Przez tych kilka dni nie mogłem przestać myśleć o tym, co zaplanowałem dla Majki. Czy spodoba jej się moja niespodzianka? A może to za szybko i się przestraszy? Nie znałem jej stosunku do Walentynek. Nie rozmawialiśmy o tym, ale już dążyłem się przekonać, że to nie jest dziewczyna która lubi różowe serduszka i pluszowe misie. Może wcale nie lubiła tego słodko czerwonego święta? Maja była konkretna. Utrzymywała się sama i była dumna ze swojej niezależności. Z drugiej strony bałem się, że jeśli nic nie przygotuję będzie jej przykro. Na pomysł wpadałem jak tylko zobaczyłem informację na internetowej stronie multikina, do którego czasem chodziliśmy. Najpierw mieliśmy spędzić całą noc w ciemnej sali kinowej. W cenie każdego biletu była mała butelka musującego wina i plastikowy kieliszek. Planowałem, że rano pójdziemy zjeść wczesne śniadanie, a w końcu wrócimy do domu gdzie będziemy ze sobą i obok siebie. W sobie też. Tak, jak się umawialiśmy, w piątkowy wieczór, podjechałem pod jej blok. Wyszła z bramy ubrana w skórzane spodnie, czarne botki i zielony płaszczyk.
- Dokąd jedziemy? – zapytała zapinając pas
- Niespodzianka – przekręciłem kluczyk i wyjechałem z osiedlowej uliczki
Aby już wcześniej wczuć się w klimat święta miłości włączyłem ballady Collinsa. Majka od razu zaczęła nucić jedną z nich. Na ulicach nie było wielu przechodniów. Może pora, może pogoda, a może piątkowy i bądź co bądź świąteczny wieczór temu sprzyjały? Dojechaliśmy do centrum i wykorzystując służbową kartę parkingową zostawiłem samochód pod instytutem anglistyki. Wziąłem Majkę za rękę i poprowadziłem w kierunku rynku. Spojrzałem na zegarek. Mieliśmy w zapasie jeszcze trochę czasu dlatego kiedy tylko poczułem, dolatujący z sieciowej pączkarni, zapach świeżo smażonych pączków pociągnąłem dziewczynę do rozświetlonej witryny. Wybraliśmy po jednym, gorącym jeszcze, ciastku i ruszyliśmy dalej. Żeby dojść do multipleksu musieliśmy przejść przez rynek. Poprowadziłem Maję bocznymi, pustymi uliczkami starego miasta. Majka popatrzyła na mnie zdziwiona kiedy stanęliśmy pod przeszkloną ścianą multikina. Otworzyłem drzwi i przepuściłem ją przodem.
- Co ty wymyśliłeś? – zapytała śmiejąc się
- Zobaczysz.
Zdjęliśmy płaszcze i podeszliśmy do wejścia do jednej z kinowych sal.
- Maraton komedii romantycznych?
- Nie lubisz? Możemy wyjść i pójść gdzieś indziej.
Majka roześmiała się i lekko klepnęła mnie w ramię.
- No coś ty. Przecież ja się z tobą droczę. Tak naprawdę każda laska skrycie marzy żeby jej...hmm... facet... tak sam z siebie zabrał ją do kina na jakieś romansidło.
Mówiła to i patrzyła mi w oczy. Podobała mi się jej szczerość. Rzadko kiedy zawstydzona spuszczała wzrok. Zmrużyłem oczy i nachyliłem się do niej.
- Jestem twoim facetem?
- A masz jakieś wątpliwości?
Maja podniosła się na palcach i musnęła moje usta swoimi truskawkowymi wargami. Oczywiście, że nie miałem wątpliwości. Po tym, jak rozwijała się nasza znajomość byłbym idiotą gdybym sądził, że jest inaczej. Jeszcze raz ją pocałowałem i weszliśmy do sali. Poprowadziłem Majkę na samą górę gdzie zarezerwowałem dwuosobową lożę. Tak naprawdę bilety wykupiłem na wszystkie cztery kanapy. Nie chciałem mieć wokół nas towarzystwa. Odłożyliśmy ubrania i usiedliśmy, a Maja od razu się we mnie wtuliła. Objąłem ją ramieniem. Przywarła do mnie jakby chciała żebyśmy stopili się w jedno. Pierwszy na liście tytułów, które mieliśmy obejrzeć był „Lepiej późno niż później". Po krótkiej przerwie rozpoczął się „Chyba na pewno ty". Maja znowu oparła się o mnie, a ja oparłem brodę na jej głowie i wdychałem słodki zapach szamponu i perfum. Musiałem odpłynąć myślami bo dopiero po dłuższej chwili zdałem sobie sprawę, że dłoń dziewczyny zaczyna błądzić w okolicach moich ud. Ona sama zdawała się nie zauważać jakie wrażenie na mnie robi. Patrzyła w ekran, ale jej palce wędrowały coraz wyżej. No dobra, seks w ciemnym kinie był jedną z moich fantazji, ale chyba powinien fantazją pozostać. Chwyciłem w dłonie jej twarz i wpiłem się w rozchylone wargi. Nasze języki rozpoczęły, krótki, szalony taniec. Gdyby w tamtej chwili zobaczył mnie ktoś ze znajomych nie mógłby uwierzyć w to co widzi. Pierwszy raz dałem ponieść się takim emocjom w publicznym miejscu.
- Chyba powinniśmy stąd wyjść zanim nas wyproszą – wyszeptała Majka w moje usta
- Jestem za – odpowiedziałem również szeptem – ale musimy chwilę poczekać.
Spojrzałem na wybrzuszenie w spodniach.
- Przepraszam – powiedziała Majka kiedy wyszliśmy do rozświetlonego hallu – pewnie zepsułam ci plany, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Nie masz za co przepraszać – przyciągnąłem ją do siebie i cmoknąłem w nos – jedziemy do domu?
Majka pokręciła głową.
- Mam inny pomysł. Chodź.
Splotła nasze dłonie i pociągnęła mnie za sobą. Doszliśmy do niewielkiego lokalu z barem i parkietem do tańca. Ledwie oddaliśmy płaszcze do szatni, Majka pociągnęła mnie na parkiet. Z głośników leciała akurat „It must be love" Phila Collinsa. Tekst akurat na Walentynki, a rytm w sam raz żeby się pobujać. Majka zarzuciła mi ręce na szyję i odchyliła się lekko żeby patrzeć mi w oczy. Chwyciłem ją za biodra i nadałem naszym ruchom spójny rytm. Po chwili dziewczyna wtuliła nos w moją szyję pieszcząc skórę ciepłem oddechu.
Kiedy muzyka ucichła podeszliśmy do baru. Maja zamówiła dwie szklaneczki whisky. Podała mi jedną.
- Jutro wrócimy po samochód – mrugnęła do mnie okiem
Wychylaliśmy kolejne szklaneczki, tańczyliśmy, w końcu Maja zarządziła powrót do domu. Alkohol przyjemnie rozgrzewał. Zanim wyszliśmy z klubu zamówiłem taksówkę. Jednak ze względu na piątkowy późny wieczór musieliśmy trochę poczekać na transport. Idąc na postój taksówek zatrzymałem się przy wciąż czynnym straganie z kwiatami. U starszej kobiety kupiłem długą różę, a niesiony jakąś magiczną siłą dołożyłem do niej wypełnionego helem dużego, najbardziej angielskiego misia. Paddington trzymał w ręku serce z napisem „Sweet Valentine's Day". Miałem nadzieję, że zostaniemy z nim wpuszczeni do taksówki. Kierowca potoczył po nas spojrzeniem. Chwilę dłużej zatrzymał na mnie wzrok. Zmarszczył brwi i pokręcił głową. Pewnie zastanawiał się co taki facet jak ja robi z taką dziewczyną jak Majka. Zignorowałem go i otworzyłem przed swoją partnerką drzwi. Kiedy Maja zajęła miejsce na tylnym siedzeniu wsiadłem zaraz za nią, a miśka usadziłem z przodu. Taksówkarz ponownie zmierzył mnie wrogim spojrzeniem, ale ruszył bez słowa.
Kiedy znaleźliśmy się w domu Maja wstawiła różę do wąskiego flakonu, a misia ustawiła na regale z książkami. Zaszedłem ją od tyłu, a kiedy oparła się o mój tors zacząłem całować jej szyję. Zadrżała od tej pieszczoty. Cholera, jak ona cudownie na mnie reagowała. Zupełnie jak ja na nią. W zanadrzu miałem jednak jeszcze jeden prezent. Sięgnąłem po zielone pudełeczko, które przed wyjściem zostawiłem na kuchennym blacie. Podałem je Mai. Jej oczy rozbłysły.
- Co to takiego?
- Otwórz i zobacz. Kupiłem go tuż przed wylotem z Australii. Kiedy zobaczyłem go na wystawie w niewielkim sklepie z rękodziełem Aborygenów pomyślałem o tobie, że bardzo chciałbym abyś go miała.
Patrzyłem jak Maja delikatnie podnosi wieczko kolorem zbliżone do jej tęczówek. Widziałem jak jej źrenice rozszerzają się na widok wisiorka. Na płaskim, oszlifowanym, kamieniu, charakterystycznym dla rdzennych mieszkańców Australii stylem kropkowym, namalowano unoszącą się w powietrzu ni to nimfę, ni to jaszczurkę. Ubrana w zieloną suknię, na głowie miała czerwony diadem. Sprawiała wrażenie, że unosi się w powietrzu na tle rozgwieżdżonego nieba. Była nierzeczywista, a jednocześnie przyciągała wzrok. Zupełnie jak Majka. Kupując wisior wiedziałem, że jest on przeznaczony tylko dla tej jednej osoby. Jeśli nie będzie mi dane jej go wręczyć schowam na dno szafy albo oddam na jakąś aukcję.
- Jest przepiękny – wyszeptała Maja z zachwytem.
Podała mi rzemyk abym zawiązał go jej na szyi. Włosy przełożyła na jedną stronę i odchyliła szyję. Kiedy tylko zawiązałem supeł przywarłem do niej ustami, a moje dłonie zawędrowały pod jej koszulę badając każdą krzywiznę kobiecego ciała. Oddech Majki się spłycił, odchyliła głowę żebym miał do niej łatwiejszy dostęp. Maja odwróciła się do mnie i przez krótką chwilę skanowała wzrokiem moją twarz. Zaraz jednak zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli. Zdjęła ze mnie materiał, a potem błądziła palcami po rozgrzanych mięśniach. Opadliśmy na kanapę i znowu nie było nas dla świata. Byliśmy tylko my. Nasze oddechy, taniec naszych ciał i to niesamowite uczucie bliskości i zjednoczenia. Kurwa, kolejny raz przepadłem.
CZYTASZ
(nie)Tłumacz miłości [ZAKOŃCZONA]
RomantizmOna jest studentką anglistyki. On wykłada historię literatury angielskiej. Spotykają się przypadkiem. Uczucie jakie na nich niespodziewanie spływa jest zaskakująco silne. Problem w tym, że on ma wyjechać na kontrakt do Australii. Nie jest pewien czy...