Rozdział 3. MAJA

44 3 0
                                    

Koniec października przyniósł prawdziwie listopadową aurę. Zamiast słońca i kolorowych liści spadających z drzew przyniósł deszcz, szare burzowe chmury i porywisty wiatr. Zapowiedź listopada była odczuwalna każdą komórką odkrytego ciała. Kuląc się przed zimnem wyszłam po skończonych lekcjach ze szkoły i skierowałam na przystanek tramwajowy. Prosto z pracy musiałam pojechać na uczelnię. Opierając się silnym podmuchom kurczowo ściskałam w dłoni parasolkę starając się ochronić ją przed zacinającą ulewą i towarzyszącą jej wichurą. Do instytutu anglistyki miałam kilka przystanków. Przeklinając pod nosem wypatrywałam na szynach niebieskiego pojazdu. Kiedy w końcu nadjechał, wyłaniając się zza kurtyny ciężkich kropel, z ulgą zajęłam jedno z wolnych miejsc i przytuliłam policzek do szyby. Byłam zmęczona. Pogodzenie studiów dziennych, nawet na samym ich końcu, z pracą nie należało do najłatwiejszych i wymagało sporo logistyki. Za kilka miesięcy, dostanę upragniony dyplom i raz na zawsze opuszczę znienawidzone mury. No dobra, może trochę przesadzałam. Studia językowe były moim marzeniem odkąd pamiętam. Bez problemu dostałam się na anglistykę i pierwsze trzy lata minęły mi szybko i przyjemnie. Nie skromnie mówiąc byłam jedną z lepszych na roku studentek z corocznym stypendium naukowym. Niestety, na skutek niefortunnych zdarzeń, czy zbiegów okoliczności, dwa lata do obrony tytułu magistra były już karą. Stypendium otrzymywałam nadal, ale na zajęcia chodziłam bez wcześniejszego przekonania i radości. Teraz już tylko odliczałam tygodnie do końca nauki. Westchnęłam, wstałam porażona ze swojego miejsca i wypadłam z pojazdu niemal w ostatniej chwili. Ułamek sekundy później, a pojechałabym dalej i jeszcze bardziej spóźniła na zajęcia. Zerknęłam na zegarek. Kurwa. Już byłam sporo spóźniona. Jak pech to pech. A na dodatek wykład z przekładu literackiego miałam z Robertem. Pojawił się nagle po dłuższym pobycie w Australii i zaczął prowadzić zajęcia z moją grupą.

Ja pieprzę. Doktor Ostrowski był tyleż samo przystojny co wymagający. Nie znosił spóźnialskich traktując niepunktualność jak osobistą obelgę. Swoim wyglądem wzbudzał zainteresowanie nie tylko damskiej części studentów i pracowników instytutu. Myślę, że co poniektórzy faceci o odmiennej orientacji też przyglądali mu się z rozmarzeniem. Jednak Ostrowski zdawał się w ogóle nie zauważać zainteresowania jakie wzbudzał swoją osobą. Włosy miał zawsze starannie ułożone, sportowe marynarki nakładał na t-shirty, a koszule z kołnierzykiem chował pod eleganckimi swetrami. Zwykle ciemne jeansy podkreślały kształtne, wyćwiczone, pewnie na siłowni, pośladki. Facet marzenie. Nie byłam ślepa, kiedy na niego patrzyłam też mrowiło mnie tu i ówdzie. Jednak moje spojrzenie przykuwały przede wszystkim jego kształtne, na pewno miękkie, wargi i orzechowe oczy. Spojrzenie miał trochę zakłopotane, chłopięco nieśmiałe. Nie do końca współgrało z wyglądem takiego przystojniaka. Kiedy się uśmiechał, a podczas zajęć zdarzało się to dość rzadko, wokół jego oczu pojawiała się siateczka delikatnych zmarszczek. I ten jego brytyjski akcent. Chyba tylko mój ukochany aktor Colin Firth mógłby się z nim równać.

Za chwilę miałam wkroczyć do jaskini lwa. Koleś na pewno nie odpuści i będę na cenzurowanym przez kolejne dwie godziny. Złożyłam parasolkę, która jakimś cudem oparła się niesprzyjającej pogodzie i pchnęłam ciężkie drzwi. W budynku panowała cisza. Fuck. Wszystkie zajęcia najwyraźniej już się zaczęły. Oddałam kurtkę do szatni i weszłam na pierwsze piętro. Zanim otworzyłam drzwi auli odetchnęłam głęboko trzy razy. No dobra, niech się dzieje wola nieba. A raczej wola doktora Roberta Ostrowskiego.

Wchodząc do audytorium zobaczyłam, że Iwona zajęła mi miejsce blisko drzwi. Miałam nadzieję, że uda mi się przemknąć na miejsce i nie zostać zauważoną. Nic z tego. Ostrowski już wypalał mi w plecach dziurę swoim spojrzeniem bazyliszka.

- Dzień dobry. Cieszymy się, że zaszczyciła nas pani swoją obecnością - usłyszałam wibrujące nuty od których od razu zrobiło mi się gorąco.

(nie)Tłumacz miłości [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz