Pożegnania są ciężkie. Wiedziałam to już wcześniej kiedy musiałam pochować moją mamę i pożegnać się z nią ostatni raz. Nie zrobiłam tego, bo nie byłam gotowa w tamtym momencie by odeszła. Potrzebowałam ją każdego dnia. Wyobrażałam sobie jak ze mną siedzi, gdy jadłam śniadanie, jak ze mną rozmawia, ogląda ze mną jej ulubione filmy. Najgorsze było pozostawanie w nocy samemu, gdy Diego chodził na nocki próbując dorabiać, a ja zostawałam sama z moimi myślami. Wtedy nie umiałam zasnąć, leżałam w swoim łóżku nasłuchując jak jestem tylko ja i ściany mieszkania. Wychodziłam po czasie na korytarz i kierowałam się do jej sypialni, w której były jej rzeczy. Nie potrafiliśmy tego posprzątać. On nie miał czasu, a ja nie byłam gotowa by to zrobić. Trwaliśmy w takim zawieszeniu nie robiąc nic i dobijając się całą sytuacją.
Tamtego wieczoru, gdy opatulona jej swetrem położyłam się w łóżku zasnęłam, budząc się po koszmarze, który pamiętam do teraz.
Było ciemno. Ja stałam na środku jakiegoś szarego korytarza, a przede mną były otwarte drzwi. Nie miałam pojęcia czy miałam tam wchodzić ale moje nogi same już tam szły. Wchodząc do pomieszczenia, w którym stało łóżko na samym środku, po lewej stronie było okno, a po mojej prawej stronie stała wielka szafa. Przy drzwiach były powieszone ramki ale to tylko tyle, bo nic w nich nie było, tak samo jak na reszcie ścianach. A łóżko było czyste tak jakby od dłuższego czasu nikt w nim nie spał. Później rozpoznałam podobieństwa, w pokoju mamy i z tym. Były jednakowe. Tylko nic w nim już nie było.
Wtedy wiedziałam..
To koniec.
Zdałam sobie sprawę, że nie wróci, a ja zawsze będę sama. Sama, bo Diego musi utrzymywać nas, gdy ja się uczę i nie mam jak chodzić do pracy, a utrzymanie mieszkania kosztuje. Utrzymanie naszej dwójki kosztuje.
Gdyby ciebie nie było, byłoby mu łatwiej. Odezwał się mój głosik w głowie.
Mój umysł w śnie myślał, a gdy za mną pojawiła się ona. Blada, chuda, z sińcami pod oczami w szpitalnej piżamie się przeraziłam.
— Mama? To ty?— Spytałam lekko się odsuwając.
— Tak dziecko. — Odparła podchodząc do szafy, ale przystanęła odwracając się do mnie — A kto to by mógł być. Już masz mnie dość. Nie chcesz mnie widzieć. Nic dla ciebie nie znaczyłam.
— Nie mamo, to nie tak. — Powiedziałam chcąc podejść do niej, ale gdy popatrzyła na mnie lodowatym spojrzeniem zatrzymałam się.
— Musiałaś już pozbyć się moich rzeczy. Nic dla ciebie nie znaczyłam, a ja ciebie tak kochałam. Było trzeba mówić do Diega, że jest moim słońcem, moim ulubionym dzieckiem. On zawsze był taki dobry, pomocny i nigdy by się tak nie zachował, a ty — Cały czas na mnie patrzyła, a ja widziałam jak jej twarz się zmienia. — Ty zawsze zachowywałaś się jak niewdzięczne dziecko. Lepiej by było nam bez ciebie. Co ty robisz ze swoim życiem dziewczyno? Zastanów się nad tym. Twój brat staje na głowie byś miała za co żyć, a ty nie umiesz się normalnie zachować. Jesteś okropna. Zrób w końcu coś ze sobą.
To był koszmar, który wybudził mnie z głębokiego snu, w który wpadłam w pokoju mamy. Był to pierwszy raz, w którym chciałam nie być utrapieniem dla kogoś innego, by żyło się wszystkim dobrze. Był to moment, w którym zrozumiałam, że ona nigdy nie wróci. Pierwszy moment, w którym chciałam zapomnieć. Przestać pamiętać o tym śnie, o tym, że nic nie robię, że każdy ma ze mną problemy.
Że ja byłam problemem.
I zrobiłam to. Zapomniałam na moment przez, krótką chwilę. Gdy wyszłam z pokoju i poszłam po leki. Znalazłam jakieś leki przeciwbólowe i nasenne. Głowa mnie bolała od ciągłego płaczu, a spać nie umiałam, bo co zamykałam oczy widziałam ją i słowa kierowane do mnie. Jedne i te same. Popijałam to znalezioną wcześniej w szafce butelką wódki. Ona pomagała mi się rozluźnić, a tabletki pomagały zasnąć i nie czuć bólu.
CZYTASZ
Droga szczęścia [ZAKOŃCZONA]
Fiksi RemajaPokazał co to jest miłość. Miłość do sportu, walkę i siłę ducha. Pokazał mi moje miejsce na ziemi, zwiedzając inne dookoła. Nauczył mnie jak kochać i być kochanym. Nauczył walki z lękami, strachem i nienawiścią do innych. Wybaczał mi wszystko. Spełn...