Kochani ostatnio Wattpad nie wysłał powiadomień, więc ci, co nie mają mnie w obserwowanych, mogli przeoczyć rozdział. Dlatego za nim zaczniecie czytać ten, upewnijcie się, że przeczytaliście poprzedni💚💋
Zuza
Dosłownie dwa kroki, dzielą mnie od wyjścia, gdy zostaję nagle szarpnięta za rękę i odwrócona w jego stronę.
Przyciąga mnie ponownie do swojego szerokiego torsu, przez co chwieję się lekko i muszę podeprzeć się dłońmi o jego klatkę piersiową, żeby nie odbić mu makijażu na koszuli.
Pod palcami czuję stalowe mięśnie i nie mogąc się powstrzymać, bezczelnie błądzę dłońmi po jego ciele, badając fakturę tegj boskiej klatki piersiowej i wyćwiczonego brzucha.
Mruczy drapieżnie, gdy docieram za linię pępka i pochyla się do mego ucha, przyjemnie drapiąc zarostem, mój policzek.
Do moich nozdrzy wdziera się, jego męski i intensywny zapach, a gdy przygryza płatek mego ucha, a potem delikatnie go liże, muszę chwycić się, jego koszuli, żeby nie upaść.
- Nie opieraj się, poddaj się mi. Dlaczego ze mną walczysz? Dlaczego uciekasz? -pyta, zachrypniętym, głębokim głosem. - Przecież też, to czujesz. Też mnie pragniesz. -kontynuuje, liżąc i zasysając skórę na mojej szyi.
Odchylam delikatnie głowę, żeby dać mu lepszy dostęp i jęczę pod wpływem tej pieszczoty.
- Powiedz, że też to czujesz. -żąda. - No powiedz. -ponawia, ale nie mogę wydobyć z siebie głosu, więc jęczę tylko, coraz bardziej zatracając się w przyjemności.- Czujesz. Wiem, że czujesz. A słyszysz? -co? Jakie, słyszysz? Jedyne co słyszę to szum w uszach. - Słyszysz?! -ponawia głośniej.
Ale co na boga! - Wstawaj, słyszysz?! -co? - Wstawaj, słyszysz?! -wrzeszczy tak głośno, że sama, krzyczę i otwieram oczy.
Cała spocona i rozgrzana do czerwoności z początku nie ogarniam co się dzieje.
Dopiero gdy ponownie rozlega się wołanie. - Wstawaj, słyszysz?! - Orientuje się, że to był tylko sen, a głos, który się wydziera to mój budzik w telefonie.
- Sen. To był, tylko sen. -sapię ciężko. - Matko, ale co to był za sen. Jezusku, kochany. -posapuję, gadając sama do siebie, jak opętana.
Wyłączam, ten pomiot szatana, potocznie zwany budzikiem i wstaję z łóżka na miękkich nogach.
Prysznic… tak… zimny, lodowaty, prysznic to jest właśnie to, co teraz, jest mi najbardziej potrzebne.
I to nie tylko po to, żeby się schłodzić, ale przede wszystkim po to, aby się umyć! I wcale nie, dlatego, że spociłam się, jak dzika świnia - chociaż w zasadzie to nawet nie wiem, czy one się pocą. - ale dlatego, że mam dosłownie powódź w majtasach.
Jeżu kolorowy, ależ to było realne.
Normalnie, jakbym to przeżywała na żywo… z tą drobną zmianą, że wczoraj, zdążyłam jednak dotrzeć do drzwi.
Nawet więcej. Bez żadnych, zakłóceń, wsiadłam również do auta, bo nie wybiegł za mną, jak na tych wszystkich romantycznych filmach, gdy facet wybiega za kobietą, nawet w sam środek ulewy.
Wczoraj nawet nie padało, tylko świeciło słoneczko, więc czemu nie wybiegł? Nie zmoknąłby przecież.
Dlaczego ja to w ogóle roztrząsam! Naprawdę tego bym właśnie chciała?
CZYTASZ
Miłosna potyczka
RomanceDwójka pokiereszowanych, przez los ludzi. Każde z nich radzi sobie z tym na swój własny sposób. On stroni od kobiet. Ona wyznaje zasadę-Kąsaj, zanim on ukąsi ciebie. Wzajemna antypatia od pierwszego wejrzenia, nie przeszkodzi jednak losowi w tym, ż...