Powiedzenie mu tego było ciężkie, ale widok jego, gdy zrozumiał co tak naprawdę mu nie mówiłam był jeszcze gorszy. Nie śmiał się tak jak zawsze, nie chodził uśmiechnięty od ucha do ucha, tylko z głową w chmurach. Śniadania jadł w ciszy z nikim nie rozmawiając i na nikogo nie patrząc. Czułam się okropnie patrząc na niego takiego zamyślonego, dręczącego się w myślach i rozgrywającego walkę z samym sobą.
Nie spodziewałam się, że przyjdzie kiedyś taki moment, w którym nie będę nawet umiała na niego patrzeć, bo tak cholernie będzie bolało. Musiałam coś zrobić, bo patrzenie na niego i brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony mnie dobijał.
Obwiniał się. Tak cholernie się obwiniał. Za coś na co i tak nie miał wpływu.
Patrzenie na niego przez dwa dni było katorgą. Widziałam w jego oczach jaki czuł ból. Widziałam w jego zachowaniu jak bardzo był niespokojny i chciałby wszystko naprawić. Widziałam jak bardzo mnie kochał i chciał mnie mieć przy sobie, bo czuł się lepiej wiedząc, że jestem bezpieczna w jego domu.
Leżąc przy nim na kanapie i oglądając filmy nie było tak miło jak robiłam to z Miley. Siedział jak na szpilkach by w razie czego móc zareagować. Kochałam go, tak bardzo go kochałam, że nie umiałam patrzeć na jego smutek i na to jak się chłopak obwinia. Wiedziałam by mu nie mówić. Wiedziałam, że gdy się dowie zmieni się, może mi nie wybaczyć, a najbardziej sobie. Musiałam mu pokazać, że nie musi się o nic obawiać.
Czy wyszło? No prawie.
Gdy obudziłam się w nocy, a za oknem lał mocny deszcz i wiał wiatr. Wiedziałam już co to jest.
Burza. Musiała przyjść teraz. Pierdolona burza.
Myślałam, że dam radę mu pokazać, że nie musi się martwić, ale z tym wygrać będzie ciężko. Usłyszałam pierwszy grzmot, a zaraz zaświeciło na niebie jasne światło.
— Japierdole. — To było jedyne co w tamtym momencie przychodziło mi do głowy.
Poszukałam na oślep telefonu chcąc włączyć latarkę. Pech chciał telefon się nie oświecił, a ja wiedziałam już, że jest wyładowany. Strach obleciał mnie jeszcze bardziej, gdy w ciemności nic nie widziałam, a panika coraz bardziej rozchodziła się po moim ciele.
Drugi grzmot, a mnie przeszły ciarki po plecach i przykryłam się mocniej kołdrą przypominając sobie o innych wspomnieniach.
Byłam sama jak palec. Sama w moim mieszkaniu w Barcelonie. Ona gdzieś pojechała, a ja wiedziałam, że będę przez weekend sama. Sama jak palec w mieszkaniu przez dwa dni i akurat wtedy musiała być burza.
Nie spałam jeszcze kiedy zaczęło pierwszy raz grzmieć. Chciałam coś oglądać, ale nie udało mi się, bo zabrakło prądu. W pokoju było ciemno, a ja włączyłam już wszystko to co dawało światło.
Wiedziałam, że kiedyś mi się te świeczki przydadzą, ale i tak było ich za mało by nie bać się tej zasranej ciemności. W moim telefonie włączoną miałam latarkę, co oświeca więcej niż te cztery świeczki postawione na szafkach w moim pokoju.
Czy panikowałam?
Trochę, ale tylko troszeczkę. Wiedziałam, że jeszcze w każdym momencie mogę zadzwonić do NIEGO, a on odbierze teraz bez problemu. Przynajmniej taką miałam nadzieję, gdybym rzeczywiście nie umiała już wytrzymać. Jeszcze nigdy do niego nie musiałam dzwonić, bo Ana zawsze była, gdy to gówno przychodziło, a teraz jestem sama dla siebie.
Przez burzę zapomniałam również o tym, że lubi dzwonić przed snem i pytać jak minął mi dzień. Ja nawet nie musiałam do niego zadzwonić, bo sam to zrobił. Sam tak jakby wyczuł, że go teraz potrzebuje, a tak szybko to na pewno spać nie idzie. Gdy telefon się rozdzwonił, a ja zobaczyłam jego zdjęcie na komórce uspokoiłam się minimalnie wypuszczając powietrze i odbierając od niego.
![](https://img.wattpad.com/cover/361366384-288-k367853.jpg)
CZYTASZ
Droga szczęścia [ZAKOŃCZONA]
Genç KurguPokazał co to jest miłość. Miłość do sportu, walkę i siłę ducha. Pokazał mi moje miejsce na ziemi, zwiedzając inne dookoła. Nauczył mnie jak kochać i być kochanym. Nauczył walki z lękami, strachem i nienawiścią do innych. Wybaczał mi wszystko. Spełn...