Rozdział 10. ROBERT

36 3 0
                                    

Emocje i pragnienie wzięły górę. Przez kolejne dni znowu myślałem tylko o Mai. O jej cudownie kształtnych ustach, o jej dźwięcznym śmiechu. O jej, nie raz zabawnych a nie raz bardzo trafnych, spostrzeżeniach odnośnie tej czy innej powieści. Wspominałem to jak się cudownie przy niej czułem. Kiedy ją całowałem jej oczy rozbłysły, sutki stanęły na baczność. Ta dziewczyna reagowała na mnie tak, jak ja na nią. Nie zastanawiała się tylko od razu przyjęła to, co chciałem jej dać. A potem się zaczęło. Jej ręce drażniące moje mięśnie, moje dłonie pieszczące jej gładką skórę, nasze języki złączone we wspólnym tańcu. Nasze westchnienia i jęki. Tamtego dnia zdałem sobie sprawę jak idealnie z Mają do siebie pasujemy. Nigdy wcześniej żadna kobieta, nawet moja była żona, nie wyzwalała we mnie takiego pożądania i pragnienia. I nie chodziło to, że Maja była młodsza, że była moją studentką, a nasze zbliżenia były trochę jak zakazany owoc. Jedno, szybkie, zerknięcie w lustro uzmysłowiło mi jak dobrze wyglądamy razem, jak ona idealnie prezentuje się otulona moimi ramionami. Całowałem ją smakując truskawkową słodycz jej ust, pieściłem krzywizny smukłego, kobiecego ciała, chłonąłem każde westchnienie, jęk i słowo jakie z siebie wydawała. Wplątałem palce w jej złotobrązowe włosy i wdychałem jej perfumy. Z każdą chwilą pragnąłem jej bardziej. Kiedy w końcu odkleiliśmy się od siebie siedzieliśmy przytuleni. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy. Kurwa, to było takie naturalne, takie codziennie, normalne.

Wychodząc od niej czułem się tak lekko jak już dawno się nie czułem. W swojej próżności, chciałem jej imponować, egoistycznie chciałem mieć ją tylko dla siebie. Chciałem wejść do jej umysłu i zajmować tam jakieś zaszczytne miejsce. Bo Majka pociągała mnie nie tylko fizycznie. Jej cięty i zabawny język, jej energia i inteligencja pociągały mnie chyba jeszcze bardziej. I jeszcze jej imię. Maja. Pierwsze skojarzenie – majowe słońce. Mógłbym je odmieniać przez wszystkie przypadki. Miałem wrażenie, że brzmi jak muzyka. W chwili kiedy to pomyślałem zrozumiałem, że jest za późno. Maja nie była już tylko przygodą, ona stała się dla mnie kimś wyjątkowym.

Na początku grudnia dziekan wydziału zorganizował huczną imprezę dla pracowników. Z oczywistych względów nie mogłem zabrać na nią Majki, choć bardzo tego pragnąłem. Nie lubiłem weekendów kiedy nie udawało nam się spotkać. Wiedziałem, że moja dziewczyna zaplanowała wyjście ze znajomymi. Skręcało mnie trochę w żołądku kiedy pomyślałem, że zamiast mnie obok niej będzie ten cały Liwiusz. Byłem zazdrosny. Cholernie zazdrosny. Nie mogłem jednak nic zrobić. Ubrałem się w garnitur i pojechałem. Po kilku, dłużących się w nieskończoność, godzinach opuściłem dobrze już podchmielone towarzystwo. W hallu hotelu dogoniły mnie trzy koleżanki z wydziału romanistyki. Dwie z nich podtrzymywały trzecią, której procenty najwyraźniej za bardzo uderzyły do głowy. Wziąłem Izę pod rękę i towarzyszyłem im do najbliższego postoju taksówek. Kiedy dziewczyny odjechały poczekałem na przyjazd kolejnego samochodu. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu, a następnego dnia pojechać do Majki. Zanim zająłem miejsce na tylnym siedzeniu zastanawiałem się czy do niej nie zadzwonić. Może była jeszcze w mieście i mógłbym do niej dołączyć? Zrezygnowałem jednak z tego pomysłu. Nie chciałem żeby poczuła się osaczona. Zanim zasnąłem wysłałem jej SMS-a.

Robert: I'm already home. I miss you here. Have a good night.

Kilka chwil czekałem na odpowiedź. Nie doczekawszy się położyłem się do łóżka z postanowieniem, że rano pojadę do Mai. To, że nie odpisała wydało mi się dziwne. Nigdy nie zostawiała moich wiadomości bez odpowiedzi. Może już spała i nie słyszała sygnału przychodzącego SMS-a? Jednak rano również nic nie przyszło. Kiedy wróciłem ze spaceru z kudłaczem również. Nie zastanawiając się dłużej wsiadłem w samochód i pojechałem do niej. Na chwilę zamarłem kiedy otworzyła mi drzwi. Wydawała się spięta. Niby pozwoliła pocałować się na powitanie i odwzajemniła pieszczotę, ale w jej postawie była jakaś rezerwa. Zupełnie jakby Maja chciała się ode mnie odgrodzić. Może nie od razu murem czy ścianą, na początek tylko bambusowym parawanem. Siedząc na kanapie obserwowałem jak krząta się po malutkiej kuchni. Coś ją męczyło. Wstałem, podszedłem i oparłem dłonie na blacie po obu stronach jej ciała. Uniemożliwiłem tym samym ewentualną ucieczkę.

- Co się stało? Co cię martwi?

Stała odwrócona do mnie tyłem, czułem jak cała się spina. Musnąłem wargami jej włosy.

- Maju? Co się dzieje?

Jej ramiona uniosły się i opadły kiedy wciągnęła i wypuściła powietrze. Odwróciłem ją w swoją stronę, uniosłem delikatnie jej podbródek i zmusiłem żeby na mnie spojrzała.

- Nie wiem czy powinnam. Może to jest w ogóle bez znaczenia.

- Maja. Nic, co powoduje twój gorszy nastrój nie jest bez znaczenia. Mów.

Westchnęła głęboko. Wciąż zamykałem ją między swoimi ramionami.

- Nie chcę wyjść na histeryczkę. Może nie mam prawa... - potrząsnęła głową.

Zaczynałem się już lekko irytować.

- Nie masz prawa do czego?

- To wszystko między nami dzieje się tak intensywnie i szybko... - zamarłem.

Miałem nadzieję, że ona nie chce zerwać naszej znajomości.

- Czy to powoduje twój dyskomfort?

Potrząsnęła gwałtownie głową i delikatnie oparła dłonie na mojej piersi.

- Wczoraj... Kiedy wyszliśmy z klubu i szliśmy na przystanek widziałam cię. Pod rękę trzymałeś jakąś kobietę, a obok szły dwie inne... W pierwszej chwili chciałam podejść, ale pomyślałam że zrobię z siebie kretynkę.

I nagle wszystko zrozumiałem. Poczułem ulgę. Maja była zazdrosna. Nie powiem, ta myśl mile połechtała moje ego. Szczególnie, że Majka pierwszy raz dała tak wyraźnie upust swoim uczuciom. Z drugiej strony zakłuła mnie myśl, że ona mi nie ufa.

- To była Iza. Ona chyba wykłada na romanistyce. Nieźle się wczoraj zrobiła. Też wychodziłem z imprezy i zaprowadziłem ją do taksówki, wsadziłem do auta i kazałem kierowcy zawieźć ją do domu. Tam czekał na nią mąż, do którego wcześniej zadzwoniły jej koleżanki. Wszystko.

Poczułem jak ciało Majki nieco się rozluźnia. Przeniosłem dłonie na jej talię i przyciągnąłem do siebie. Jej dłonie nadal spoczywały na mojej klatce, a czoło oparła na ramieniu.

- Wygłupiłam się. Przepraszam – wymruczała. Głowę bym dał, że się zaczerwieniła.

- Nie masz za co. Na twoim miejscu poczułbym się podobnie gdybym zobaczył, że idziesz pod rękę z jakimś fagasem. Maja – odsunąłem ją na długość ramion i spojrzałem na nią – jesteś moją dziewczyną, ja jestem twoim facetem. Takie uczucia są normalne i oboje mamy do nich prawo.

Na moje słowa jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Może sama bała się nazwać po imieniu to kim dla siebie jesteśmy i musiałem zrobić to za nią. Pociągnąłem ją za sobą na niewielką sofę gościnną. Posadziłem sobie Maję na kolanach. Poczułem, że jej ciało powoli zaczyna się rozluźniać. Była jeszcze jedna rzecz, o której chciałem jej powiedzieć. Musiałem jej wyznać, że przez ten czas kiedy nie było mnie w kraju nie było dnia żebym o niej nie myślał. A kiedy wróciłem i niespodziewanie wpadliśmy na siebie kombinowałem jak się do niej zbliżyć. Powiedziałem o swoich obawach, że podczas mojego wyjazdu ona się z kimś związała. I o uldze kiedy okazało się, że z nikim się nie spotyka. Palcami przeczesywała moje włosy, ja gładziłem jej plecy. Było mi dobrze.



(nie)Tłumacz miłości [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz