Gabriel
Szczęśliwi podobno czasu nie liczą. Cóż… muszę przyznać im rację. Ani się nie obejrzałem, a mamy już początek sierpnia. Od prawie dwóch miesięcy chodzę uchachany, jakbym się czegoś nawąchał.
A prawda jest taka, że to wszystko zasługa, mojego Skrzata.
Tak. Oficjalnie mogę już przyznać, że mojego. Zuza dała mi szansę, a ja od tamtej pory, każdego dnia staram się, jak mogę, żeby ani przez jedną minutę nie pożałowała, tej decyzji.
Oczywiście iskry nadal lecą, czasami nawet bardzo, bo nie we wszystkim się zgadzamy i uwielbiamy sobie wzajemnie dogryzać. Ale nie ma w tym złośliwości, są to tylko takie nasze przekomarzanki, do których mamy duży sentyment.
Oboje mamy trudne charaktery, (przyznaję.) więc i latające po kuchni talerze się zdarzyły. Zwłaszcza że mój Skrzat ma bardzo krótki lont i niewiele jej potrzeba, żeby nastąpił samozapłon. (To, że sam nie jestem, lepszy, pominę.) A to, że uwielbiam, jak się uroczo wkurza, wcale nam nie pomaga.
Najchętniej, ciągle chciałbym widzieć te ogniki w oczach, dlatego czasami… no dobrze w większość, staram się je specjalnie wywołać.
I to się, już chyba nigdy nie zmieni. Szczególnie że już się do tego przyzwyczaiła i coraz częściej obserwuję, jak walczy ze sobą, żeby powstrzymać, unoszące się kąciki ust.
Dla kogoś z boku jesteśmy jak dwójka niestabilnych emocjonalnie ludzi, którym prędzej daliby do ręki broń palną, żeby skrócić ich męki, niżeli sugerowaliby związek.
Ale ważne, że my wiemy, że jesteśmy dla siebie stworzeni i idealnie dobrani.
Niby ogień i ogień, ale jednak to bardzo dobrze działa i wcale nie spalamy się wzajemnie, tylko tworzymy, jeden wielki pożar, który nieustannie płonie w naszych sercach.
A kłótnie, które się zdarzają… cóż. Wskażcie mi parę, która się nie kłóci.
Śmiem, nawet twierdzić, że kłótnie cementują związek… a i jakie godzenie się, jest wtedy przyjemne… oj, bardzo… bardzo przyjemne.
Obydwoje mamy także za sobą niełatwą przeszłość, która teoretycznie mogłaby rzutować na nasz związek, ale na szczęście, staramy się, żeby tak nie było. Zuzka, mimo nie najlepszych doświadczeń z facetami (niestety ze mną włącznie.) wcale nie jest podejrzliwa, ani nieufna.
Oddzieliła przeszłość grubą kreską i mi zaufała… no może nie w stu procentach, ale jak na kobietę, która tak wiele razy zawiodła się na bliskich sobie osobach, to jest naprawdę dobrze.
Jeśli chodzi o mnie, jest podobnie. Otworzyłem się na nią i mówię jej o wszystkim. Ufam i wierzę, że nie przemieli mojego serca, tak jak zrobiła to moja była żona.
A co najważniejsze, ma bardzo dobry kontakt z moją mamą, no i przede wszystkim z Kubą. Nawet czasami, jestem o to trochę zazdrosny. Czy bardziej o nią, czy o niego? Nie wiem… i nawet nie staram się tego zrozumieć, bo bardzo szybko mi przechodzi. A oni udowadniają mi, że razem tworzymy jeden zespół, w którym nie ma lidera. Jesteśmy po prostu my. W trójkę… z moją mamą w czwórkę i tworzymy… chyba mogę, już to tak nazwać… rodzinę.
Wiem. Duże słowo, ale tak się właśnie czuję, jakbym znalazł brakujący puzzel, który dopełnia obraz.
Co prawda nadal nie padły, tak ważne dwa słowa. Ale ja po prostu wiem i czuję, że jestem dla niej ważny. I mam nadzieję, że ona odbiera to tak samo.
CZYTASZ
Miłosna potyczka
RomanceDwójka pokiereszowanych, przez los ludzi. Każde z nich radzi sobie z tym na swój własny sposób. On stroni od kobiet. Ona wyznaje zasadę-Kąsaj, zanim on ukąsi ciebie. Wzajemna antypatia od pierwszego wejrzenia, nie przeszkodzi jednak losowi w tym, ż...