Rozdział 20

699 127 223
                                    

Zuza





Jedyny plus pracy, przez cały weekend, to potężny zastrzyk gotówki i dobra zabawa. Oczywiście jeśli chodzi o mnie i o mój zawód… reszta świata, widzi w tym zapewne tylko ten pierwszy powód.

Tak, mam najlepszą pracę na świecie.

Tak, uwielbiam ją całym sercem.

I tak, jestem kompletnie styrana.

Ale nie mogę narzekać. Firma rozwija się bardzo, dobrze i jeśli za dwa miesiące ilość zleceń, będzie utrzymywać się na takim samym poziomie, albo tendencja stanie się wzrostowa, to będę mogła sobie pozwolić na zatrudnienie, kogoś do pomocy. W końcu.

Weekend minął mi w okamgnieniu, ponieważ w sobotę miałam dwie imprezy, a w niedzielę, aż cztery!
I naprawdę mam do siebie, wielki szacun, że podołałam nie tylko zawodowo, bo ludzie byli bardzo zadowoleni (nawet dostałam premię w jednym przypadku.), ale także logistycznie. 

Nie było to łatwe, zwłaszcza że z jednego przyjęcia na drugie miałam całe miasto do pokonania… ale udało się. 

Byłam, swoje zrobiłam, nigdzie się nie spóźniłam, ludzie zadowoleni, kasa na koncie się zgadza, wszystko cacy… gdyby nie zakwasy w… w sumie to wszędzie.


~~~~~~

Kiedy budzi mnie dźwięk dzwoniącego telefonu, nawet powieka nie chcę ze mną współpracować i nie otwiera się, mimo że usilnie próbuję… no dobrze, nie wysilam się, aż tak bardzo. 

Ale fakty są takie, że oczy pozostają zamknięte, więc macam na ślepo, ręką po szafce nocnej i po odnalezieniu, tego szatańskiego ustrojstwa, które zbudziło mnie ze snu, przykładam go do ucha.

Ale uwaga. On nadal dzwoni… no tak, zapomniałam, że najpierw trzeba odebrać.

Nadludzkim wysiłkiem, udaję mi się lekko uchylić powiekę i przesuwam po ekranie, a później charczę do słuchawki. - Halo.

- Obudziłem cię? -słyszę niepewny, męski, głęboki głos, którego właścicielem może być tylko jeden mężczyzna.

Oddalam ekran od ucha i ponownie uchylając lekko powiekę, sprawdzam nazwę kontaktu. No. Nie pomyliłam się: DEMON. - Jak byk. 

Ponownie przykładam telefon do ucha i wyduszam. - Cóż to za zaszczyt mnie kopnął, telefon z samej czeluści piekielnej, o tej porze?

- Yhm. -mamrocze. - Też się cieszę, że cię słyszę.

- Nic takiego nie powiedziałam. -wtrącam.

- Nie? A tak zabrzmiało. -parska. - Dobra słuchaj.

- Nie będę cię słuchać. -przerywam mu.

- Słuchaj, Skrzacie jeden! Chodzi o Kubę.

- O Kubę?! -automatycznie przechodzę do siadu i o dziwo udaję mi się otworzyć oczy. - Co się stało?

- Nic. To znaczy, nie do końca…

- Do brzegu człowieku!

- Ma lekki katar i kaszel, więc nie poszedł dziś do przedszkola. Czuje się w miarę dobrze, ale wolałem nie ryzykować, że złapie większą infekcję, no i nie chciałem, żeby pozarażał resztę.

- Słusznie.

- Tak. Tylko że powstał mały problem, bo przez to wszystko, kompletnie zapomniałem, że mam dzisiaj rozprawę, no i nie mam co z nim zrobić. Zostawiłbym go samego, ale czasami ma durne pomysły, więc…

Miłosna potyczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz