ROZDZIAŁ 11 - Wiedziałam to

228 17 3
                                    


Olivia

- Oli - usłyszałam wołanie cichym, ciepłym i... czułym głosem Tony'ego, więc podniosłam głowę znad szkicownika, w którym powstawał właśnie kolejny obraz ogrodu zza okna tarasowego i zobaczyłam, że mężczyzna stał w wejściu do salonu i patrzył na mnie wzrokiem, który był taki, jak ton jego głosu: łagodny i czuły.

Do tego domu prowadziło jedno główne wejście, z dużymi, podwójnymi drzwiami, które otaczały wysokie okna, a za nim był rozległy hall, z którego wchodziło się z jednej strony do salonu, w którym właśnie byłam, dalej do bawialni, a po przeciwnej stronie hallu były drzwi do jadalni, za którą była kuchnia.

Hall miał też niewielkie drzwi prowadzące do pomieszczenia, które było czymś w rodzaju szatni, z którego przechodziło się do pokoju ochrony.

Z kuchni można było przejść do salonu z innej strony, korytarzem, który łączył się z tylnym korytarzem prowadzącym do tej części domu, w której mieszkałam na początku mojego pobytu tutaj.

Na parterze był również gabinet pana domu.

Tak, poznałam już trochę to domiszcze, chociaż na razie tylko od środka.

Salon rezydencji Santino był ogromny, ale urządzony tak, że można było czuć się w nim dobrze i swobodnie, bo zastawiały go liczne sofy (może kanapy - nie rozróżniałam, bo nie wnikałam, jak były skonstruowane) i fotele poprzedzielane stolikami do kawy, a oprócz tego był większy stolik na ciasta, owoce i nakrycia, dzięki czemu wszystko mogło być pod ręką.

Najbardziej lubiłam siedzieć na kanapie naprzeciwko okna tarasowego, a drugim „moim" miejscem było podobne w bawialni, która przylegała do salonu, bo tam również widziałam „mój" ogród i mogłam go szkicować do woli w różnych wersjach.

Wyobrażałam sobie go po jego przemianie.

Kiedy nasze spojrzenia spotkały się, Tony wygiął wargi w delikatnym uśmiechu i skinął brodą w stronę ogrodu, pytając:

- Może chcesz wyjść tam i obejrzeć go z innej perspektywy?

Mogłam?

Wyprostowałam plecy w nagłym odruchu, bo to było dokładnie to, o czym marzyłam od kilku dni, ale nie miałam śmiałości poprosić o to nikogo, więc oglądałam ten fragment ogrodu, który miałam dostępny przez szyby.

- Tak! - powiedziałam dość głośno i z taką radością w głosie, że twarz Tony'ego rozjaśniła się, wyciągnął w moją stronę rękę i zachęcił mnie do wstania, kiwając głowa w bok i szerszym uśmiechem na ustach.

Poderwałam się na równe nogi, odrzucając szkicownik i ołówek na siedzisko kanapy obok mnie, ale później zwątpiłam, spojrzałam na to i schyliłam się, by zabrać je ze sobą.

Kiedy wyprostowałam się z nimi w dłoniach i spojrzałam w jego kierunku, zobaczyłam, że Tony zachichotał cicho, ale nie przyjęłam tego, że śmiał się ze mnie, a raczej, że śmiał się z zadowolenia, że robiłam to z takim entuzjazmem, ale i tak zawołałam, żartobliwie udając oburzoną:

- No co, muszę to utrwalić, jak już zobaczę!

Szłam już wtedy w kierunku drzwi, a to był ten sam kierunek, przy obraniu którego miałam go po drodze, więc widziałam całą jego wspaniałość, kiedy zamarł na chwilę, a potem jego seksowny chichot pogłębił się i na jego twarz wyszedł wyraz czystego szczęścia.

Tak, Tony Santino wreszcie zobaczył to, co chciałam mu pokazać - że od paru dni czułam się swobodniejsza w jego towarzystwie na tyle, że zaczynałam z nim żartować.

Za późno [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz