Zuza
Jestem właśnie w drodze do domu i walczę, żeby nie zamknąć powiek, bo mogłabym już, ich tak szybko nie otworzyć. - A za kierownicą, to nie jest najlepszy pomysł. - Padam na twarz.
Kocham swoją pracę, ale dzisiejszy dzień tak mnie wykończył, że marze już tylko o tym, żeby zabunkrować się w domu, wziąć długą kąpiel, a później zjeść sobie coś…
Cholera. Właśnie sobie przypomniałam, że w mojej lodówce nie ma nic, oprócz światła.
Przyhamowuję ostro, kiedy mijam właśnie wjazd do sklepu i wycofuję delikatnie, żeby wjechać na parking. Zostaję nagrodzona wściekłym trąbieniem, ale nie zwracam na to zbytniej uwagi.
Przyznaję no, nie spojrzałam w lusterka, robiąc ten manewr.
Jestem czasami tak roztrzepana, że to naprawdę cud, że w moim aucie, jest tylko jedno wgniecenie i to w dodatku, nie z mojej winy.
Parkuję pod sklepem, łapię torebkę i wychodzę z samochodu.
Od razu uderza we mnie ciepłe powietrze.
Niby początek kwietnia, a ciepło jak w środku lata.- Wiedziałem, że baba! -dobiega mnie głośny krzyk. - Tak jeździć, to mogą tylko kobiety!
Odwracam się i widzę, jakiegoś faceta, który wrzeszcząc i wymachując rękami, idzie w moją stronę.
- Że ja? -odpowiadam, lekko wytrącona z równowagi, jego wyglądem.
Bo fakt. Facet jest szalenie przystojny. Wysoki, dobrze zbudowany, ale nie przesadnie.
Widać, że dba o formę, ale żaden z niego kulturysta.Włosy ciemne jak heban, wyraziste kości policzkowe, kilkudniowy zarost okalający pełne usta i oczy, tak błękitne, że aż miałoby się ochotę spytać, czy to przypadkiem nie soczewki.
- Co ty w płatkach znalazłaś to prawo jazdy, czy co?! -piekli się, stając kilka kroków ode mnie.
No i cały urok prysł, wystarczyło, że otworzył paszcze.
- Słucham?! -nie dowierzam i zadzieram głowę do góry, żebym mogła spojrzeć mu w twarz. Bo facet jest naprawdę wysoki, ale i mnie, matka natura poskąpiła wzrostu, więc spokojnie mógłby wsadzić mnie pod pachę i nawet nie byłoby mnie widać.
Jakkolwiek to nie zabrzmiało.
- Nie dość, że ślepa, to jeszcze głucha. -warczy.
- Ej! Hamuj koleś! O co ci chodzi, co?!
- Jeszcze pytasz! Mało co we mnie nie wjechałaś!
- Ale nie wjechałam. -zapieram się, opierając ręce na biodrach. - Więc o co to halo?!
- Nie wjechałaś, tylko dzięki mojej szybkiej reakcji. Inaczej wgniotłabyś mi cały przód!
- I co? Oczekujesz pochwały za dokonane osiągnięcie? Nie wiem, orderu może? -prycham i wymijam go, podążając w kierunku sklepu.
- Oczekuje przeprosin. -warczy mi prawie do ucha, kiedy mnie dogania.
Na ten niespodziewany ruch, przeszywa mnie dziwny dreszcz. Ale szybko się opamiętuję i odpowiadam.
- Nie mam zamiaru przepraszać. Bo nic się nie stało.
- Ale mogło! -przerywa mi.
- Ale się nie stało. -mówię przez zaciśnięte zęby. - I weź się facet, wyluzuj, bo jeszcze jakaś żyłka ci pęknie, czy coś. -odpyskowuję, wchodząc do sklepu i zarabiając kilka dziwnych min ze strony klientów.
Z początku nie wiem, o co chodzi, dopiero kiedy widzę swoje odbicie w lodówce z jogurtami, orientuję się, że przecież nadal mam na sobie strój elfa.
Extra.
Przyspieszam kroku, żeby wziąć wózek, zgarnąć kilka podstawowych produktów i stąd zmiatać jak najszybciej.
Łapię ramę wózka na zakupy, ale przytrzymuję ją męska dłoń. Spoglądam w górę…
No tak, zapomniałam o tym mistrzu kierownicy.
- Nadal czekam na przeprosiny. -stwierdza, unosząc jedną brew do góry.
Swoją drogą, ciekawe jak to ludzie robią… ja tak nie umiem. A ćwiczyłam swego czasu, kilka godzin przed lustrem.
Moje myśli przerywa, głośne chrząkniecie.
A no tak, znów się zawiesiłam.
- To sobie czekaj. -odpowiadam w końcu, wzruszając ramionami. - Co mnie to obchodzi. Ja idę na zakupy. -tłumaczę, po czym wyrywam mu wózek i pędzę przed siebie.
- Bezczelna gówniara. -dobiega mnie jeszcze warczenie za plecami.
Dupek! Co prawda przystojny, ale dupek.
~~~~~
Po kilku minutach mam już prawię wszystko.
A nie! Jeszcze ketchup!
Nie ma frytek bez ketchupu, przecież.
Zakręcam szybko, żeby wjechać w odpowiednią alejkę i zderzam się z drugim wózkiem.
Już mam przeprosić, osobę, w której wózek uderzyłam, ale do moich uszu dociera, znajomy tembr głosu.- Tym, też nie umiesz jeździć? -kpi.
- A ty co ślepy jesteś, nie widzisz, że jadę! -odpyskowuję, chociaż mam ochotę mu przyłożyć.
- Ciebie nie da się przeoczyć. -mówi, mierząc mnie wzrokiem z góry na dół. - Masz dość, oryginalny strój. -stwierdza ze zdegustowaną miną.
No, co za podła kreatura!
Zaciskam bardziej ręce na ramie wózka i odpieram. - Zazdrościsz? Pożyczyłabym. Obawiam się jednak, że ty, może i byś się zmieścił, ale za to, twojego podłego charakteru, to tu raczej nie upchniemy. - informuje na pozór spokojnie, chociaż w środku, niemal się gotuje. -Także wybacz. Spieszę się. - Kończę i odwracam się z zamiarem, minięcia go w następnej alejce. Kiedy słyszę jeszcze za plecami.
- Co za pyskaty skrzat.
- Lepiej być skrzatem, niż gburowatym gnomem. -mamrocze pod nosem.
- Słyszałem!
- Gratuluję! A podobno z wiekiem słuch się pogarsza! -krzyczę, nawet nie odwracając się za siebie.
Palant! Mam nadzieję, że go już nigdy więcej nie spotkam. Bo słowo daję, nie ręczę wtedy za siebie.
.......................
Mamy pierwsze spotkanie naszych bohaterów… wiem, krótkie. Ale muszę oszczędzać nerwy Gabriela🤭
Miłego dnia, buziaki💋
Zuza
CZYTASZ
Miłosna potyczka
RomanceDwójka pokiereszowanych, przez los ludzi. Każde z nich radzi sobie z tym na swój własny sposób. On stroni od kobiet. Ona wyznaje zasadę-Kąsaj, zanim on ukąsi ciebie. Wzajemna antypatia od pierwszego wejrzenia, nie przeszkodzi jednak losowi w tym, ż...