowych prowadziły cztery schodki i musiałam się skupić, by wejść na nie, przejść dalej i utrzymać się w pionie, ledwo nadążając za mięśniakiem, który mnie ciągnął za sobą.

Z trudem powłócząc zmarzniętymi, zdrętwiałymi nogami, robiłam to jak najszybciej się dało, więc uderzyłam bosą stopą o betonowe stopnie, ale mój kolejny jęk go nie zatrzymał ani nie spowolnił.

Za późno [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz