EPILOG - MAJA

43 3 0
                                    

Od tych cudownych oświadczyn, których bardziej idealnych nie mogłam sobie wyobrazić wszystko zaczęło dziać się w przyspieszonym tempie. Do tego stopnia, że już po Walentynkach z dumą nosiłam nazwisko Ostrowska. Nigdy nie marzyłam o długiej, białej, sukni z trenem, welonie na głowie i wystawnym weselu do białego rana. Robert też nie. Szczególnie, że jeden ślub miał już za sobą.

I tak oto po trochę więcej niż roku od chwili kiedy Robert wybiegł za mną z restauracji stanęliśmy naprzeciwko siebie w Urzędzie Stanu Cywilnego. Towarzyszyła nam tylko garstka, najbliższych osób. Oczywiście byli z nami świadkowie: Lidka i Daniel. Michał, chłopak mojej przyjaciółki, Kaśka i oczywiście Małgosia mocno trzymająca Liwiusza za rękę. Coś mi się wydaje, że tych dwoje też może połączyć coś wyjątkowego. Przecież ich historia również zaczęła się w niesamowity, przypadkowy sposób. Był oczywiście Mateusz z Jankiem, moi rodzice i mama Roberta. Nikogo więcej nie potrzebowaliśmy. Zawiadomiliśmy tylko profesor Brylewską, kilkoro najbliższych współpracowników Roberta i kilka osób z mojej grupy ze studiów. Iwona i Kornel nie kryli zdziwienia, że niczego się nie domyślili. Kiedy stanęliśmy z Robertem naprzeciwko siebie oprócz wymalowanego na twarzach szczęścia mieliśmy w oczach łzy. Że to już, że za chwilę, że na zawsze.

Miałam na sobie krótką sukienkę w kolorze złamanej bieli. Oczywiście wybierałam ją wspólnie z Matim, Jankiem i niemogącą odpuścić sobie tej przyjemności Lidką.

- Pięknie będziesz wyglądać mamusiu – powiedział Mateusz ze śmiechem kiedy wychodziliśmy z salonu sukien ślubnych.

Koralik upiął mi włosy z boku głowy w piękny warkocz, a współpracująca z nim dziewczyna zrobiła delikatny makijaż.

- No, księżniczko. Pędź do swojego księcia – mocno mnie przytulił zanim opuściłam jego salon.

Kochany chłopak. Słowo daję.

Kiedy mój tata dowiedział się, że planujemy z Robertem ślub i to tak szybko spojrzał podejrzliwie. Pewnie myślał, że małe coś, a raczej mały ktoś nas do tego zmusił. Nie, nie byłam w ciąży. Niczego natomiast nie byłam tak pewna, jak tego, że chcę poślubić tego cudownego mężczyznę. Ciężko było mi coś wyczytać z miny taty. Wyglądał na nieco spiętego. Co prawda nasze relacje bardzo się poprawiły, a on i Robert przełamali lody i może nawet trochę się zaprzyjaźnili. Jednak wiadomość o zbliżającym się ślubie mogła zatrząść jego poczuciem bycia pierwszym mężczyzną w moim życiu. Mama moja i mojego przyszłego męża ocierały zbierające się w kącikach oczu łzy. Podtrzymywały się jednocześnie jakby bały się, że mogą stracić równowagę. Daniel szczerzył się jak mysz do sera, a Lidka łypała okiem na swojego wybranka. Może chciała w ten sposób coś mu zasugerować. Wypowiedzieliśmy słowa przysięgi, wymieniliśmy obrączki i po życzeniach od urzędnika i symbolicznej lampce szampana przeszliśmy do restauracji gdzie mieliśmy zarezerwowany stół. Plusem było to, że lokal na niższym poziomie posiadał parkiet do tańca. Zamiast hucznego przyjęcia zdecydowaliśmy, że latem polecimy na dwa miesiące do Australii. Po przyjęciu wybraliśmy się na kilka dni w góry żeby wykorzystać śnieg i dobre warunki panujące na stokach.

- Opiekuj się dobrze moją córką – usłyszałam jak mówi tata do Roberta zanim odjechaliśmy spod lokalu

- Oczywiście. Zawsze – odpowiedział mój mąż mocno ściskając dłoń teścia

Mama szturchnęła tatę w bok, a ja przewróciłam oczami.

Zanim wyjechaliśmy z miasta pojechaliśmy do domu się przebrać. Była zima, a nas czekała wyprawa w góry. Sukienkę schowałam do pokrowca i odwiesiłam do szafy. Robert to samo zrobił ze swoim garniturem. W zwykłym ubraniu mój mąż prezentował się tak dobrze, jak zawsze. Nie wiem czy on kiedykolwiek wyglądał źle. Zaniósł do samochodu nasze bagaże i sprzęt narciarski. W tym czasie ja przebrałam się w jeansy i ciepły golf w miodowym kolorze. Czekałam na Roberta w kuchni.

(nie)Tłumacz miłości [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz