Zuza
Niestety moja nocna eskapada pt. Boso, pomimo wiatru i deszczu. Skończyła się leżeniem w łóżku z katarem, bólem gardła i gorączką.
Tydzień wyjęty z życia, normalnie.
Jedyny plus, tego, że mój nos wyglądał, jak u alkoholika oraz że chrapałam, a raczej warczałam przez sen, jak stary traktor. Był taki, że nie musiałam nigdzie chodzić, więc moje stopy, zdążyły się zagoić.
No dobrze przyznaję, był jeszcze jeden atut. Zyskałam prywatnego pielęgniarza. Demono-Anioła w kitlu. (Tylko że bez kitla.)
Wcale się o niego nie prosiłam, ale jak tylko spytał w esemesie, następnego dnia po naszej rozmowie, jak się czuję, a ja wysłałam mu zdjęcie rozwałkowanego ciasta.
Bo tak się właśnie wtedy czułam. Jakby coś po mnie przejechało. Zjawił się, już po godzinie z prawie całym wyposażeniem apteki w jednej ręce i z zakupami w drugiej.
Zlustrował mnie od góry do dołu i na dole się zawiesił… cóż, zapomniałam, że miałam na sobie moje kapcie. Odchrząknął i powiedział. - Nie sądziłem, że aż tak przypadł ci do gustu, że zrobiłaś sobie jego imitację. -po czym wyszczerzył się głupio.
Idiota!
Zgromiłam go tylko wzrokiem, a on popchnął mnie lekko w głąb mieszkania i dodał. - Zajmę się teraz tobą, a na początek zrobię ci śniadanie.
Wyganiałam, żeby nie było. Niezbyt głośno, no bo struny głosowe mi zardzewiały przez chorobę. Ale jednak.
Nic sobie z tego jednak nie robił, a ja byłam zbyt wykończona, żeby z nim walczyć. Machnęłam więc na niego ręką i poszłam do łóżka.
A on… cóż, niezbyt się przejął, że został zlekceważony, wręcz przeciwnie.Zadomowił się i to nawet bardzo. Spędzał u mnie kilka godzin dziennie. - aż dziw, że ta jego kancelaryjka, jeszcze nie padła.
Dbał, żebym coś zjadła, wzięła leki, pilnował gorączki, a gdy trochę spadła, wychodził na godzinkę lub dwie. I to tylko po to, żeby zobaczyć się z Kubusiem i wracał… niestety… a może stety… sama nie wiem.
Tak czy inaczej, okazało się, że Kubusia sprzedał pani Janince, a wszystkie papiery potrzebne mu do pracy przytaszczył do mojego mieszkania i niemal u mnie zamieszkał.
Serio! Jego szczoteczka i perfumy walały się po mojej łazience, jego ciuchy po salonie, a on sam zalęgł się na mojej kanapie.
Większość pracy przerzucił na swoich adwokatów, których ostatnimi czasy zatrudnił, a sam udzielał tylko teleporad i wysyłał tonę emaili.
Korzyść z tego wszystkiego przynajmniej była taka, że przez ostatni tydzień poznałam więcej paragrafów, niż student prawa, przez cały rok.Do czego by mi się to miało przydać, jeszcze nie wiem. Ale jak skarzą mnie za morderstwo w afekcie, to powinnam dać radę się wybronić.
Zwłaszcza że pierwsza ofiara - nie żeby miałoby być ich więcej. - sama pchała mi się w łapy, ciągle gderając:Zuza, musisz jeść, żeby mieć siłę w walce z chorobą. Jedz warzywa, bo zdrowe. Nie siedź tyle w wannie, tylko szybki prysznic i do łóżka.
Przykryj się - a gorąco, jak w saunie, bo poodkręcał wszystkie grzejniki. W kwietniu!!!
Ubieraj grubsze piżamy, a nie te cienki szmatki, przez które cały świat widać. Zmierz gorączkę. - nie żebym nie mierzyła, co godzinę.
Kiedy znów zobaczyłam go z termometrem w ręce, miałam ochotę wsadzić mu go w d… no, tam gdzie słońce nie dociera.
CZYTASZ
Miłosna potyczka
RomanceDwójka pokiereszowanych, przez los ludzi. Każde z nich radzi sobie z tym na swój własny sposób. On stroni od kobiet. Ona wyznaje zasadę-Kąsaj, zanim on ukąsi ciebie. Wzajemna antypatia od pierwszego wejrzenia, nie przeszkodzi jednak losowi w tym, ż...