19

3 0 0
                                    

Są dni kiedy nic się nie dzieje, a są takie, że ledwo się trzymam. Taki był ten dzień i nic z nim nie wygrało nawet to, że przez kilka dni nie miałam żadnego ataku paniki czy chociaż obaw i lęków.

Próbowałam z całych sił skupić się na jeździe autem od kilku dobrych godzin, a czym byłam bliżej kolejnego punktu z listy tym bardziej panikowałam, że jednak źle zrobiłam wyjeżdżając i zostawiając go samego.

Bo miał tylko mnie, a ja miałam tylko jego.

Chodź ludzie powtarzali mi że nie jestem sama to ja nie umiałam myśleć inaczej, on był lekarstwem na wszystko. Moją ostoją i najlepszym przyjacielem w jednym. Był wszystkim dla mnie.

Chciałabym by jak najszybciej znów pojawił się na boisku, by ludzie go wspierali w walce. By z jednej strony powiedzieli mediom co z nim w końcu jest, bo ludzie i tak się domyślają. A z drugiej strony chciałabym go chronić przed całym złem na świecie. I chociaż bardzo bym chciała wiem, że tego nie będę wstanie umiała zrobić.

Chciałabym by wrócił do mnie.. Tak bardzo bym chciała

Nie sądziłam, że jazda samochodem w korkach da mi tak bardzo w kość, ale zostało mi tylko dotarcie do centrum miasteczka w największych korkach jakie do tej pory widziałam.

Moim kolejnym punktem na liście była kawiarnia w mieście naszej mamy. Odkąd pamiętam tylko zachwycała się jakie to mają dobre ciastka, jaką pyszną kawę serwują, a gdy pierwszy raz nas tam zabrała również mogliśmy się o tym przekonać, tak jak zresztą za każdym razem, gdy tam byliśmy.

Weszliśmy wszyscy razem przez szklane drzwi do środka, o czym poinformował nas dzwonek nad drzwiami. Stojący za barem pan podniósł głowę i spojrzał na nas, a gdy rozpoznał wśród nas nasza mamę uśmiechnął się do niej. Ona odwzajemniła to i skierowała się do stolika przy oknie najbardziej oddalonym od ludzi.

Teraz, gdy siedzieliśmy mogłam dokładnie się przyjrzeć wystrojowi jaki tu panował. Ściany pomalowane były na beżowo i w jasno brązowych kolorach, lada za którą jeszcze chwile temu stał jakiś pan była biała, a obok za szybą były wystawione ciasta. Stoliki również były jasne i okrągłe, a na podłodze były białe płytki. Krzesła na których siedzieliśmy były również wygodne, a gdzieniegdzie mogłeś usiąść na kanapach, które były przy stołach.

Widok za oknem również był przepiękny. Widzieliśmy ludzi idących ulicą, a dalej był park z placem zabaw, boiskiem i ławkami. Można było siedzieć w ciepłym i oglądać jak ludzie spieszą się, spędzają czas z dziećmi czy samotnie.

Gdy popatrzyłam na mamę ona również patrzyła przez okno, ale nie z fascynacja w oku tak jak u mnie, a z jakimś lekkim uśmiechem i błyskiem, a gdy do naszego stolika podszedł ten sam pan co stał za ladą jak przyszliśmy mama odwróciła wzrok od okna i spojrzała na niego. Już z innym wyrazem twarzy. Wyglądała na szczęśliwą, a jej uśmiech poszerzał się z minuty na minutę. Nie spodziewałam się, że tamten dzień będzie tak cudownie spędzony z nią.

A ja dopiero teraz wiedziałam , że ona tęskniła za tym pięknym miejscem i przypominała sobie chwile jakie tam spędzała.

Teraz, gdy już pokonałam dzielącą mnie odległość i zaparkowałam samochód mogłam również wejść do tej samej kawiarni. A jednak idąc coś mnie powstrzymywało, przypominając mi kolejne wspomnienia.

- Czemu się zatrzymałaś? - Zapytał przystając dwa kroki przede mną. - Liv chodź, nie mamy całego dnia na stanie na tym słońcu, gdy jest taki upał.

- Nie mogę. - Popatrzyłam na niego z łzami w oczach. - Nie dam rady przypominając sobie o niej w tamtym miejscu. To wszystko tak bardzo boli. Ty w porównaniu do mnie miałeś kilka lat na pogodzenie się z tym że umiera, a ja dowiedziałam się, gdy było już prawie po wszystkim. Boję się, boję, że wchodząc tam nie przypomnę sobie o niej, że o niej zapomnę, a to boli najbardziej.

Droga szczęścia [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz