Rozdział 4

650 126 60
                                    

Zuza

Sobotni poranek, wita mnie wpadającymi, przez okna mojej sypialni, ciepłymi promieniami słońca. 

Przeciągam się leniwie w pościeli i spoglądam na zegarek, żeby zorientować się, ile mam jeszcze czasu, na spokojne wylegiwanie się w łóżku, które tak uwielbiam, a tak, rzadko mam okazję zaznać. 

Z radością zauważam, że dopiero za dwadzieścia dziewiąta, więc mam jeszcze co najmniej godzinkę.

Większość pewnie byłaby zdziwiona, że w ogóle się tym przejmuję. Skoro jestem wolną dwudziesto-siedmioletnią kobietą, bez żadnych zobowiązań, typu dzieci, mąż, czy nawet kot. A dodatkowo mamy weekend. Ale dla mnie to właśnie ten okres, jest najbardziej pracowity.

Jestem animatorką, mam własną skromną firemkę. 

Naprawdę skromną, bo jednoosobową. 

Ale na moje potrzeby, to w zupełności wystarcza. Czasami dorabiam sobie, jeszcze jako opiekunka do dzieci. Z tym że aktualnie nie ma, żadnych nowych ciekawych ofert, więc na razie żyję, tylko z imprez, na które mnie wynajmują. 

Moja poprzednia podopieczna od września poszła do szkoły i od tego czasu, nie znalazłam nic innego. 

Nie licząc tej jednej kilkutygodniowej pracy, o której wolałabym zapomnieć. 

Otóż, kobieta, u której pracowałam, chciała zrobić sobie ze mnie prywatnego niewolnika z dostępnością dwadzieścia cztery godziny na dobę, a na to nie mogłam sobie pozwolić.

Wiadomo, jestem wyrozumiała i nie mam nic przeciwko chwilowemu spóźnieniu, bądź też innym powodom, przez które musiałabym zostać dłużej w pracy. Bo wiadomo, różnie w życiu bywa i nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć. 

Ale ponad czterogodzinne spóźnienie, brak kontaktu i dodatkowo nawet, ani jednej litery ze słowa przepraszam, to już chyba lekka przesada. 

Ba. Ona jeszcze miała do mnie pretensję, że zawracałam jej głowę esemesami, zakłócając tym samym spotkanie z koleżankami!

Na tą sytuację, jeszcze przymknęłam oko. Chociaż w sumie powinnam powiedzieć, że na tych kilkanaście sytuacji. Ale kiedy zadzwoniła po mnie, że potrzebuję pilnie mojej pomocy w piątkowy wieczór, bo coś tam się stało w jej rodzinie. A ja leciałam do niej na złamanie karku i przesiedziałam z małym całą noc, a później na jej profilu społecznościowym znalazłam zdjęcia z imprezy…

Miarka się przebrała, normalnie krew mnie zalała, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że ja tu się zamartwiam i jej współczuje, a ona zalewa się w trupa!

I to prawie dosłownie, bo do domu, wtoczyła się, ledwo stojąc na nogach. 

Oczywiście nie mogłam, zostawić pod jej opieką dziecka. Więc zostałam, dopóki nie doszła trochę do siebie i dopiero wtedy wszystko jej wygarnęłam i powiedziałam, że odchodzę. 

Na co ona, stwierdziła, że bardzo dobrze, bo nie potrzebuję takiej nieużytej osoby.

NIEUŻYTEJ !!! - a byłam na każde jej skinienie !!

Na to wspomnienie, od razu skacze mi ciśnienie, więc szybko oddalam od siebie te myśli i przekręcam się na drugi bok. 

Niestety moja adrenalina, dostała już kopa, więc i tak, już nie zasnę, ani nawet spokojnie sobie nie poleżę, więc skopuję z siebie pościel i zmierzam do łazienki.

~~~~

Po chłodnym prysznicu moje emocje troszkę opadają, ale nie na tyle, żeby powstrzymać mój poranny szał. 

Miłosna potyczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz