Rozdział 12. MAJA

36 4 0
                                    

Czas z Robertem mijał bardzo szybko, a nasza znajomość nabierała tempa. Jeśli nie udało nam się spotkać w ciągu tygodnia rozmawialiśmy przez telefon. Lubiłam słuchać jego ciepłego głosu. Takie głosy powstają po to aby ich właściciele snuli opowieści, a na pewno wprawiali ciało słuchacza w drżenie. Przynajmniej na mnie tak działał. Głębokie nuty wdzierały się pod moją skórę i powodowały gęsią skórkę. Cholera! Powtarzałam sobie nie raz: Maja wyluzuj, nie pozwól aby emocje wzięły górę. Mogłam sobie mówić. Każde wypowiedziane przez Roberta „cześć Maju" wywoływało pragnienie aby znaleźć się blisko niego.

Dotąd czas spędzaliśmy albo w mieście albo u mnie. Ale to się miało zmienić bo mój chłopak zapowiedział, że mam się spakować na kilka dni a on przyjedzie po mnie w piątkowy wieczór i zostanę u niego przez cały weekend. Nie powiem byłam podekscytowana, podniecona, podjarana. Pragnęłam żeby już była czternasta, abym mogła wrócić do domu i czekać na przyjazd mojego mężczyzny. Tak właśnie zaczynałam myśleć o Robercie. Czy za szybko? Nie wiem. Wtedy się nad tym nie zastanawiałam. Po prostu każdą wolną chwilę chciałam spędzać razem z nim.

Zapadł wieczór, ulica rozświetlona była mrugającym światłem jednej z niewielu działających latarni. Stałam przy oknie i wpatrywałam się w ciemność. Chyba nawet nie myślałam o niczym szczególnym. Tylko stałam i patrzyłam. Panującą dookoła ciszę przerwał dzwonek telefonu. Robert.

- Cześć Maju – zadrżałam i zalała mnie fala gorąca – czekam na dole.

W ekspresowym tempie założyłam kurtkę, chwyciłam przygotowaną już niewielką sportową torbę i zbiegłam na dół. Czarny renault kadjar czekał z włączonymi światłami. Weszłam do przyjemnie nagrzanego wnętrza. Mężczyzna nachylił się i musnął moje usta na przywitanie. Pieszczota miała być zapowiedzią tego, co miało czekać mnie w dalszej części wieczoru. Kiedy zapięłam pas ujął moją dłoń, pocałował a potem odłożył delikatnie na moje kolana. Sam mocno chwycił kierownicę. Lubiłam patrzeć jak jego dłonie układają się na okrytym skórzanym pokrowcem kole. Była w tym jakaś siła i zdecydowanie. Tak przeciwne od tego chłopięcego zakłopotania i nieśmiałości jakie niekiedy biły z jego twarzy. Te emocje zupełnie nie pasowały do tego mężczyzny, ale mnie rozczulały.

Dojechaliśmy na osiedle szeregowych domków. Minęliśmy kilka budynków aż w końcu Robert nacisnął przycisk na małym pilocie przypiętym do kluczyka, a brama prowadząca na jedno z podwórek się otworzyła. Po chwili i skrzydło garażowe zaczęło się podnosić a my mogliśmy wjechać do oświetlonego garażu. Mężczyzna wyjął moją torbę z bagażnika i przez białe drzwi ukryte w ścianie poprowadził do wnętrza domu. Rozejrzałam się ciekawie. Nie zdążyłam nic powiedzieć bo dopadła nas wielka kudłata kula. Pies skoczył na swojego pana rozpoczynając taniec radości. Robert potarmosił psiego przyjaciela po łbie i przedstawił nas sobie. Kiedy Berni już się uspokoił i wrócił na swoje legowisko przeszliśmy do kuchni. Zrobiłam kilka kroków w kierunku biblioteki, ale Robert chwycił mnie za rękę, odwrócił przodem do siebie i przyciągnął.

- Teraz mogę się należycie z tobą przywitać – wymruczał, a głos miał już trochę zachrypnięty

Zarzuciłam mu ręce na szyję i popatrzyłam w oczy.

- A jak zamierzasz to zrobić?

Chyba chciałam coś jeszcze dodać, ale nie zdążyłam bo zamknął mi usta mocnym pocałunkiem. Staliśmy tak chwilę całkowicie w sobie zatraceni. Robert oderwał się pierwszy, przejechał kciukiem po moich nabrzmiałych wargach i uśmiechnął się.

- Jeszcze do tego wrócimy – mrugnął okiem i pociągnął mnie w stronę kuchni.

Z podświetlonego barku wyjął dwa kieliszki i butelkę czerwonego wina. Wśród płyt wyszukał odpowiednią, włożył do odtwarzacza, a po chwili pomieszczenie wypełniły I wish it would rain down Phila Collinsa. Wyciągnął do mnie rękę i kołysaliśmy się przez chwilę. Magiczną chwilę przerwał dzwonek do drzwi. Robert się skrzywił, ale poszedł otworzyć. Wrócił trzymając w ręku dużą papierową torbę.

(nie)Tłumacz miłości [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz