Rozdział 25. MAJA

24 3 0
                                    

Obudziłam się w szorstkiej pościeli, wśród ostrego zapachu środków odkażających. Powoli podniosłam powieki. Po obu stronach szpitalnego łóżka siedzieli zaniepokojeni rodzice. Mama trzymała moją dłoń, a z jej oczu kapały łzy. Tata nerwowo zaciskał pięści.

- On mi za to zapłaci – groził

Jeszcze nie do końca rozumiałam co się właściwie stało. Próbowałam przypomnieć sobie wydarzenia ostatnich godzin. Wyjście ze szkoły, rozmowa z Agą. Potem celująca czymś we mnie Hanna. Sygnał karetki pamiętałam jakby stłumiła go gruba szyba.

Zdolność widzenia powoli wracała, ale wciąż czułam pieczenie na twarzy, w ustach i klatce piersiowej.

- Gdzie mój telefon? Muszę zadzwonić do Roberta.

Mama z ojcem wymienili spojrzenia.

- Nie myśl teraz o tym Maja. Zdążysz zadzwonić. Zresztą ta kobieta zniszczyła twój telefon. Najpierw cię nim uderzyła, a potem go podeptała.

Zakryłam dłonią usta. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy jeszcze bardziej podrażniając wrażliwą po ataku skórę. Syknęłam z bólu.

- W takim razie daj mi swój telefon. Naprawdę muszę do niego zadzwonić – zwróciłam się do mamy

Spojrzała na ojca, zapewne gotowa podać mi aparat, ale on pokręcił głową. Kurwa. Czy ja przez tyle lat nie widziałam jak bardzo jest od niego uzależniona? Może nie chciałam tego widzieć i podobała mi się udawanie szczęśliwej rodziny? Mama wyszła na chwilę na korytarz, a na jej miejsce wślizgnął się policjant w średnim wieku.

- Mogę zadać pani kilka pytań pani Maju?

- A po co?

Spojrzał zdziwiony.

- Została pani zaatakowana w biały dzień na środku ulicy. Muszę zebrać pani zeznania.

Pokiwałam głową.

- Proszę pytać.

- Czy znała pani tą kobietę, która panią zaatakowała? – zapytał oficjalnym tonem

- Nie. Nie znałam jej.

- Czy kiedykolwiek wcześniej widziała ją pani?

Zerknęłam na ojca. Stał teraz w kącie szpitalnego pokoju. Przysłuchiwał się rozmowie, dłonie wciąż zaciskał w pięści.

- Kilka razy, ale nie sądziłam że może być niebezpieczna.

- Opowie mi pani o tym?

- Kilka tygodni temu widziałam ją w sklepie kiedy byliśmy z Robertem na zakupach...

- Kto to jest Robert?

- Robert Ostrowski, mój chłopak... partner. W tej chwili jest w Bostonie na konferencji. Wraca za kilka dni.

Na wspomnienie Roberta usta ojca zacisnęły się w wąską kreskę.

- Proszę mówić dalej – zachęcił funkcjonariusz

- Byliśmy w sklepie i wydawało mi się, że ktoś się nam przygląda. Wtedy pierwszy raz ją zauważyłam. Nie widziałam w tym nic złego. Wie pan, pomyślałam, że może czeka na kogoś i przygląda się innym klientom. Kiedy chwilę później pakowaliśmy zakupy do samochodu znowu ją zobaczyłam. I wtedy poczułam, że to nie przypadek, że ona przygląda się właśnie nam. Zwróciłam uwagę Robertowi, ale kiedy spojrzał w tamtym kierunku już jej było. Następnego dnia poszliśmy do restauracji w rynku. Ta kobieta wybrała ten sam lokal i usiadła tak, żeby nas obserwować. Dosiadła się nawet do naszego stolika.

(nie)Tłumacz miłości [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz