ROZDZIAŁ 7 - Teczka

278 18 5
                                    

Olivia

Obudziłam się trzeciego dnia mojego pobytu tutaj bardzo wcześnie rano.

Poprzedniego dnia wieczorem pielęgniarka dała mi ostatni zastrzyk z antybiotykiem do wenflonu, po czym usunęła go, mówiąc mi, że przejedzie jeszcze raz, by mi go dać dożylnie i to będzie ostatni, skoro dostawałam go już przez cztery dni, z czego jeden byłam nieprzytomna.

Miała przyjechać dzisiaj popołudniu z lekarzem, który miał ocenić to, czy moje zdrowie wystarczająco się poprawiało, chociaż nie wyjaśniono mi, co znaczyło słowo „wystarczająco".

Nie żałowałam tego, że pani Anna nie będzie już przy mnie siedziała całymi dniami, bo nie miałam do niej zaufania, chociaż nigdy nie zrobiła niczego, przez co mogłabym jej nie lubić.

Po prostu straciła moje zaufanie po tym, jak podała mi środki usypiające wbrew mojej woli, nie zapytawszy mnie wcześniej, nie sprawdziwszy, czy sama była w stanie uspokoić się w jakiś sposób i ot było silniejsze od mojego zdrowego rozsądku.

O ile pierwszego dnia, kiedy, będąc tu, byłam przytomna, czułam jakbym dryfowała w czarnej pustce, w której nie czekało na mnie nic dobrego, nie mając nawet odrobiny nadziei na nic dobrego, na jakąkolwiek przyszłość, o tyle potem odżyłam.

Wygrała moja witalność, moja wrodzona wola życia i moje odczuwanie otoczenia i rzeczywistości ewoluowały.

Zaczęłam reagować i odpowiadać na pytania.

Duży wpływ na to miała Emilia.

Ta kobieta była dobrym duchem tego domu i było zadziwiające, że wydawało mi się, że była związana z kimś takim jak Antonio Santino nie tylko finansowo, jako jego pracownica, ale chyba go... lubiła!

Była pogodna, cicha, łagodna i wyrozumiała.

Nie zmuszała mnie do niczego: ani jedzenia, ani ciągłego leżenia w łóżku, ani do rozmowy.

Pomagała mi we wszystkim, co musiałam zrobić, by czuć się w miarę dobrze, komfortowo.

Przyniosła mi czystą bieliznę, koszulki i jakąś książkę, chociaż nie prosiłam jej o to, bo nie wiedziałam, że mogłabym to mieć.

Pomogła mi w umyciu się pod prysznicem, umyciu i wysuszeniu włosów, kiedy odrzuciłam pomoc pani Anny.

Po tym jak zareagowałam na karmienie przez Antonia Santino, co wciąż napawało mnie strasznym wstydem, nie próbowano mnie już karmić, ale Emilia nadal kilka razy przynosiła mi na tacy talerze z ciepłymi posiłkami.

Zmieniło się tylko to, że moja szafka nocna była zastawiona opakowaniami z produktami spożywczymi w szczelnie zamkniętych tubkach, pojemnikach, foliach i w każdej chwili, kiedy tylko dopadała mnie ochota na małe co-nieco, mogłam sobie coś wyssać, wylizać lub wybrać łyżeczką.

Emilia nie czuła się tym urażona, a wręcz wyglądała na szczęśliwą, kiedy ją prosiłam o dokupienie jakiejś rzeczy.

Cieszyła się, że cokolwiek jadłam, nawet jak nie było to jedzenie przygotowane przez nią, chociaż miałam przez to ogromne wyrzuty sumienia.

Nie chciałam jej urazić.

Ale dzięki jej podejściu jadłam i to całkiem dużo.

Miałam też coraz więcej siły i kilka razy wstawałam już samodzielnie, co wykorzystałam właśnie teraz, po obudzeniu się samotnie w tej mojej-nie-mojej sypialni.

Odrzuciłam kołdrę, zsunęłam stopy z materaca, znalazłam nimi pantofle, wsunęłam w nie palce, a potem podniosłam się do wyprostu i poczłapałam chwiejnie do drzwi łazienki.

Za późno [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz