Rozdział 13. ROBERT

29 2 0
                                    

Obudziłem się i zauważyłem, że jestem w łóżku sam. Wziąłem szybki prysznic i wskoczyłem w jeansowe spodnie. Z zadowoleniem przyjrzałem się swojemu odbiciu w łazienkowym lustrze. Zszedłem na dół pewien, że znajdę tam Maję. Nie myliłem się. Stanąłem jak porażony widząc ją ubraną w moją zieloną koszulę. Siedziała w salonie zaczytana w oryginalnym wydaniu pierwszej powieści Robertsa. Była całkowicie pochłonięta tekstem. Maja musiała wyczuć moją obecność bo spojrzała na mnie spod czarnych rzęs. Niesiony pragnieniem podszedłem i nachyliłem się nad nią. Byłem gotowy na to aby przerzucić ją sobie przez ramię, zanieść do sypialni, rzucić na łóżko i wrócić do rozpoczętej wczoraj zabawy. Co się ze mną działo? Ta dziewczyna całkowicie mną zawładnęła. Pochylając się nad nią wyczułem subtelny zapach mydła. Moje ciało rwało się do niej, ale wiedziałem, że Berni czeka na spacer, Poszedłem więc zrobić śniadanie, musiałem się czymś zająć. Zaplanowałem, że zaraz potem oboje pójdziemy z psem na przechadzkę. Przy okazji pokażę mojej dziewczynie okolicę. Potem bez przeszkód będziemy mogli wrócić do łóżka.

Zaparzyłem kawę i przygotowałem tosty. Majka usiadła na wysokim stołku przy kuchennej wyspie i obserwując mnie sączyła gorący napój. Nad górną wargą osadziła jej się kawowa pianka. Podszedłem i kciukiem wytarłem niesforną kroplę. Uśmiechnęła się na ten przejaw intymnej czułości. Po posiłku wstawiłem naczynia do zmywarki. Przypiąłem Berniemu smycz i wyszliśmy z domu. Mój kudłaty przyjaciel spragniony był zabawy na świeżym powietrzu bo ledwie wyszliśmy zaczął skakać dookoła nas licząc na zabawę. Zamknąłem furtkę, jedną ręką trzymałem psa na smyczy, a drugą objąłem Majkę. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do parku. Odpiąłem smycz, a Berni wystrzelił w alejkę jak z procy. Było jeszcze wcześnie dlatego nie spotkaliśmy wielu amatorów zimowych spacerów. Odwróciłem Maję do siebie i pociągnąłem za jej gruby, zielony szalik. Dłonie położyłem na zaróżowionych policzkach. Jej oczy śmiały się, ale dostrzegłem w nich pytanie.

- Jesteś jak zwiastun wiosny – powiedziałem i pocałowałem jej truskawkowe usta.

Maja zaczerwieniła się. Kurwa, co się ze mną działo? Przecież byłem poważnym doktorem po habilitacji. Niedługo miałem dostać nominację profesora nadzwyczajnego. Na swoim koncie miałem przekłady klasyków literatury i trochę beletrystyki, w skrzynce mailowej czekały kolejne zlecenia. A ta dziewczyna swoim pojawieniem się pokazała mi jak niepełne było do tej pory moje życie.

- Cześć Roberto!

Usłyszałem gdzieś za swoimi plecami i poczułem jakbym wrócił z dalekiej podroży. Daniel podbiegł od tyłu i klepnął mnie w ramię. Jego wzrok zatrzymał się na zaskoczonej i chyba trochę onieśmielonej Mai. Kumpel wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.

- Czy to jest powód dla którego ostatnio często znikasz wieczorami i nie masz czasu wpaść do przyjaciela? Jeśli tak to jest ci wybaczone. Daniel.

Wyciągnął do Mai, schowaną w sportowej rękawiczce, dłoń. Dziewczyna odwzajemniła uścisk.

- Maja.

- Maja – powtórzył w zamyśleniu – miło cię poznać Maju. Dzięki tobie ten skostniały tetryk odżył.

Mrugnął okiem i potruchtał do przodu. Po kilku krokach odwrócił się w naszym kierunku.

- Roberto, jak znajdziesz chwilę zajrzyj do przyjaciela. Miłej soboty gołąbki!

Machnął ręką na pożegnanie i już go nie było.

- Skostniały tetryk? – Majka wybuchła śmiechem, ręce oparła na kolanach próbując zapanować nad rozbawieniem

Patrzyłem na nią bez słowa. Powstrzymywałem śmiech, który mnie również opanował. Maja też powoli się uspokajała.

- Wybacz, ale do skostniałego tetryka sporo ci brakuje. Berek! – krzyknęła

A potem zrobiła coś, czego się nie spodziewałem. Ruszyła alejką, a ja pobiegłem za nią. Berni najwyraźniej myślał, że to zaproszenie do zabawy bo gonił równocześnie z nami z wywieszonym językiem. Dopadłem do Majki, chwyciłem ją w talii i okręciłem się z nią dokoła.

Czułem się tak beztrosko, jak chyba nigdy w życiu. Zaróżowione policzki Majki świadczyły o tym, że podoba jej się ta zabawa. Wracaliśmy objęci idąc spokojnym krokiem. Od czasu do czasu dawałem jej całusa w czubek głowy. Kiedy w domu odwiesiliśmy kurtki, uzupełniłem miski kudłacza i wzrokiem poszukałem Majki. Stała w kuchni i piła ze szklanki wodę. Kilka kropel skapnęło jej na brodę. Jej piersi falowały. Niesiony nagłym przypływem pożądania dopadłem do niej, odstawiłem naczynie i wpiłem się w te słodkie wargi. Była zaskoczona, ale chyba jej się podobało bo zarzuciła mi ręce na szyję i z taką samą zachłannością oddawała pocałunki. Kurwa. Nigdy nie powiedziałbym, że w wieku czterdziestu pięciu lat spotka mnie coś takiego. Pociągnąłem ją za sobą do salonu i opadłem na sofę. Majka natychmiast znalazła się na moich kolanach. Po kolejnej chwili nie dzieliła nas już nawet najcieńsza warstwa ubrań. Oddawaliśmy się sobie z taką łapczywością jakby od ostatniego zbliżenia minęły tygodnie a nie godziny. Pragnąłem tej dziewczyny całym sobą i w każdej chwili. A ona doskonale odbierała moje sygnały. Co więcej, umiała na nie odpowiedzieć. I robiła to w doskonałym stylu.

Majka zasnęła w moich ramionach. Kiedy zdecydowaliśmy się wstać było późne popołudnie. Porządnie głodni zdecydowaliśmy się zamówić pizzę z osiedlowej pizzerii. Czekając na dostawcę nalałem nam do szklaneczek trochę whisky. W oczach Majki zobaczyłem błysk uznania. Z lubością zaciągnęła się aromatycznym trunkiem. Dzwonek jej telefonu zabrzmiał równocześnie z dzwonkiem do furtki. Poszedłem odebrać zamówienie, a Maja sięgnęła po swój aparat.

- Świetny pomysł – usłyszałem, kiedy z gorącymi pudełkami wszedłem do mieszkania – okej, zapytam go. Dobra Lidka, muszę kończyć. Zdzwonimy się.

Majka najwyraźniej rozmawiała z kimś znajomym, a na jej twarzy malował się szeroki uśmiech. Popatrzyłem pytająco. Maja usiadła na stołku przy wyspie.

- Kogo i o co zapytasz? – zapytałem bo nie mogłem wytrzymać czym wywołałem u dziewczyny wybuch śmiechu

- Ciebie. O to czy nie pojechałbyś w przyszły weekend na narty do Czech.

- A skąd przekonanie, że jeżdżę na nartach?

- Nie wiem, ale wyglądasz mi na kogoś kto jeździ.

Teraz ja się roześmiałem. Otworzyłem jedno z pudelek i podsunąłem w stronę dziewczyny. Nie zawracaliśmy sobie głowy wyjmowaniem talerzy.

- A ty jeździsz? – odbiłem piłeczkę

- Nie.

Zrobiłem zdziwioną minę. Z tego co mówiła pochodziła z przygranicznej miejscowości nieopodal Jeleniej Góry i wypady na narty były na porządku dziennym. Majka przełknęła kawałek pizzy. Następnie upiła ze szklanki łyk brązowego napoju.

- Nie?

- Nie jeżdżę na nartach – doprecyzowała – jeżdżę na desce.

Mowę mi odjęło. Czym ona jeszcze mnie zaskoczy? W tej chwili wiedziałem, że muszę zobaczyć ją w kombinezonie snowboardzisty zjeżdżającą po gładkim śniegu. Na samą myśl o tym widoku zrobiło mi się gorąco. Po kolacji przenieśliśmy się do salonu. Maja położyła się na sofie opierając głowę na poduszkach.

- Poczytaj mi coś – poprosiła

- Dobrze, na co masz ochotę?

- Doesn't matter – odparła moszcząc się wygodniej

Podszedłem do półki. Wyjąłem Shantaram, który Maja zaczęła czytać rano. Usiadłem na podłodze plecami opierając się o kanapę. Dziewczyna zanurzyła swoją dłoń w moich włosach i przeczesała je delikatnie. Powtrzymałem ją kiedy chciała zabrać rękę. Podobała mi się ta delikatna pieszczota. Zacząłem czytać, a Majka przymknęła powieki. Było tak normalnie. Wtedy pomyślałem, że każde popołudnie czy wieczór chciałbym spędzać w taki sposób.



(nie)Tłumacz miłości [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz