ROZDZIAŁ 5 - Ciemność

284 17 6
                                    


Olivia

Lekka bryza od morza poruszała białą firanką, która przesłaniała otwarte podwójne drzwi wychodzące na prywatny taras, przez które widać było jasne słońce oświetlające drewniany pomost prowadzący przez naszą plażę.

Nie czułam za moimi plecami mojego mężczyzny, co było dziwne, ale kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam go i spokój rozlał się po moim ciele, rozluźniając wszystkie mięśnie.

Nie mogłam zobaczyć, kim był, ale wiedziałam, że to był ON.

Nagle scena zmieniła się, poderwałam się do siadu, zaczęłam odpychać się rękoma od rzeczy, które zewsząd mnie dotykały i poczułam, jakbym miała dosłownie wyć z rozpaczy, bo byłam brudna, moja pościel była brudna, firanki były brudne, wszystko dookoła było brudne.

Był to dziwny brud, ciemny, wiedziałam, że był lepki, chociaż go nie dotykałam, cuchnący, chociaż nie czułam zapachu... po prostu ODPYCHAJĄCY.

A wtedy mężczyzna spojrzał na mnie z pogardą, którą poczułam, chociaż nadal nie widziałam jego twarzy i... odszedł.

To nie był pierwszy raz, kiedy to śniłam, pierwszą część tego, i do paru lat wstecz byłam święcie przekonana, że chodziło w nim o Damiana, ale tym razem czułam, że to był inny mężczyzna, chociaż nie wiedziałam, kto to był.

Ale druga część tego snu pojawiła się niedawno i wiedziałam, co to było.

Już teraz wiedziałam, dlaczego to śniłam.

Wciągnęłam gwałtownie powietrze, jakbym miała płakać, a wtedy obudziłam się, moje ciało się napięło i od razu otworzyłam oczy, by rozejrzeć się przestraszona, że znowu to się stało, ale nie stało się.

Byłam czysta, nic mnie nie bolało, otulała mnie świeża i pachnąca pościel, a przez otwarte okno napływało pachnące powietrze.

Patrzyłam na wszystko, chłonąc każdy szczegół.

Obok mojego łóżka, przy mojej głowie, stał stolik, a może szafka nocna, czego nie mogłam widzieć, na jej blacie ustawiono liczne pomarańczowe buteleczki z lekarstwami, a obok ich karafkę z woda i szklanka.

W zgięcie mojej prawej ręki był wbity i zabezpieczony białym plastrem wenflon, od którego przezroczysta, plastikowa rurka biegła w górę, do zawieszonego tam przezroczystego woreczka, wypełnionego resztką jakiegoś płynu, który nadal skapywał do mojej żyły.

Zacisnęłam wargi, bo nie lubiłam tego.

- To sól fizjologiczna i glukoza - usłyszałam obcy kobiecy głos i przestraszona szybko spojrzałam w stronę jego źródła - Była pani odwodniona.

W pobliskim fotelu siedziała sztywno wyprostowana, z szarymi włosami zaczesanymi w ciasnego koka, surowa kobieta w średnim wieku, której ubiór wyraźnie wskazywał, że była pielęgniarką, ale pokój, w którym znajdowałyśmy się, nie był szpitalny.

Była to zwykła sypialnia, niezbyt duża, ale urządzona z gustem, że ścianami w stonowanych odcieniach beżu i zieleni i z prostymi, sosnowymi meblami.

Leżałam na pojedynczym, ale nie bardzo wąskim, łóżku, przysuniętym jednym bokiem do ściany, a oprócz niego w pomieszczeniu była jeszcze duża, podwójna szafa, dość wysoka komoda z kilkoma szufladami i niewielki stolik z dwoma wyściełanymi krzesłami.

No i był tam ten fotel, który wyglądał na wygodny, bo był wyściełany kwiecistym, miękkim materiałem i miał wysokie oparcie.

Rozglądałam się, przez co nie uważałam.

Za późno [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz