— Musisz mu o tym powiedzieć. — Powiedziała Diana pijąc swoją herbatę.
Popatrzyłam na nią wzrokiem pełnym sprzeciwu i się nie zgodziłam.
— Nie zgadzam się.
— Wiesz, że jak mu nie powiesz i to wyjdzie będzie większe bagno niż jest teraz. On wie tylko to co sama byłaś w stanie mu powiedzieć. To, że próbowali cię zgwałcić tylko tyle, a cała reszta? Kiedy chciałaś o tym komukolwiek powiedzieć?
Spojrzałam jak zwykle na swoje kolana i nie patrzyłam jej w oczy, ale musiałam to zrobić, by wiedziała, że mówię prawdę. Gdy się ogarnęłam na tyle by z moich oczu nie wyszła już żadna łza podniosłam na nią wzrok.
— Chciałam powiedzieć tobie kiedy byłabym gotowa i kiedy wiedziałabym, że on jest w stanie to wytrzymać. Nie mam pojęcia czy kiedy powiem mu nie będzie jeszcze bardziej na mnie zły niż był. Niby odzywamy się, dzwonimy, wysyłamy smsy, ale jest inaczej, gdy jest daleko. Dlatego prościej było wyjechać spróbować ogarnąć się sama. Pokazać mu, że tak naprawdę i on i ja jesteśmy w stanie poradzić sobie sami. Gdy będzie tu, a ja mu będę o tym mówić, może nie być łatwo to przekazać, a on może nie przyjąć tego za dobrze.
Powiedziałam jej najszczerzej jak umiałam, a ona to zaakceptowała.
— A nie lepiej by było gdyby się dowiedział od ciebie, niż od kogoś innego? Czy nie chciałabyś wiedzieć najgorszych prawd o swoim bracie niż kłamać? On też by chciał wiedzieć prawdę nawet jeśli miałby się po niej nie pozbierać. Prawda to prawda. Zawsze wyjdzie na jaw. — Powiedziała to co musiała, a ja wiedziałam, że nadszedł czas by w końcu mu powiedzieć.
— Dobra powiem mu, krótko przed tym jak sama będę musiała wyjechać.
Z czasem wiem, że zrobiła to specjalnie. Po tym jak skończyłyśmy rozmowę musiała do niego pisać kiedy przyjeżdża, no i by podjechał do nas gdy już będzie. Nie zostawiła mi wyboru. Musiałam powiedzieć mu wtedy, ale to nie był ten dzień, ale kiedyś nadejdzie i wy będziecie wiedzieć.
Minął tydzień. Wszystko zaczęło wracać do normy, a ja czułam się coraz to lepiej. Rozmawiałam więcej o sytuacji, która się wydarzyła, zaczęłam słuchać tego co inni mają mi do powiedzenia. Dzięki Miley miałam setki zdjęć do roboty. Uwielbia tak aparat, że wyrośnie kiedyś na modelkę, a ja będę mogła ją fotografować. Gdzie nie pójdę jest jej wszędzie. Co chwilę słychać " Miley nie rób tak.", " Miley idź na dwór jak jest ładna pogoda, a zostaw Liv", " Miley skąd bierzesz tą energię?". Ona na to odpowiedziała " Od cioci Liv. Bawi się ze mną nie to co Maria, chce mi robić zdjęcia, ogląda ze mną bajki, i wieeele innych superowych rzeczy ze mną robi". Jest takim promykiem w moim życiu, że uwielbiam jak chodzi śpiewając, tańcząc do muzyki i bawiąc się lalkami.
Mam coraz większe przemyślenia, czy mama nad nami jednak nie czuwa i nie dała jakiejś cząstki siebie do tego małego stworzenia, ale oprócz śmiechów i uśmiechów nic takiego nie zauważyłam.
Samuel od kilku dobrych dni jest w domu i nie brakuje go. Mała chcę ciągle się z nim bawić, a gdy on się zgodzi to przychodzi do mnie i chcąc nie chcąc przebywam z nim bliżej niż bym chciała.
Nie spodziewałam się, że będzie taki kochany i nie będzie nic robił na siłę. Nie zbliżał się do mnie, ale rozmawiał. Próbował mnie czasami rozśmieszyć, a ja z czasem mu na to pozwalałam. Kiedyś kiedy pojechał autem coś zobaczyć i przez cały dzień go nie było nie powiem brakowało go trochę. Starał się bym w jego towarzystwie czuła się lepiej, a gdy pod wieczór przyjechał na swoim ścigaczu myślałam, że szczękę będę zbierać z ziemi.
Wyłączył silnik i w pełnym stroju stanął przy nim. Obracając się w całej okazałości.
— Nie powiem w tym stroju to wyglądasz nawet nawet, a jaką opiętą dupę masz — Powiedziałam na co on wystawił dupę w moją stronę i zaśmiał się ściągając kask.
CZYTASZ
Droga szczęścia [ZAKOŃCZONA]
Teen FictionPokazał co to jest miłość. Miłość do sportu, walkę i siłę ducha. Pokazał mi moje miejsce na ziemi, zwiedzając inne dookoła. Nauczył mnie jak kochać i być kochanym. Nauczył walki z lękami, strachem i nienawiścią do innych. Wybaczał mi wszystko. Spełn...