Wróciłam.
Wybaczcie, trochę mnie poniosło przy tym odizolowaniu od Internetu, więc znowu mam ponad 3000 słów w tej części i jutro następne tyle
M.
###
Olivia
Od kolacji u rodziców Tony'ego do tej pory upłynęło kilka dni, w czasie których kilka razy rozmawiałam przez telefon z Aryą, mamą rodzeństwa Santino, ale nie było to narzucające się, natrętne wydzwanianie z jej strony lub szukanie jakiegoś pretekstu do kontaktu ze mną.
Raz nawet to ja zdzwoniłam do niej, by poradzić się w jednej sprawie.
W czasie tamtego wieczoru uznałam ją za bardzo podobną do mojej mamy i babci razem wziętych, a przynajmniej do takich, jakimi je zapamiętałam.
Była bardzo miła, uprzejma, ciepła, ale najbardziej rzucało mi się na myśl słowo wyrozumiała.
Jej aparycja pasowała do tych wszystkich określeń, bo mama Tony'ego była drobną, delikatną blondynką, a musiałam przyznać, że nie zawiodłam się.
Każda spędzona w jej towarzystwie minuta coraz bardziej utwierdzała mnie w tym przekonaniu.
Tata rodzeństwa, Stanley Santino, czyli Stan, był Amerykaninem o typowo włoskim pochodzeniu, co było widoczne w jego urodzie, bo miał ciemne, kręcone włosy, oliwkową cerę i typowe dla tego rysy twarzy, ale jego temperament był całkiem niestereotypowy.
Stan był bowiem spokojnym, cichym księgowym, który odzywał się wyłącznie wtedy, kiedy go o coś zapytano wprost, a kiedy już miał do powiedzenia coś od siebie, mówił to cicho, krótko i wszyscy go wtedy słuchali.
Wyglądało mi na to, że tak naprawdę to on decydował o wszystkim, chociaż najwięcej mówiła Arya, a w drugiej kolejności ich córki.
- Mamo, tato - przedstawił mnie Tony, kiedy tam dotarliśmy i weszliśmy do środka, witani przez Aryę głośno i radośnie, kiedy stałam tam stremowana, chociaż nastawiona do nich pozytywnie przez naszą wcześniejszą rozmowę - To jest Olivia.
I tyle.
Państwo Santino od razu w następnym zdaniu, na powitanie, poprosili mnie, żebym mówiła do nich po imieniu, jak mówiły do nich ich wszystkie dzieci, co było miłe.
Z ich strony, podobnie jak wcześniej ze strony sióstr Tony'ego, doznałam bardzo serdecznego, ciepłego przyjęcia.
Przez cały wieczór rozmawiałam, słuchałam, a nawet żartowałam i śmiałam się, ale nie byłam w pełni swobodna.
Działo się tak, bo nagle zrozumiałam, że tak naprawdę dotąd nie wiedziałam, kim byłam dla Tony'ego.
Kochanką?
Kolejną kobietą: jedyną, ale na krótko?
Mogło tak być, bo przecież nie znałam pod tym względem przeszłości tego mężczyzny, wiedząc z niej tylko tyle, że miał kiedyś żonę, która go zdradziła, ale rozwiódł się z nią kilka lat wcześniej.
A potem przecież musiał mieć jakąś kobietę, a mógł mieć każdą, bo wiedziałam, jak bardzo był wspaniały, męski, przystojny i pełen namiętności.
Potrzebował seksu.
Znałam jego duże potrzeby i rozumiałam je najlepiej po tych kilku tygodniach, kiedy kochaliśmy się w każdym zakątku, w jakim zostawaliśmy sami choćby na dziesięć minut.
CZYTASZ
Za późno [18+]
Literatura KobiecaCzęść 1 serii Chicago. Mała dziewczynka o wiele za późno dowiedziała się, że nie wszystko można zdobyć ciężką pracą. Nastoletnia dziewczyna za późno dowiedziała się, że w prawdziwym życiu romantyczna miłość nie istnieje. A przyjaciółka może nie być...