4

7 0 0
                                    

Niekiedy mam wrażenie, że mojego mózgu nie da się wyłączyć, a chciałabym. Na przykład teraz. Chciałabym iść spokojnie nie spiesząc się i nie rozmyślając co stało się w jadalni i rano w siłowni, ale nie umiem. Nie radzę sobie z myślami. Są takie dni, w których nie jest tak źle, żyję spokojnie i nic mi nie przeszkadza. Jednak czasem przychodzi też moment gdzie moje myśli biegną jedna po drugiej, a ja nie jestem w stanie za nimi nadążyć. Dzisiaj włączył się mi tryb myślenia i analizowania o wszystkim, a chciałabym mieć też możliwość spokojnego oglądania świata. W tej chwili nie potrafię tego zrobić. Męczy mnie to, bo przez większość czasu gdy gdzieś wychodzę tak to wygląda. Zmienia się to gdy nie mam na nic siły i zostaję w domu. Wtedy mogę wyłączyć się od wszystkiego. Nigdy nie jest dobrze zawsze od skrajności w skrajność.

Drogę znam na pamięć. Muszę przejść trzy przecznice i skręcić w lewo, a tam zobaczę biały dom z niebieskim dachem, na werandzie będzie wisieć niebieska huśtawka. Obok niej będzie stolik z krzesłami. Z boku będzie można zobaczyć kawałek ogrodu, w którym sama niegdyś się bawiłam, nie zdając sobie sprawy co w domu robią dorośli.

Teraz, gdy stoję prawie przed drzwiami i widzę jak nic z zewnątrz się nie zmieniło, nie wiem czy chcę wchodzić do środka, ale muszę. Musi mi pomóc. Przegadać parę spraw ze mną, bo kiedyś to mnie zabije od środka.

Zapukałam, czekając aż ktoś otworzy mi drzwi.

Trwało to chwilę, a gdy się otwarły moim oczom ukazała się starsza piękna kobieta. Na mój widok się uśmiechnęła pokazując swoje proste, białe zęby. Swoje blond włosy miała spięte w niskiego koka, a na sobie miała ubraną długą niebieską sukienkę.

— Witam cię słońce. Choć do swojej przyszywanej ciotki. — Wyciągnęła ręce, a ja się w nią wtuliłam. Miała piękny zapach. Taki kwiatowy.

Jak mama, pomyślałam w myślach.

— Zapraszam cię do środka zrobię ci herbaty i możemy zaczynać. Jak chcesz możesz iść już do gabinetu, ja zaraz będę.

Ona skierowała się do kuchni, a ja poszłam w głąb domu otwierając znane mi drzwi z napisem nie wchodzić. Teraz pewnie jest powieszony dla jej dzieci, żeby nie wchodziły, a wtedy był powieszony dla mnie.

Nic się nie zmieniło od ostatniego razu. Ten sam skórzany fotel, a po drugiej stronie taka sama brązowa kanapa. Po środku był mały stolik. Z tyłu, za fotelem pod oknem stało drewniane biurko z krzesłem i potrzebnymi przyborami. Ściana za nim, na którą zawsze patrzyłam była czysta i kremowa, a za kanapą były ustawione regały z różnymi książkami i duperelami postawionymi na półkach. Wszystkiemu dopełnia położony biały puchaty dywan, na którym zawsze kładłam nogi. Jest prostokątny i idealnie ustawiony pod stolikiem.

Usiadłam wygodnie na kanapie czekając, aż przyjdzie Diana. Nie powiem lekko się stresowałam przez co moje ręce zaczynały robić się mokre. Musiałam wytrzeć je o spodnie by nie czuć na nich potu. Diana jest naszą przyszywaną ciocią. Tak jak to powiedziała, ale ja nie utrzymywałam z nią tak częstego kontaktu. Może przez to, że próbuje mi pomóc, a ja chociaż niby chce to czasami nawet nie wiem czy powinnam próbować. Ukończyła studia psychologiczne, a teraz pracuje jako psycholożka w swoim domu. Chodziła swego czasu do niej mama. Zaprzyjaźniły się ze sobą, dlatego później już przychodziliśmy do niej na kawę.

— Wszystko jest na swoim miejscu? — Zapytała wchodząc do pomieszczenia kobieta. Chciałam wstać, żeby jej pomóc, ale zabroniła mi tego. Siadając zachęciła mnie do rozmowy wyciągając swój notes. — To możesz mówić co się stało.

Wzięłam głęboki wdech przygotowując się na odpowiedź. Potrzebowałam się wygadać. Czasem było to lepsze niż milczenie czy udawanie, że jest dobrze.

Droga szczęścia [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz