13

1 0 0
                                    

Ciężki był dzisiejszy poranek emocjonalnie. Energia, która skumulowała się przez kilka dni dzisiaj nie wytrzymała. Dlatego wraz z obiecanym wyjściem Marii do klubu samoobrony ja pójdę w tym czasie na swój własny trening.

Dla oczyszczenia swojej głowy i lepszego myślenia.

Siedziałam w wypożyczonym aucie od Samuela i czekałam na Marię, która miała przyjść już jakieś pięć minut temu. Na pewno wejdziemy spóźnione, a jeśli poczekamy jeszcze trochę to nawet nie będziemy musiały jechać. Mam nadzieję, że jednak tam dotrzemy.

W drzwiach wejściowych stanęła Maria z Samuelem, oboje mieli torby z rzeczami i kierowali się do samochodu, w którym już siedziałam.

Co on odwala? Miałyśmy jechać same. Po to dał mi auto.

— Powiedz mu coś. — Odezwała się wchodząca na tył dziewczyna — Powiedz mu, że on nie może z nami jechać.

Spojrzałam na nią w lusterku, a później na tego dziada wchodzącego na siedzenie obok mnie.

— Daj spokój Maria, przecież nie będę tobie przeszkadzać. Pójdę przecież z Liv na jej trening. — Spojrzałam na niego lekko ściągając brwi i krzywiąc się.

— Nigdzie nie pójdziesz, powiedz mu Liv.

Włączyłam auto i wyjechałam na drogę kierując się w stronę centrum. Dopiero wtedy powiedziałam co o tym myślę.

— Uważam, że masz rację Maria. Powinien z nami nie jechać, bo nie tak się umawialiśmy. Ale nie mamy na to teraz czasu, gdy już i tak przyjedziemy spóźnione. Na pewno nie będzie ćwiczyć z tobą, więc nie musisz się o to martwić, a ze mną nie będzie chciał ćwiczyć. Tyle i proszę się nie kłócić.

Żaden z nich się już nie odzywał. Każdy z nich siedział na swoim miejscu i wpatrywał się w drogę, którą przemierzaliśmy. On siedzący z przodu patrzył się przez przednią szybę, a ona zaglądała przez boczną.

Na miejscu byliśmy spóźnieni o pięć minut czyli jeszcze nic nie straciła. Wyszliśmy z auta, pozamykałam go i poszliśmy do ceglanego budynku. Najpierw minęliśmy białą recepcję, w której była tylko wielka lada, za którą siedziała jakaś młoda dziewczyna, a widząc, że już i tak jesteśmy przebrani nie musiała nam mówić gdzie są szatnie. Skierowaliśmy się prosto na salę. Była wielka, miała ciemne kolory, na środku stał ring. Z tyłu ustawione były worki treningowe i kilka innych sprzętów do ćwiczeń, a z przodu sali zobaczyliśmy stojącą grupę z młodymi dziewczynami i pana, który wszystko im tłumaczył. Przy nim stał mój dobry kolega z treningów Damian.

Był blondynem z niebieskimi oczami, dobrze zbudowany i wysoki. Miał prawie metr dziewięćdziesiąt jak dobrze pamiętam i właśnie teraz go przedstawiał trener Alex. Z pod jego obcisłej koszulki z krótkim rękawem wyłaniał się zrobiony przez niego rękaw z tatuaży i ciągnął się aż do lewej piersi na klatce piersiowej.

— To jest Damian trzykrotny mistrz w boksowaniu. Trenuje tu już od jakiś dobrych kilku lat i za jakąś chwilę będziecie widzieć go tam na tym ringu z kimś innym. Będzie to dziewczyna, która również zaczynała od samoobrony, a z czasem bardziej zaczęło jej się podobać boksowanie. Ona postara wam pokazać co umie jak już przyjedzie i potrenują trochę. — Przerwał na chwilę, gdy Damian wskazał palcem na mnie i zaczął podchodzić w moją stronę, trener uśmiechnął się i skinął do mnie głową. — Już przyjechała także oto nasza dzisiejsza gwiazda. Zobaczycie ją za jakiś czas, ale najpierw musimy zrobić swoje.

Marii powiedziałam, żeby podeszła do reszty i słuchała kiedy my będziemy kierować się na dalszą część sali. Damian podszedł i przywitał się naszą piąstką z dawnych lat.

Droga szczęścia [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz