ROZDZIAŁ 20 - Nie zaufałaś

220 19 5
                                    

Olivia

Od tygodnia mieszkałam w jednej sypialni z Tony'm, bo nie tylko tam sypiałam, nie tylko z nim sypiałam i kochałam się tam z nim, ale też robiłam tam wiele więcej innych rzeczy.

Czułam się do tego zobowiązana, więc, pomimo tego, że Emilia była wręcz tym oburzona, opróżniałam kosz z brudnymi ubraniami i znosiłam je do pralni, a nawet raz wstawiłam pranie w tamtejszej pralce.

Oczywiście to ostatnie, kiedy Emilii nie było w okolicy.

Układałam również w sypialni i garderobie rzeczy na blatach i półkach, nie tylko po praniu, ale również w ramach porządkowania, wycierałam tu kurz, zamiatałam lub nawet myłam podłogę.

Po prostu zajmowałam się tą przestrzenią tak, jak zajmowałabym się każdą przestrzenią, w jakiej żyłam.

Nie miałam nigdy gosposi, a przecież Emilia zajmowała się całym dużym domem, wiec nie musiała zajmować się naszą sypialnią.

Natomiast Tony w ogóle nie protestował, kiedy robiłam to wszystko, a z czasem zauważyłam, że on też sam porządkował rzeczy wokół siebie, więc Emilia mogłaby oburzać się o to również na niego.

Ale tego nie robiła.

Nie zastanawiałam się nad tym i nie pytałam o to żadnego z nich, bo po pierwsze nie była to moja sprawa, ale, co ważniejsze, sama doszłam do wniosku, że Antonio mieszkał bez Emilii, zanim mnie tu sprowadził i na pewno sam wtedy po sobie sprzątał.

O wiele bardziej zajmowało mnie coś innego.

Martwiłam się o coś, czego nie wzięłam pod uwagę wcześniej, a co uświadomiła mi moja terapeutka, kiedy opowiedziałam jej w końcu o tym, co zrobił mi mój mąż.

Otóż każdy z mężczyzn, którzy wykorzystywali moje ciało, robił to bez zabezpieczenia, więc była bardzo duża możliwość, że mogłam przez nich zostać zakażona jakąś chorobą weneryczną.

Tak, chodziłam na terapię do psycholog, Susy Nixe, która była chyba w wieku najstarszej z sióstr Tony'ego, była ciepła, wyrozumiała i pozwoliła mi mówić tylko tyle, ile sama chciałam jej powiedzieć.

Nie wypytywała mnie nadmiernie.

Ale kiedy powiedziałam jej w końcu, bo byłam już do tej pory na sześciu spotkaniach z nią, o tym, co mi zrobiono, ona nazwała to wprost - gwałtem.

- To nie była twoja wina - powtórzyła mi coś, co powiedział mi już Tony.

To była ulga, usłyszeć to od osoby obiektywnej, obcej, innej niż mężczyzna, który powiedział, że kochał mnie od dawna.

Kiedy ostatecznie porozmawiałam z nią o STI, przeraziłam się tym, że ja z kolei mogłam zarazić Tony'ego, bo martwiliśmy się wyłącznie o ewentualne zajście przeze mnie w ciążę, a nie o zarazki.

Byłam taka nieodpowiedzialna.

Dlatego też parę dni temu pielęgniarka pobrała mi krew i wymazy, żeby laboratoryjnie upewnić się, czy nie byłam chora.

Nie miałam żadnych objawów, ale dowiedziałam się, że nie musiałam mieć.

Mogłam być ich nosicielką i przekazać zarazki partnerowi.

Bałam się więc najbardziej o to, że mogłam nieświadomie zaszkodzić Tony'emu i to mnie dobijało.

Nie powiedziałam Tony'emu na ten temat ani słowa, ale też znajdowałam tysiące wymówek, żeby nie dochodziło między nami do pełnego zbliżenia, takiego bez barier.

Za późno [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz