ROZDZIAŁ 13 - Musi mieć plan

196 18 7
                                    



Antonio

To była sobota, ich dzień i spędzali go tak, jak oboje lubili najbardziej, pracując obok siebie w bawialni, milcząc komfortowo i uśmiechając się, kiedy ich spojrzenia się spotykały.

Skończyło się.

Przez to więc teraz Antonio był tak cholernie wściekły, że jego oczy zasnuła pieprzona czerwona mgła, przez którą przez chwilę niczego nie widział, a w jego uszach dudniła wrząca krew.

Jakich cholernym cudem zostało mu to zabrane, tego nie wiedział.

Pieprzona Amanda.

Jak w przeszłości to robiła, ta suka znowu wchrzaniła się ze swoim gównem w centrum jego gówna i wszystko rozpieprzyła w cholerę.

Zatrudniał kilkunastu ochroniarzy, z których przynajmniej czterech było właśnie na służbie w rezydencji, z czego jeden miał bronić Olivii, jeden bezpośrednio jego, a dwóch broniło dostępu do domu.

Nikt niepowołany nie powinien nawet postawić swojej pieprzonej stopy wewnątrz jego cholernej rezydencji.

A jego pierdolona była żona dostała się do środka bez żadnej cholernej zapowiedzi i weszła wprost do jego gabinetu bez pieprzonego pukania.

Jak do siebie.

Jebana królowa świata.

Kurwa, nawet nie było tej pierdolonej suki w jego pieprzonym życiu, kiedy kupował ten jebany dom prawie dwa cholerne lata temu.

W umyśle Santino nadal wyskakiwały przekleństwa, jakie wypełniły go godziny spędzone na grach w football na boisku i na Xbox'ach w towarzystwie jego kolegów z podstawówki, a jakie sam później wyplenił stamtąd dzięki długiej pracy ze swoją mamą, która zawsze mu powtarzała, że używanie wulgaryzmów w towarzystwie było okazaniem braku szacunku osobie, z którą rozmawiał.

Antonio doskonale o tym pamiętał, tylko że Amandy nie szanował.

Oli była naturalna, delikatna, ustępliwa i grzeczna, a Amanda sztuczna, rozpieszczona, kłamliwa i wredna.

Całkowite przeciwieństwo.

To ta twoja dziwka? - dudniło mu w głowie, kiedy słyszał drzwi zamykające się za Olivią, ale początkowo nie zareagował.

Nigdy w życiu nie uderzył kobiety, a nawet nigdy na żadną nie krzyknął, ale teraz miał ochotę i próbował to opanować.

- Amanda - powiedział niskim, warczącym głosem, który drżał z hamowanej wściekłości - Czego chcesz?

- Och, nie no... wiesz... - kobieta zaczęła mówić z jąkaniem się, co zawsze zwiastowało jakiś jej przekręt.

Antonio znał ją na tyle dobrze, by w tym momencie włączyła się w jego umyśle ostrzegawcza lampka.

Czegoś od niego chciała.

Przestał myśleć o tym, jak przed chwilą, kiedy Oli stanęła w pierdolonych drzwiach, miał cholerną ochotę skoczyć w jej stronę i zamknąć ją w objęciach, by skryć ją w ramionach przed tą popieprzoną, złą, wścibską suką, która była w jego życiu przez osiem lat.

O osiem lat za długo.

- Wiesz, mrrr, skarbeńku, mrrr - Amanda nagle zaczęła mruczeć niczym kotka w rui, zbliżyła się do niego i podniosła rękę by przesunąć krwisto czerwonym szponem po jego koszuli - Zawsze cię kochałam. Nadal cię kocham.

Za późno [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz