Rozdział 15

623 118 219
                                    

Gabriel





Nikt cię nie sprzeda tak, jak własne dziecko. Już zapomniałem, że przed tym małym potworkiem, nic się nie ukryję. 

Powiedział prawdę, bo sam mu wpajam, że tak trzeba. Ale cholera, ten jeden, jedyny raz, mógłby ze mną współpracować i nie chlapać językiem na prawo i lewo. 

Tak. Wysłałem jej tego esemesa specjalnie, żeby ją wkurzyć, przyznaję. 

No nie mogłem się powstrzymać, kiedy zastrzegała, że śpi prawie do południa i mam jej wtedy nie zawracać głowy. 

Wiadome było, że kiedy ona mówi jedno, ja robię drugie. Zupełnie nie rozumiałem swojego szczeniackiego zachowania, ale coś, wręcz kazało mi, robić jej na przekór.

Gdy wyobraziłem sobie, jej wkurzony wyraz twarzy. Nie potrafiłem, już powstrzymać samego siebie, przed wykonaniem tego pomysłu. 

Problem, był tylko jeden. Godzina. 

Niby też wstaję wcześnie, ale nie aż tak, więc wizja nastawiania budzika na tak wczesną porę, nie za bardzo mi się spodobała. Ale od czego mamy tę wspaniałą funkcję w telefonach, do wysyłania wiadomości z opóźnieniem. 

Wieczorem, ustawiłem w komórce, wysłanie wiadomości na szóstą trzydzieści. I z wielkim uśmiechem na ustach położyłem się spać. Nie przewidziałem tylko tego, że przez początkowy pomysł z nastawieniem budzika, przez przypadek go w ogóle usunę i zaśpię. 

Efekt był taki, że to Kubuś mnie wytargał z łóżka i przez to cały mój chytry plan, wziął w łeb.

Mleko się wylało, a mój syn ewidentnie wskazał na resztki, pod podeszwami moich butów, więc moja wina była oczywista.

Nie przypuszczałem tylko, że tak bardzo będę żałował, że coś takiego w ogóle przyszło mi do głowy.

~~~~

Całymi dniami tylko - Pik, pik, pik -słyszę dźwięki esemesów.

Co za złośliwy skrzat! 

Odgrażała się co prawda, że jeszcze pożałuję, tego, że ją obudziłem wiadomością. Ale żeby, aż tak podle się mścić.

Skrzat: Jadę po Kubusia.

Skrzat: Odebrałam, Kubusia.

Skrzat: Przebrał buciki, a ja pomogłam mu założyć bluzę. 

Skrzat: Idziemy do auta.

Skrzat: Zapięłam mu pasy i jedziemy do domu.

Skrzat: Kubuś, już w domu.

Skrzat: Kubuś umył ręce.

Skrzat: Kubuś, zjadł.

Skrzat: Kubuś, bawi się na zjeżdżalni. 

Skrzat: Teraz, układamy puzzle.

Skrzat: Kubuś, zjadł bananka.

Skrzat: Kubuś, wyrzucił skórkę od banana do kosza.

I tak co chwile. Od dwóch dni, cholera jasna!!! Zaraz dostanę szału! -pisałem, żeby przestała, ale zignorowała wiadomość. A po powrocie do domu, kiedy na nią nakrzyczałem, zupełnie poważnie i ze spokojem, odparła, że czuję się w obowiązku informować mnie, o tym co się dzieje z moim synem, skoro nie mam do niej zaufania, a smsy są przecież, moją ulubioną formą kontaktu. I że zupełnie nie rozumie, dlaczego się tak denerwuje.

Miłosna potyczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz