Rozdział 17

651 134 191
                                    


Pamiętajcie o gwiazdkach, jeśli chcecie jutro rozdział. Jeśli nie, widzimy się w środę💚

Zaczynam odliczanie do 60⭐





Zuza





Po powrocie z lodziarni zabrałam z bagażnika, płyn, który był dołączony do maty w razie, gdyby chciało się ją zerwać. Bez tego nie dałoby rady, przynajmniej tak poinformował mnie pan w sklepie. 

A te same fakty, potwierdził, Kubuś, kiedy opowiadał o tym, jak dużo zebrał drobniaków do słoika za przekleństwa, które usłyszał od ojca, kiedy ten próbował się jej pozbyć. 

Stanęło na tym, że porzucił to zajęcie i zaczął ponownie, dopiero kiedy upewnił się, że jego syn śpi. 

Ale mały i tak, jeszcze później słyszał, jakieś przytłumione odgłosy z kuchni. Cytuję: Na swój jad to przykleiła, czy jak? 

Przynajmniej tak mi powtórzył, Kuba, chociaż nie był pewien, czy dobrze. Ja za to dawałam głowę, że dokładność tego była co do słowa.

Wyczyściłam całe blaty z maty, tak, że nie został nawet najmniejszy ślad. Foli natomiast zostało mi niewiele, bo była ściągnięta, już z niektórych szafek, z kranu i ze sprzętów AGD. Pewnie tylko tyle było mu potrzebne, wczoraj i dziś rano do życia, a resztę sobie odpuścił. 

W czasie gdy Kuba układał puzzle przy wyspie kuchennej, (Do tej pory się dziwie, że to dziecko woli spędzać czas aktywnie, bądź na takich właśnie zabawach niż przed telewizorem. Bajki oglądamy rzadko, chyba że się zmęczy, albo jest objedzony, tak jak dziś.) ja robiłam obiad.

Postanowiłam, chociaż na koniec zrobić dobre wrażenie.

Kiedy oboje skończyliśmy, swoje poprzednie zajęcia, przenieśliśmy się do salonu, żeby skonsumować lody, które wzięłam na wynos, aby mieć więcej czasu na sprzątanie i włączyliśmy, Króla Lwa, jego ulubioną bajkę. 

Kubuś zadowolony, bo na lunch, zamiast przygotowanej przez jego ojca przekąski, były lody, (dałam się namówić na podwójną porcję.) leży teraz na kanapie z podciągniętą bluzką i rękami na brzuchu, co jakiś czas posapując. - Ale się najadłem. - Ale jak mówiłam, że te dwa pucharki, to będzie za dużo, to nie wierzył.

Gdy z ekranu wybrzmiewa słynne - Hakuna matata,  za nami, rozbrzmiał donośny głos. - Widzę, że bardzo produktywnie, spędzacie czas.

Zrywam się z kanapy, przerażona, bo nawet nie słyszałam, kiedy przyjechał. Spoglądam na niego, a wyrzuty sumienia, jeszcze bardziej, osiadają na dnie mojego żołądka. 

Widać, że jest zmęczony… tylko nie wiem, czy tym dniem, czy może nadal przeżywa sytuację z wczoraj.
Obawiam się jednak, że to ja jestem winowajcą.

Jego włosy, które zawsze były idealnie zaczesane do tyłu, dziś są w lekkim nieładzie, jakby cały dzień nie robił nic innego tylko, ciągle przeczesywał je palcami.
Wielkie cienie pod oczami, świadczą o tym, że nie spał za wiele, dzisiejszej nocy - nic dziwnego, Zuzka. Skoro sprzątał po twoim wybryku. - Marynarkę ma przewieszoną przez przedramię, krawata w ogóle nie dostrzegam, a koszulę podwinął do łokci i rozpiął dwa górne guziki, przez co mogę dostrzec wystające, spod niej ciemne włoski na torsie. - muszę przyznać, że w takiej, wersji, chociaż zmęczonej, jest bardzo pociągający. Cholernie, pociągający. 

Lustruję tak go dłuższą chwilę i całkiem zapominam o jego przytyku, który wygłosił, zaraz po wejściu do salonu. 

On natomiast unosi swoją jedną brew i wydaję mi się, że kącik jego ust lekko drga w rozbawieniu. Ale pewnie, to tylko takie moje wrażenie.

Miłosna potyczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz