ROZDZIAŁ 12 - Druga (cz.2)

239 16 10
                                    

[18+]

*****

Minęło kilka dni, które spędzaliśmy osobno przy naszych zajęciach i kilka nocy, które spędzaliśmy razem w łóżku.

Zwykle było to jego łóżko.

Nie, to było wielkie łoże małżeńskie w wypasionej, napuszonej, pełnej przepychu sypialni Antonio Santino.

Łoże, które najwyraźniej bogacz i właściciel rezydencji Antonio Santino wyszykował dla swojej przyszłej małżonki.

Nie obchodziło mnie to, że nie było to łóżko dla mnie, bo wiedziałam, że i tak byłam tam tylko na chwilę.

Z każdym kolejnym dniem, niestety, coraz bardziej zakochiwałam się w takim Tony'm, jakim był w tych chwilach czułości, jakie mieliśmy dla siebie i zaczęło do mnie docierać, że chyba jednak trochę zaczęło mi to przeszkadzać, że to łóżko nie było dla mnie.

Wczoraj była tu z wizytą Rosa, która ponownie wpadła bez uprzedzenia, więc zastała mnie pracującą nad projektem ogrodu.

Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale przy okazji zaczęła całkiem niepotrzebnie wychwalać swojego brata.

Nie musiała go tak reklamować, bo: Czy mogłam zakochać się w nim jeszcze bardziej?

- Tony jest młodszy, ale opiekuje się nami, jakby był starszym bratem - podsumowała swoją opowieść i ich samochodach, ubezpieczeniach, zabezpieczeniach i natychmiastowych naprawach.

Uśmiechnęłam się, bo to brzmiało jak ten sam Tony, który opiekował się mną, był niezwykle troskliwy i odpowiedzialny, ale okazało się, że Rosa nie skończyła.

- Olivio - zawołała mnie cicho, kiedy pochyliła się w moim kierunku w swoim fotelu, więc podniosłam na nią wzrok znad trzymanej w ręku filiżanki kawy - Musisz wiedzieć, że Antonio ma pewną wadę.

- Tylko jedną - droczyłam się z nią, ale Rosa uśmiechnęła się krótko uśmiechem, który nie sięgnął jej oczu, kiedy wyprostowała się i przeniosła spojrzenie na swoje ręce, które trzymała splecione na swoich kolanach.

- Tony jest chory - powiedziała, a mnie uśmiech zamarł na wargach i trwałam w bezruchu, patrząc na nią szeroko otwartymi oczami.

Nie, nie-nie-nie, to nie mogła być prawda.

Nie ten cudowny, wspaniały, idealny dla mnie mężczyzna.

On nie mógł być poważnie chory.

- No, może nie chory - wymamrotała Rosa, a potem spojrzała na mnie, zobaczyła wyraz mojej twarzy i wyciągnęła rękę, by chwycić moją dłoń - Jezu! - zawołała - Olivio, przepraszam!

Przeniknęła mnie ulga, ale też zrozumienie, jak bardzo bałam się, że mogłabym go stracić.

- Ja... - wypchnęłam z trudem, kiedy w miarę otrząsnęłam się z tego - Nie szkodzi - wymusiłam na sobie spokój.

- Chodzi raczej o zaburzenie neurorozwojowe. Spektrum autyzmu - Rosa nadal mówiła szybko i głośno, co mi się nie do końca podobało, ale byłyśmy chyba same, więc nie przerywałam jej, a na odwrót - Co to? - zapytałam, bo domagałam się wiedzieć.

- Cóż - Rosa najwyraźniej była w nastroju do dzielenia się tą wiedzą ze mną, za co byłam jej wdzięczna - Tony nie jest w stanie rozpoznać emocji u innych osób. Ma trudności z nawiązywaniem relacji.

- Och - westchnęłam, bo to wiele tłumaczyło.

- Może nie wiedzieć, czy coś cię cieszy czy smuci - wyjaśniała dalej Rosa, mocno gestykulując z tak samo ekspresyjną mimiką - Nauczył się z tym żyć, ale potrzebuje wyjaśnienia na każdym kroku, doprecyzowania, co masz na myśli, co czujesz. Potrzebuje do tego też uporządkowania rzeczy wokół siebie, rutyny, czystości - przerwała, położyła obie dłonie na swoich kolanach, po czym dodała z dumą - Ale jest piekielnie inteligentny i przewiduje rozwiązania matematyczne na kilka kroków do przodu.

Za późno [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz