Trzydziestego września, kiedy wypadał Dzień Chłopaka, Robert był na wykładzie w Poznaniu. Może to trochę głupie dawać z takiej okazji prezent dorosłemu mężczyźnie, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmowałam. Miałam dla niego specjalny, już wcześniej przygotowany, prezent i wprost nie mogłam się doczekać kiedy będę mogła mu go wręczyć. Gdy na początku października wrócił z konferencji umówiliśmy się, że przyjdę po niego do instytutu i razem pójdziemy coś zjeść. Było wczesne popołudnie. Pewnym krokiem i już bez drżenia serca pchnęłam drzwi dawnej uczelni. Przyszłam wcześniej niż się umawialiśmy bo pomyślałam, że zajrzę do promotorki mojej pracy magisterskiej na małą pogawędkę. Musiała akurat trwać przerwa między zajęciami ponieważ wąskimi korytarzami przechadzały się grupki studentów. Uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie, że jeszcze całkiem niedawno sama zaliczałam się do ich grona. Skierowałam się w stronę gdzie pracownicy mieli swoje gabinety, ale mój wzrok odruchowo padł na prowadzące na piętro schody. Popatrzyłam i zamarłam z uśmiechem rozanielenia na ustach. Robert schodził na dół. Wyprostowany, uśmiechnięty, doskonały. I mój. Nogi się lekko pode mną ugięły, a w dole brzucha poczułam, że znajome motyle podrywają się do lotu. Taki domowy Robert był niezwykle seksowny, ale mój mężczyzna w swoim miejscu pracy był jeszcze bardziej pociągający. Od razu widać było, że cieszy się sympatią i szacunkiem. Nie dziwiłam się. Doskonale pamiętałam jego wykłady. Kiedy tylko mnie zauważył uśmiechnął się szeroko i zaczął lekko zbiegać po schodach. Mniej więcej w połowie drogi zatrzymała go jakaś para studentów. Nachylił się nad notatnikiem, który podsunęła mu dziewczyna. „Ej, laska. Nie tak blisko. Nie pozwalaj sobie". Gromiłam ją w myślach nie spuszczając wzroku z całej trójki.
- Pani czeka na mnie?
Robert zaszedł mnie od tyłu i szepnął do ucha tym swoim zmysłowym tonem, od którego wszystkie włoski stanęły mi na baczność.
- Właściwie to przyszłam do profesor Brylewskiej – droczyłam się
- Szkoda – udał zawiedzionego – może przynajmniej zaprowadzę panią do jej gabinetu, hm?
A potem, nie zważając na tych wszystkich, otaczających nas ludzi, objął mnie mocno i wpił się w moje usta. Pocałunek był krótki, ale obezwładniający. Gdzieś z boku dobiegło klaskanie i przeciągłe 'uuu". Obejmował mnie mocno i patrzył na mnie roziskrzonymi oczami. Był całkiem rozluźniony. Tak inny od Roberta, którego poznałam kilka miesięcy temu. Od tego, który unikał spoufalania się ze studentkami i dbał o to aby nikt go nie spotkał w jakiejś mniej lub bardziej prywatnej sytuacji. Tamtego dnia zdawał sobie nic nie robić z obserwujących go studentów. Wziął mnie za rękę, splótł nasze palce ze sobą i poprowadził do pokoju, który wciąż zajmował z profesor Brylewską. Otworzył przede mną drzwi i przepuścił mnie przodem. Profesorka siedziała na biurkiem, uśmiechnęła się na nasz widok. Wstała i dopiero w tym momencie zauważyła rękę Roberta zawiniętą na mojej talii. Wtedy jej uśmiech jeszcze się poszerzył.
- No proszę. A ja się zastanawiałam co stoi za ostatnio tak dobrym nastrojem naszego Roberta. A okazuje się, że nie co a kto. Dobrze cię widzieć Maju. Usiądź proszę.
Robert kiwnął głową starszej koleżance, a potem nachylił do mnie.
- Widzimy się za dziewięćdziesiąt minut.
Niemal niezauważalnie cmoknął mnie w policzek i wyszedł zostawiając wokół zapach swojej wody toaletowej. Dokładnie tej od której miękły kolana, a w podbrzuszu pojawiało się to miłe łaskotanie. Musiałam mieć absolutnie rozmarzoną minę bo profesor przyglądała mi się z nieodgadnionym uśmiechem.
- Widzę, że to ty go w końcu ujarzmiłaś Maju. Coś mi się wydawało, że ciągnie was do siebie. Bardzo się cieszę. Przepraszam, jeśli będę wścibska, długo to już trwa?
![](https://img.wattpad.com/cover/370508470-288-k730232.jpg)
CZYTASZ
(nie)Tłumacz miłości [ZAKOŃCZONA]
RomanceOna jest studentką anglistyki. On wykłada historię literatury angielskiej. Spotykają się przypadkiem. Uczucie jakie na nich niespodziewanie spływa jest zaskakująco silne. Problem w tym, że on ma wyjechać na kontrakt do Australii. Nie jest pewien czy...