- Twój tata nie będzie miał nic przeciwko temu, że urządzasz w jego domu imprezę?
Zapytałam Mateusza kiedy przekładaliśmy sałatki do salaterek, chipsy wsypywaliśmy do znalezionych w szafkach misek, a z przeszklonej witryny wystawialiśmy na kuchenny blat szklanki i kieliszki. Janek, na tarasie, ustawiał krzesła, leżaki i wraz z Lidką rozstawiał na trawie lampiony. Z bezprzewodowego głośnika już leciały latynoskie hity.
- No coś ty - odparł mój przyjaciel - ojciec wraca dopiero za jakiś miesiąc. Ładnie posprzątamy i nie będzie nawet śladu.
Nie przekonał mnie. Zdążyłam poznać go na tyle, że pewnie nawet nie powiedział ojcu o swoich planach. Uważałam, że mimo wszystko powinien powiedzieć co planuje.
- Sam tu mieszka?
Mateusz posłał mi przeciągłe spojrzenie brązowych oczu.
- Z kudłaczem i tymi setkami książek. Mówiłem mu żeby sobie znalazł jakąś miłą dziewczynę, ale on chyba bardzo wybredny jest. Albo polubił już samotne życie rozwodnika w średnim wieku.
Odruchowo spojrzałam w kierunku salonu. Ustawione pod ścianą regały utrzymywały bogaty księgozbiór. Z tego, co zdążyłam zauważyć, w przeważającej części były to książki obcojęzyczne. No tak, czego innego spodziewać się po wykładowcy literatury? Dziwnie czułam się w tym wnętrzu. Byłam tu po raz pierwszy. Z właścicielem domu nie miałam od dawna kontaktu, a jednak na każdym kroku czułam jego obecność. Nie miałam czasu dłużej się nad tym zastanawiać bo musiałam pomóc Matiemu przygotować poczęstunek.
Po dziewiętnastej zaczęli schodzić się pierwsi goście. Mateusz zaprosił kilkoro naszych wspólnych znajomych i trochę osób ze swoich studiów. Ktoś włączył muzykę. Niezbyt głośno żeby sąsiedzi nie musieli interweniować. Mój przyjaciel studiował prawo, jego chłopak uczył się na AWF-ie, ja byłam z filologii, moja przyjaciółka kończyła chemię. Przekrój spory, ale najważniejsze, że się dogadywaliśmy i miło spędzaliśmy razem czas. Impreza trwała w najlepsze kiedy postanowiłam odpocząć trochę od gwaru i ciągłego szumu. Przez tarasowe drzwi weszłam do salonu. W pokoju główne światło było zgaszone, ale to które się paliło wystarczało żeby przyjrzeć się ustawionym na półkach tomom. Wzrokiem śledziłam bogatą kolekcję powieści i płyt z muzyką. Mogłam jedynie wyobrazić sobie jak przyjemnie byłoby móc usiąść w tym pokoju z lampką wina i zatopić się w lekturze. Przyglądałam się stojącym na półkach tytułom. Nie dopatrzyłam się żadnej reguły według której zostały rozstawione. Sposób ustawienia książek wskazywał raczej na przypadkowość. Poza jedną półką, na której zobaczyłam tylko jeden tytuł, ale w kilkunastu wydaniach. Polskich, obcojęzycznych, nagranych na płytach w formie audiobooka. Uśmiechnęłam się. Ta powieść, również na mnie, zrobiła swego czasu olbrzymie wrażenie. Delikatnie wyjęłam jedno z wydań chyba najbardziej znanej australijskiej powieści, a wtedy nad moją głową rozbłysło światło. To wyglądało tak, jakby pod książkami zamontowany był jakiś czujnik uruchamiający system ostrzegawczy jeśli tylko ktoś dotknie skarbu pana domu. A tym, najwyraźniej, były dla Roberta te wszystkie książki.
- Dobry wieczór - usłyszałam za plecami.
Po grzbiecie przeszły mnie ciarki. Głos był głęboki, ciepły, wibrujący. Choć nie słyszałam go od dawna poznałabym go wszędzie. Odwróciłam się, a kiedy spojrzałam w ciemne, orzechowe, oczy trzymana w ręku książka spadła na dywan. Nie pamiętam czy rozdziawiłam usta w niemym zaskoczeniu. Na pewno oczy miałam wielkości rozstawionych na tarasie talerzy. Kurde, przecież Mati mówił, że ojciec ma wrócić dopiero za kilka tygodni. Nie czułam się komfortowo pod tym spojrzeniem. W jego oczach było coś dziwnego. To nie było niemiłe, ale dziwne. Tak nie patrzy właściciel mieszkania na kogoś, kogo nakrył na grzebaniu w jego rzeczach. Nawet jeśli to grzebanie ogranicza się do przeglądania jego, ustawionych na półce, książek. Miałam nadzieję, że nie dostrzegł rumieńców na moich policzkach. Szybko podniosłam opasły tom z podłogi. Miałam wrażenie, że moje serce wyskoczy z piersi. Biło tak głośno jak dzwon Zygmunta. Cholera!
Ciężko mi było ocenić jakie emocje targały Robertem. Na pewno był zaskoczony nie mniej ode mnie. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Kiedy odzyskałam głos wybąkałam jakieś marne przeprosiny. Zaskoczony mózg, który zaszedł mgłą otępienia, nie pozwalał na sklecenie ani jednego rozsądnego zdania. Robert wszedł na piętro, a ja uciekłam na taras.
- Love at the second sight? - zapytała Lidka kiedy stanęła obok mnie
Flądra na pewno widziała całe zajście przez szybę. Musiałam natychmiast napić się czegokolwiek bo w ustach miałam pustynię Gobi i Saharę razem wzięte. Z wdzięcznością przyjęłam podaną przez przyjaciółkę butelkę z piwem. Nie byłam koneserem, zapach tego trunku mnie drażnił. W tamtej jednak chwili było mi wszystko jedno. Musiała pokonać tą nieznośną suchość w ustach.
- Słyszę jak ci łomocze serce - kontynuowała niezrażona przyjaciółka - niezły numer, co?
Ruchem głowy wskazała stojącego przy kuchennym blacie mężczyznę. dałabym sobie odciąć rękę, że nam się przyglądał.
- Nie mów do mnie teraz - syknęłam w stronę Lidki.
Miałam ochotę jak najszybciej się ewakuować z tej imprezy. Nie chciałam żeby Robert pomyślał, że jestem jakąś desperatką, która za wszelką cenę próbuje znowu się do niego zbliżyć. Przekaz był jasny. Więcej się nie spotkamy. Nie było z czym dyskutować. To, że przypadkiem, albo i nie, przewrotny los postawił mi Mateusza na drodze to już inna historia.
Na domiar złego Mateusz poszedł z psem na spacer. Miałam nadzieję, że niedługo wrócą. Przyjaciel z kudłaczem przyszli po kilku minutach. Przez uchylone drzwi słyszałam jak Mati wita się z ojcem. Podali sobie dłonie i mocno uścisnęli. To było dziwne. Niby ojciec i syn, a jednak powitanie po tak długim czasie, wydało mi się nieco chłodne i sztywne.
- Przecież miałeś wrócić dziewiątego października - Mateusz próbował wytłumaczyć obecność tylu osób w mieszkaniu.
- Nie dziewiątego października, a dziesiątego września. Spójrz na wiadomość którą ci wysłałem.
Mateusz wyjął z kieszeni telefon i spojrzał na ekran.
- Kurwa, tato! Czy ty zawsze musisz używać tego amerykańskiego zapisu dat?!
Robert roześmiał się. Obiecałam Matiemu, że pomogę mu posprzątać po imprezie, a potem zrobimy sobie after party przy partyjce scrabble'a. Nie nawykłam do łamania danego słowa, ale nie widziałam wyjścia z sytuacji. Nie wyobrażałam sobie, że będę swobodnie przemieszczać się po tym domu po tym jak okazało się, że jego właścicielem jest Robert. Czułam się jak w pułapce. Na szczęście ojciec Mateusza zniknął na piętrze pozwalając dokończyć imprezę. Kiedy goście wyszli chciałam jak najszybciej uporać się z porządkami. Resztki zostały schowane, naczynia ułożone w zmywarce, a butelki wyniesione do kontenera wymówiłam się bólem głowy i postanowiłam wrócić do siebie. Mateusz patrzył zdziwiony, ale nic nie powiedział. Może domyślił się, że nagłe pojawienie się jego ojca trochę zepsuło swobodną atmosferę.
(tłum.) Miłość od drugiego wejrzenia?

CZYTASZ
(nie)Tłumacz miłości [ZAKOŃCZONA]
Lãng mạnOna jest studentką anglistyki. On wykłada historię literatury angielskiej. Spotykają się przypadkiem. Uczucie jakie na nich niespodziewanie spływa jest zaskakująco silne. Problem w tym, że on ma wyjechać na kontrakt do Australii. Nie jest pewien czy...